3.

669 53 18
                                    

Natasha przeglądała ubrania zawieszone na wieszakach w poszukiwaniu czegokolwiek, co nie byłoby wyciągniętym swetrem albo przetartą polówką. Irytacja rosła w niej jak zawsze, gdy przychodziło do tak prozaicznych rzeczy jak kupowanie ubrań. Ale prawda była taka, że ostatnimi czasy Natasha cały czas chodziła poirytowana, a stres i mała ilość snu nie pomagały. W końcu wyciągnęła czarną kurtkę, która zawala się być w nie najgorszym stanie, dwie pary jeansów i bluzę z kapturem. Second hand był dość spory, porównując do reszty lokali w okolicy, a dodatkowo był jedynym sklepem z ubraniami w okolicy, więc właściciele mogli sprzedawać najgorsze szmaty i tak nie tracąc klientów. I wyglądało na to, że tak właśnie robią. Natasha ruszyła w kierunku kasy z metalowym koszykiem wypełnionym ubraniami. Gdy mijała ostatnią alejkę, wodząc wzrokiem po wieszakach przystanęła na chwilę, gdy jej wzrok przykuła sukienka. O dziwo wyglądała na nową. Ładna, materiałowa, z czarnej koronki i ciemno-bordowego jednolitego spodu sięgała kawałek przed kolana. Zawahała się przez chwilę, nim sięgnęła po wieszak i ruszyła dalej w kierunku kasy.

Sam czekał już na nią przy samochodzie. Wcześniej wysadził Natashę pod sklepem, a sam udał się do apteki, która znajdowała się po drugiej stronie ulicy.

- Gotowa? - zapytał, a gdy odpowiedziała mu pojedynczym skinieniem głową obszedł samochód, usadawiając się na miejscu kierowcy.

To Steve wysłał ich dwójkę rano do miasta. Sam miał zrobić większe zakupy na cały tydzień i odwiedzić aptekę. Natasha natomiast nie miała ze sobą niemal nic do ubrania, zatem naturalną koleją rzeczy została towarzyszką Sama. Po drodze dwa razy zgasł im silnik, co Wilson skomentował kilkoma bardzo niewybrednymi słowami i choć była dopiero dziesiąta rano oboje byli już zgrzani i zmęczeni, prażąc się w niemiłosiernym upale. Przejechali na skraj miasta, gdzie Sam zatrzymał samochód przy niewielkim sklepie.

- Musimy jeszcze dokupić kilka rzeczy - powiedział odpinając pas - Idziesz?

- A myślisz, że zostanę w tym upale?

W sklepie było równie duszno jak na zewnątrz i nawet mały wiatraczek nie robił wielkiej różnicy. Przynajmniej słońce tak nie piekło skóry. Sam zniknął gdzieś przy lodówkach, wybierając mrożone warzywa (Natasha wątpiła aby przetrwały ich piętnastominutową przejażdżkę w nienaruszonym stanie), podczas gdy ona tylko kręciła się po sklepie, starając się jednak pozostać poza zasięgiem wzroku sprzedawcy. Miała jednak wrażenie, że nie będą musieli się o niego martwić. Gdy wchodzili rzucił im tylko szybkie spojrzenie zaczerwienionych oczu, po czym wrócił do oglądania powtórek meczu na małym telewizorze. Sam po kilku minutach pojawił się przy niej, niosąc resztę zakupów.

- Chcesz coś? - zapytał podchodząc do kasy.

Wzrok Natashy mimowolnie popłynął do regałów z alkoholami, które znajdowały się za plecami sprzedawcy. Sam zauważył gdzie patrzy i pokręcił głową z prychnięciem.

- O nie. Możesz dostać co najwyżej lizaka.

Rzuciła mu mordercze spojrzenie.

- Wal się, Wilson.

Natasha wyszła ze sklepu i stanęła na rozgrzanym asfalcie. Miała wrażenie, że gdyby postała tak w bezruchu kilka minut podeszwy jej trampek stopiłyby się i zlały w jedno z ulicą. Sam kluczykami otworzył samochód, wrzucił zakupy na tyle siedzenie i odpalił, opuszczając odrazu okna. Samochód nie miał bowiem klimatyzacji. Natasha usadowiła się w fotelu pasażera, opierając głowę o zagłówek i przymykając nieco oczy. Miała wrażenie, że już brakuje jej sił, mimo że wstała zaledwie dwie godziny wcześniej. Poczuła lekkie dotknięcie na udzie, więc spojrzała w dół. Sam położył na jej kolanach sporej wielkości jabłkowego lizaka. Krzywa, uśmiechnięta buźka patrzyła na nią z płaskiej powierzchni kolorowej masy. Uniosła brwi i spojrzała na Wilsona. Ten jednak zachowywał kamienną twarz i z powagą właśnie wrzucał wsteczny, by wycofać. Natasha odwinęła lizaka z papierka, po czym ostentacyjnie zaczęła jeść.

eye of the storm {steve rogers x natasha romanoff}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz