140

2.9K 287 294
                                    

    Harry zasnął po prawie siedmiu godzinach lamentu. Draco poszedł odprowadzić gości i odebrać lekarza z dworca. Poprosił kuzyna, aby przypilnował Pottera. Abraxas siedział na krawędzi łóżka. Wpatrywał się w bruneta. Wyglądałby jak popękana lalka, gdyby nie wielkie wory pod oczami i suche usta. Spał na boku w pozycji embrionalnej z lekko rozchylonymi wargami. Przynajmniej w krainie Morfeusza mógł uciec od strasznej klątwy.

Blondyn przyłożył dłoń do czoła Wybrańca, gdy zauważył, że twarz chłopaka powoli oblewa rumieniec. Gorączka. Nastolatek poprawił kołdrę i wyszedł z pokoju. Wrócił po paru minutach z ziołową herbatą. Postawił kubek na szafce nocnej. Już miał obudzić zielonookiego, gdy Harry przez sen złapał jego dłoń. Abraxas spojrzał na bliznę, która została po karze z Umbridge.

Nie będę opowiadać kłamstw

Kłamstwa... Malfoy uśmiechnął się ponuro. Czy zatajanie prawdy mogło być zaliczone do kłamstwa? Wiedział, że Potter i Draco są ze sobą szczęśliwi, a mimo to młody Gryfon nie mógł ukryć rosnącej powoli z dnia na dzień niechęci do kuzyna. Zauważał szybko jego błędy i myślał, co zrobiłby na miejscu Ślizgona. Często z zadowoleniem stwierdzał, że byłby lepszy. Draco został brutalnie skreślony z listy autorytetów Abraxasa.

Blondyn zaczął delikatnie potrząsać Wybrańcem. Harry uchylił powieki. Oczywiście niczego nie zobaczył. W jego wyblakłych oczach odbijało się słoneczne światło. Pierwszy raz od paru miesięcy rozsunięto zasłony w pokoju Draco. Brunet miał okazję na krótką chwilę cieszenia się ciepłem promieni.

- Wypij herbatkę- powiedział spokojnie Malfoy, gdy Potter usiadł i przetarł dłońmi twarz.

Jego czarne włosy sterczały na wszystkie strony, a policzki zdobił rumieniec spowodowany podwyższoną temperaturą. Kiwał się lekko na boki, będą jeszcze jedną nogą we śnie. Abraxas uśmiechnął się szeroko. Uwielbiał widzieć takiego Wybrańca, a mianowicie nieogarniętego, zaspanego, nieuczesanego, ubranego w luźną koszulkę służącą jako piżamę. Wyglądał wtedy dużo młodziej.

- Jaka herbata?

- Ziołowa. Na gorączkę.

- Z cukrem?- spytał Harry.

- Nie dodaje się cukru do ziołowej, ale jest naprawdę smaczna- oznajmił Malfoy i podał powoli kubek brunetowi.

Zielonooki zacisnął palce na ciepłym naczyniu. Czuł się źle. Stracił nogi akurat wtedy, gdy już nauczył się w miarę bezpiecznie poruszać po domu i stawał się coraz bardziej samodzielny. Niestety teraz nie ma nawet mowy o zejściu na parter po wodę z kuchni. Miał chociaż tyle szczęścia, że mógł zawołać skrzaty.

Był ciężarem. Dobrze wiedział, że Draco ma własne problemy związane z wampiryzmem i mimo podejścia do tego z humorem wciąż cierpi. Oczywiście powoli przyzwyczajał się do swojej przypadłości, a picie krwi już praktycznie go nie brzydziło. Niestety nie mógł się skupiać na własnym zdrowi i psychice, ponieważ musiał praktycznie cały czas zajmować się Wybrańcem.

Harry miał świadomość tego, że Ślizgon go kocha i nie robi tego z listości czy konieczności. Każdy jego ruch ociekał delikatnością i miłością. Potter nie chciał być ciężarem, kulą, która zmusza Malfoya do siedzenia w domu. Narastał w nim gniew. Brunet miał już dość wszystkiego. Bał się, że kiedyś wybuchnie i powie coś niemiłego ukochanemu.

- Wypij nim wystygnie- poprosił Abraxas, wyrywając chłopaka z zadumy.

- Myślisz, że Draco będzie miał dość opieki nade mną?- spytał cicho Wybraniec i upił łyk herbaty.

- Nie wiem, ale jak będzie miał dość to ja chętnie go zastąpię. Jestem mądrzejszy, piękniejszy i mam więcej cierpliwości.

- Mhm... Zapomniałeś o skromności.

Wszystko jest złudne /DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz