04.

147 15 2
                                    

Harry: Wolałem nie pisać przez te parę dni, bo nie wiem właściwie czy wszystko w porządku. Uciekłaś, więc...

Harry: Przecież chciałem się tylko pożegnać, a nie przystawić nóż do gardła.

Harry: Mam nadzieję, że kiedyś odpiszesz, bo Cię polubiłem.

Tak, odczytałam każdą wiadomość, ale nie odpisałam. Mimo, że minęły trzy dni nie miałam odwagi odezwać się pierwsza. Dylan też nie ułatwił mi życia. Całą niedzielę wypytywał czy spotkałam się z wielbicielem. Wiedział, że chce się ze mną spotkać, ale skoro to Harry Styles. Co miałam mu powiedzieć? Zresztą wyśmiałby mnie i wtedy nie miałabym już w ogóle znajomych. Dopiero po chwili zorientowałam się, że przez dłuższą chwilę nie robię nic innego jak patrzę w telefon. Potrząsam głową i wracam do moich jakże interesujących zajęć.

~~~

- Siema, larwa. - ktoś, a raczej Dylan obejmuje mnie ramieniem i całuje w skroń. - Jak mnie ta stara szmata wykończyła. Jak to mi się kiedyś w życiu przyda to kupię jej dom.

- A za co kupisz? - biorę kolejny kęs obiadu.

- Nie kupię, bo nie będę ciągów kurwa potrzebował. - teatralnie strzepnął ramię, po czym zabrał napój leżący obok mnie.

- A może kupisz sobie swoje picie, żydzie? Huh? - unoszę brew i się uśmiecham.

*Incoming call: Harry*

- Mama? - nachyla się i zagląda w telefon. - Dupeczka twoja dzwoni, to może ja sobie pójdę?

- Odbierz za mnie i powiedz, że nie żyję, okej? - wciskam mu w ręce telefon i składam dłonie. Chłopak prycha, ale odbiera rozmowę i włącza tryb głośnomówiący.

- Słucham? - zaczyna, a ja zakrywam usta dłonią żebym przypadkiem nie wydała z siebie żadnego dźwięku.

- Mogę prosić Alicie? - pyta ewidentnie zmieszany.

- A mogę wiedzieć kim jesteś? Z tego co wiem Ali nie ma żadnych znajomych. - chłopak posyła mi bezczelny uśmiech, za co uderzam do pięścią w ramię.

- A jednak. - odpowiada Harry wyraźnie rozbawiony tym co powiedział brunet. - Mam rozumieć, że rozmawiam z niejakim Dylanem?

- Tak, dokładnie tak. - prostuje się i po minie wnioskuję, że chyba jest dumny, że ktokolwiek wie o jego istnieniu. Debil. - Mam jej telefon, ale mogę jej przekazać wiadomość, o ile takową masz.

- Nie, wolałbym z nią o tym porozmawiać właściwie, ale... - Harry wypuszcza powietrze. - Mógłbym Cię o coś zapytać?

- Dajesz. - Dylan zachęca niczym świadkowie jehowy.

- Bo ostatnio się spotkaliśmy, mówiła ci coś o tym? - najpierw zabiję Stylesa, a potem zakopię się sama niczym Malcolm z A Haunted House* po stracie Shiloh Junior.

- Tak, mówiła. - wycedził przez zęby Dyl, a ja udawałam, że się za czymś rozglądam.

- Uciekła wtedy i właściwie nie wiem dlaczego, może o tym też wspomniała?

- Niestety nie, ale wiesz co? - na jego usta znowu wkradł się wredny uśmiech. - Chyba tu idzie to sobie z nią porozmawiasz.

Wtedy krzyknął moje imię i odczekał chwilę żeby oddać mi telefon. Co za wstrętny typ. Kiedy oddał moją własność wzięłam głęboki oddech, wyłączyłam tryb głośnomówiący i przyłożyłam telefon do ucha.

- Ali? Co się stało? - mówi łagodnie, a ja mięknę.

- A co miało się stać? - mówię pewnie, ale tak naprawdę jest mi dalej wstyd.

~~~

Nasza rozmowa nie należała do najlepszych. Właściwie było to tylko wypytywanie co się stało, moje odpowiedzi, że nic, a potem upewnianie się, że między nami wszystko dobrze. Z Dylanem też chyba jest dobrze. Dopiero po oddaniu mu obiadu i zafundowaniu pizzy po zajęciach. Bredził coś, że prawdopodobnie kiedyś sprzeda moje nerki, a moje ciało odda bezdomnym. Dzięki Bogu mogę już odpocząć w swoim domu. Zdejmuję buty w przedpokoju i ponownie łapię torbę żeby przypadkiem moja siostra się nie zabiła kiedy będzie wracać z pracy. Kuszę sama siebie. Wchodzę do salonu i...

