Stało się to dawno temu. Dzień wyglądał tak jak zwykle, wstałem załatwiłem swoje sprawy, poszedłem do łóżka. Próbowałem zasnąć ale nie udało mi się to. Pamiętam, że byłem spocony. Była już 2:12, nagle z mojego strychu zaczęły wydobywać się dziwne dźwięki. Zacząłem się trochę bać, ale uznałem, że się przesłyszałem. W moim domu są światła na schodach które się zapalają kiedy ktoś obok nich przechodzi. Była już 3:00. Na klatce schodowej... Zapaliły się światła. W domu nikogo nie było. Zacząłem się strasznie bać. Schowałem się pod kołdrą. Nagle coś zapukało do drzwi. Leżałem nie ruchomo. Drzwi były zamknięte na klucz. Usłyszałem jak się otwierają. Spojrzałem na drzwi, niczego tam nie było. Wstałem, z pod łóżka coś zaczęło mnie łapać za nogi. Upadłem na twarz. Odwróciłem się, ujrzałem zmarszczoną, starą kobietę. Zaczęła coś do mnie mówić. Przez strach nic nie rozumiałem. Próbowała mnie wciągnąć pod łóżko. Wyrwałem się, kopnąłem ją w twarz. Zniknęła... Od tamtego momentu, muszę brać leki usypiające i chodzić do psychiatry. Byłem też w kościele, ksiądz przeprowadził na mnie egzorcyzm...
