wesołych walentynek, skarby ❤️
☁
❝ Przyjaciel tworzy w nas nową przestrzeń, która prawdopodobnie nie zaistniałaby nigdy, gdybyśmy go nie spotkali. Tylko dzięki niemu rodzi się w nas nowy świat. ❞
— Anais Nin
— DZIEŃ DOBRY, panie, Jerry — odezwał się, wsuwając dłonie do kieszeni spodni. Zatrzepotał rzęsami i puścił dziewczynie oczko, przez co Ruby niemalże padła z zazdrości. W odróżnieniu od Ani, po której widać było zirytowanie oraz zakłopotanie spowodowane samą obecnością tego chłopaka.
— Dzień dobry, Gilbercie. Co u ciebie? Nie widziałam cię od zakończenia szkoły w maju. — Zarumieniła się Ruby, kładąc dłoń na jego przedramieniu.
— Wszystko dobrze, um, trochę zwiedzałem, spędzałem czas z moim tatą...
— Jak miło z twojej strony!
Gilbert zaczął powoli cofać się od niższej dziewczyny. Zaśmiał się nerwowo, gdy próbowała podejść jeszcze bliżej niego, opowiadając jakieś żarciki oraz próbując nawiązać jakąś rozmowę. Ani niemal zrobiło się jej szkoda. Widać było, że Gilbert nie odwzajemniał jej uczuć — wiedzieli o tym wszyscy oprócz samej Ruby. Czasami chciałaby po prostu powiedzieć jej, żeby znalazła sobie innego chłopaka, który będzie ją lubił i dobrze traktował. Jednak wtedy blondynka pewnie szlochałaby z powodu Gilberta jeszcze bardziej. Poskutkowałoby to także ostrą wymianą zdań z Józią Pye.
— Hej, Aniu. Jak minęło ci lato? — Dziewczyna nagle została wyrwana z głębokiego zamyślenia.
Odwróciła się, by zobaczyć, że wszyscy, w tym skołowana Ruby, na nią patrzą. Gilbert przeniósł ciężar ciała na drugą nogę, nadal czekając na odpowiedź. Tym razem zamiast głupiego lub pewnego siebie uśmieszku na jego twarzy widniała nieśmiało.
— Dobrze, ale to nie twoja sprawa — odparła. Diana posłała jej wymowne i rozczarowane spojrzenie, którego nie powstydziłaby się niejedna matka.
— Aniu! — szepnęła Ruby.
— Wybacz — powiedziała, choć nie do końca miała to na myśli.
Gilbert spuścił wzrok ze swego rodzaju wstydem, czego Ania nie mogła rozumieć. Ale dlaczego powinna się tym przejmować? To przez niego odczuwała wstyd, może sam powinien go posmakować.
Gilbert Blythe i Ania nigdy nie byli przyjaciółmi. Ani trochę. Poznali się, kiedy w trzeciej klasie dziewczyna przyjechała na Zielone Wzgórze. Nie znała go zbyt dobrze — słyszała zaledwie kilka plotek na jego temat. Wydawał się fajnym chłopakiem, a przynajmniej dopóki nie pociągnął ją za warkocza i nie nazwał Marchewką. Marchewką. Czy kiedykolwiek słyszeliście tak okropną ksywkę? Wyobraźcie sobie zostać nazwanymi Marchewką w wasz pierwszy dzień szkoły — to słowo będzie waszą etykietką już na zawsze. Potem próbujesz się obronić, ale w zamian otrzymujesz tydzień zostawania po lekcjach.
Tamtego dnia Ania przysięgła sobie, że nigdy nie nawiąże żadnej relacji z tym chłopakiem. A, szczególnie że przyjaźnił się z Billym Andrewsem — był on uosobieniem każdego dupka z seriali dla nastolatków. Dajcie spokój, cała jego rodzina była taka sama. Jednak wszyscy oprócz Prissy i Janki. Były jedynymi Andrewsami, które naprawdę lubiły Anię. Biedna Janka, musi mieszkać z tym dzieciakiem...
CZYTASZ
[PRZERWANE] HEJ JULIO ━ SHIRBERT
Fanfiction❝ Chcę tylko, byś wiedziała, że chcę być twoim Romeem! ❞ © sillylovesongss | 2021