Szybkim krokiem ruszyliśmy w stronę szatni. Szybkim..? No takim se, ale tylko na tyle było mnie wtedy stać.
Mijani przez Argentyńczyków czułem mieszane uczucia. Jedni, spuszczona głowa, drudzy coś tam gderali pod nosem i poklepywali sobie plecy. Szkoda mi ich naprawdę, ale... Zwyciężyliśmy! Czułem ogromną dumę z chłopaków. Daliśmy radę.
To znaczy, że jeszcze przez chwilę będą na boisku by poklaskać i takie tam. Daje mi to dodatkowe minuty.
Weszliśmy do szatni, a tu BUM! Normalnie czacha dymi. Na ławeczce siedział sobie jakby nigdy nic, trener. Ale jak do licha on tu wszedł przed nami?!!! Spojrzeliśmy na siebie.
Nie ukrywając. Wyglądało to mniej więcej jak nastolatek wracający z ostrej imprezy z przyjacielem po czasie, nawalony i spotyka ojca w pokoju.
Tak to mniej więcej wyglądało.
Nie byłem nawalony, ale wiedziałem, że coś się święci.
- Trenerze? Zaczął Piszczu.
- A trener nie powinien świętować z chłopakami? Dokończyłem.
- Nie, ale ty Łukasz idź do nich.
- Ale ja mogę... W tym momencie zrozumiał o co mu chodziło - To ja przejdę się na tą murawę jeszcze raz i sprawdzę czy nie zostawiłem bluzy czy coś.
- Słusznie. Dodał trener widząc Łukasza wychodzącego w pośpiechu.
Świetnie, będzie bez świadków. Przewróciłem oczami.
Niezgrabnie usiadłem na końcu ławy.
- To.. Od czego zaczniemy? Zapytałem, chodź wiedziałem, że zarzutów może być multum. Nawarzylem piwa, teraz muszę je wypić.
- Słuchaj młody. Jesteś czołowym piłkarzem tej reprezentacji. Liczę się z twoim zdaniem i pozycją w wyjściowym składzie. Rozumiem też, że ciąży na tobie presja wyniku.
I się zaczęło...
- Rozumiem to wszystko, ale kurde. Jesteś profesjonalny chyba tak? Nie rozmawiam z trampkarzem?
- No nie trenerze, ale..
- Nie przerywaj. To czemu do jasnej cholery o twoim stanie zdrowia dowiaduje się przez telefon i to jeszcze przez przypadek?
- Chciałem trenerowi powiedzieć po meczu..
- Po fakcie? A co jeśli zamiast dostać w kostkę, dostałbyś w głowę? Guz mógłby się powiększyć. Pomyślałeś o tym?
- Jaki guz?
- I nie dość, że nie powiedziałeś o tym, to jeszcze skłamałeś o nosie. Jak ja mam Ci później zaufać? Pomyślałeś o tym? Niedługo mistrzostwa, a ja nie mam czasu niańczyć cię i pytać się wszystkich wokół co ci jest i czy na pewno dasz radę grać!
No dobra, moja kolej. Powiedziałem sam do siebie.
- Słuch.. Dobra, ma trener rację. Skłamałem, zataiłem i zagrałem pomimo jawnej niesubordynacji. Jestem gotów na kawę.. Ale o co.. Panu chodziło z tym.. nuzem...
- Kawę, nuzem? O co ci chodzi Kuba? Kuba? Kuba do jasnej cholery!
- Przecież jestem, tak.? Czy trener mnie nie słucha...? Czemu znowu mi się tak maże wizjer? Czemu robi się... Ciemno? Trenerze...?
Usłyszałem otwierające się drzwi szatni.
- Co się stało?
- Kuba, znowu? Usłyszałem Łukasza i Roberta. Byli tam, czułem ich, ale... Ale nie widziałem, byłem zbyt słaby.
- Nie ma czasu na wyjaśnienia. Dzwonimy na karetkę.
- Łuk.. Gosia, pamięt...? Zdążyłem wymamrotać. Usłyszałem jeszcze
- Kim jest Gosia? I odpłynąłem.
Jak ja tego nienawidzę...Obudziłem się kilka... W sumie to znowu nie wiem ile czasu minęło. Byłem chyba nawet w tej samej sali co poprzednio.
Czułem taki przyjemny chłodek w nodze. Rozchylilem lekko kołdrę. No nie. Różowy bandaż? Kto wpadł na tak durny pomysł?
- Widzę, że już poznałeś swoją kule u nogi. Powiedziała... No tak.
- A oto i znowu moja ulubienica wśród sarkazmu. Uśmiechnąłem się na widok pani na wózku.
- A oto i śmieszek, który lubi naciągać prawdę.
- Co ja poradzę, że w szpitalu tak nudno macie? Zaśmiałem się.
- Ja tam się nie nudzę. Dodała pani doktor.
- Dobra Gosia, mów kiedy wychodzę, a nie tak przedłużasz.
- Tydzień.
- Błagam powiedz Gosiu kochana, że leżę tu już 6 dni i został mi tylko dzień?
- Nie, tydzień siedzisz na kozetce. Od dziś. Musimy zrobić ci badania głowy no i nogi.
- Po co? Przecież potrafię chodzić.
- Myślisz, że ten różowy bandaż to po to byś się gdzieś wybierał? Pomysł twojego kolegi z drużyny. Powiem szczerze, dość nietypowy.
- Jak ja dorwe tego Piszcza to mu nogi z tyłka..
- A kto powiedział, że to ten młody i przystojny?
- Że jaki? Gosia, to młode chuchro w moim wieku jest.
- A czy ja powiedziałam, że Ty stary jesteś?
- Dobra jesteś w te klocki widzę. To kto to był jak nie Piszczu?
- Dowiesz się jutro.
- A czemu dopiero jutro?
- By Ci żadne pomysły na wypis na żądanie nie weszły do głowy do tego czasu.
- A gdzie mój telefon.
- Pierwsza szuflada od góry.
- Dzięki, znowu zapomniałem.
- Zadzwoń sobie do kogo trzeba, a za godzinkę masz badanie.
- Okey.
Lekarka wyszła, a ja od razu chwyciłem za telefon do Agaty.
- Przyjedziesz tu?
- Tak, już za parę minut będę.
- To słodko. A jak dziewczynki?
- Dobrze, cały czas o ciebie pytają.
- Powiedz im, że tatuś.. wróci silniejszy.
CZYTASZ
Przyjaźń z wypadku - JB16
FantasySą chwilę, w których musisz zacisnąć pięść i uderzyć w stół. To moje życie! Masz dosyć. Odsuwasz się od fleszy, a nawet boiska... Czy to koniec? Nie! Ale rodzina jest najważniejsza!