- Patrz, kto cię odwiedził. - moja mama wstaje po zobaczeniu mnie zaszokowanej i podchodzi, by popchnąć mnie wgłąb pokoju. - Harry już czeka dwadzieścia minut.

- Czeka? To dziwne, bo się nawet z nim nie umawiałam. - wybąkuję cicho i siadam na oparciu sofy dokładnie wymacując ręką, bo teraz tylko mi brakowało zbierania się z podłogi.

- Czemu mi nigdy nie mówiłaś, że znasz chłopca z plakatów Britney? - docieka moja rodzicielka, a mi zapala się czerwona lampka.

- Kiedy to dziecko będzie w domu? - wiedziałam, że już nie ukryję znajomości ze Stylesem jeśli młoda go tu zobaczy. Zacznie się piskami, a skończy na tym, że wszystkie jej koleżanki (o ile takie ma) tu przyjdą.

- Andie ma ją odebrać po pracy. - odpowiada dosyć nieobecna mama. Patrzy na Harrego jakby się w nim zakochała. Aż się nie dziwię, że chłopak się teraz nic nie odzywa.

- Więc Harry musi się zmyć szybko, jaka szkoda. - udaję smutną, ale w duszy jest impreza.

- Pójdźcie sobie porozmawiać do pokoju, a jak wróci Brit to będę was kryła. - puściła mi oczko, a ja zmarszczyłam brwi. Odwróciłam się i pomaszerowałam do swojego pokoju. Właściwie rozumiem czemu jest taka podniecona. Jest to pierwszy chłopak w tym domu, który nie jest Dylanem, a Harrym Stylesem. Po wejściu od razu rzucam torbę na łóżko i zdejmuję jeanową kurtkę, by odwiesić ją na krzesło.

- Fajny pokój, klimatyczny. - słyszę jeszcze z korytarza.

- Wejdź i zamknij drzwi, bo inaczej będzisz skakał z okna, a nie wyglądasz na takieco co mógłby przeżyć. - zapraszam Harrego i sama siadam na obrotowym krześle przy biurku. - Po pierwsze powiedz mi co tu robisz.

- Aktualnie siadam na twoim łóżku. - jak powiedział, tak zrobił. - Odwiedzam cię, to chyba nie zbrodnia?

- No tak trochę zbrodnia, bo moja mama mogła dostać zawału, a co ważniejsze - ja też.

- Nie dramatyzuj, chciałem cię zobaczyć tylko. - posyła mi najpiękniejszy uśmiech świata, a ja robię minę niczym mała Chloe na wiadomość o wycieczce do Disneylandu.

- Z tego powodu będziesz mnie nachodził? - unoszę brwi do góry, a kiedy Harry chce odpowiedzieć przerywa mu pukanie do drzwi. Przyłożyłam palec do ust w celu przekazania chłopakowi, że jak piśnie to przerobię go na polędwicę. - Kto tam?

- Dylan, pedale. Daj mi ten zeszyt od angielskiego. - wybauszyłam oczy, na co Harry zareagował tak samo.

- Kurwa. - zaklęłam cicho pod nosem. - Idź na dół, zaraz zejdę.

- Nie wstydź się Stylesa w swoim pokoju, ma bardziej wyjściową twarz od ciebie. - Dylan poruszył jeszcze kilka razy klamką.

It's the last day of my fucking life. I swear.

Powoli otworzyłam drzwi i przywitałam przyjaciela z głupim uśmiechem. Brunet chcąc chyba pomóc mi go wpuścić mocniej popchnął drzwi, przez co odbiły się od mojego ramienia. Zaczęłam pocierać to miejsce w celu pozbycia się bólu. O ile to w ogóle pomaga.

- Poznajcie się? - zapytałam, chociaż nie byłam pewna czy w tym przypadku wypada. Harry równie zmieszany jak ja podniósł tylko rękę by pomachać.

- Ja wiem, że jestem boski, ale przestańcie się tak peszyć. - przeczesał palcami włosy i usiadł na miejscu, które przed jego przyjście zajmowałam. Założył ręce za głowę i uniósł brwi. - To teraz proszę o wyjaśnienia.

Jest też stosunkowo mało, ale ja jestem już zmęczona, a nie mogę pójść spać przez psa, który właśnie cierpi. Przypominam o gwiazdkach i komentarzach.

*A Haunted House - meeeeega komedia, trochę obrzydliwa, ale ja się ubawiłam. Scena miała miejsce w drugiej części jeśli jest ktoś zainteresowany.

Lofki, 97july97 ♥

I'm bored |h.s|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz