W E D D I N G

333 39 15
                                    

Hej hej, dzisiaj przychodzę do Was z czymś, co lubicie prawie najbardziej ;) Luv ya xx.

***

Weszłam na wielką salę, którą wypełniały kolorowe światła, ale muzyka jeszcze cicho płynęła z głośników, nadając weselnego klimatu pomieszczeniu. Wszyscy goście dopiero zbierali się przy długim stole, by zająć swoje miejsca. Ja jednak czekałam na Draco, który poszedł do toalety, żeby poprawić włosy. Był cholernym perfekcjonistom, ale nie mogłam powiedzieć, że tego nie lubiłam.

Zobaczyłam panią Midway przy barze, więc wzięłam głęboki wdech i podeszłam do niej, podtrzymując moją długą, srebrną sukienkę, żeby przez przypadek na nią nie nadepnąć.

Uśmiechnęłam się najmilej, jak tylko potrafiłam i odezwałam się do kobiety.

— Dzień dobry.

Odwróciła się do mnie, a na mój widok, jej twarz rozpromieniała, co przyjęłam z niekrytą ulgą.

— Cześć, słońce — przywitała się. — Pięknie wyglądasz.

— Och, dziękuję. Pani Midway, ja chciałam przeprosić — westchnęłam, opuszczając wzrok na parkiet. — Za Elazara, za to, jak go potraktowałam. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie, ale bardzo nie chciałabym, żeby miała mi pani za złe.

Kobieta machnęła ręką z uśmiechem na twarzy, a mi zrobiło się cieplej na sercu. Tak bardzo uwielbiałam matkę mojego najlepszego przyjaciela. Szczerze mówiąc miałam do niej większy respekt i bardziej zależało mi na jej zdaniu niż na opinii mojej rodzonej mamy.

— Nie przejmuj się, kochana — odezwała się z beztroską w głosie. — Nie mogłabym winić cię za twoje uczucia, tym bardziej, że pamiętam wszystkie nasze rozmowy o chłopcu od Malfoyów. Pamiętasz, jak siedziałaś ze mną w kuchni po nocach i opowiadałaś, jak bardzo go kochasz, a ja powtarzałam ci, że czas to najlepsze, co możesz mu dać? Chyba miałam rację, co? Więc, moje słońce, kiedy Lazarus któregoś dnia powiedział mi, że Dracon wrócił, wiedziałam już, że to tylko kwestia czasu, aż się zejdziecie. Taka miłość prawie się nie zdarza, Rose. A mój syn musi to zrozumieć i przecierpieć, a kiedyś znajdzie sobie kogoś, kogo obdarzy miłością chociaż w połowie tak ogromną, jaką ty darzysz Dracona.

Słuchałam słów kobiety z głośno bijącym sercem i szklistymi oczami. Ona miała rację, kiedy mówiła, że taka miłość, jaką ja dzieliłam z Draco, praktycznie się nie zdarzała. Byłam skłonna zabić dla niego i zginąć za niego i wiedziałam, że działa to w dwie strony.

Nawet nie zorientowałam się, kiedy Malfoy stanął obok mnie, obejmując mnie w talii. Zerknęłam na niego i uśmiechnęłam się z rozmarzeniem.

— Draco — odezwałam się. — To mama Lazarusa i Elazara. W sumie, jest jak matka również dla mnie. Pani Midway, to właśnie Draco.

Dracon zmieszał się z wiadomych powodów, ale kiedy kobieta wyciągnęła do niego dłoń z życzliwym wyrazem twarzy, chyba odetchnął.

— Bardzo mi miło — powiedział Malfoy, kiedy ucałował rękę pani Midway.

— Cieszę się, że w końcu mogę cię poznać — oświadczyła. — Rosemary bardzo dużo mi o tobie opowiadała.

Zarumieniłam się, odwracając wzrok, czując na sobie spojrzenie mojego chłopaka.

— Och, doprawdy? Co takiego o mnie mówiła?

Pani Midway zaśmiała się, kręcąc głową, co zobaczyłam kątem oka.

— Może sama ci opowie, ja niestety obiecałam, że nikomu się nie wygadam. Bawcie się dobrze, dzieciaki.

Potem odeszła, mrugając do nas porozumiewawczo, a ja pomachałam jej.

✔ Obliviate | D.M. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz