Celina ^
Wchodząc do szkoły, usłyszałam dzwonek i wiedziałam, że znowu spóźnię się na lekcje japońskiego. Czy zrobiłam to specjalnie, by pani Bakicu spojrzała na mnie, gdy będę wchodzić do sali? Może tak, a może nie.
- Milena, to już drugi raz. - Pani Bakicu zmierzyła mnie wzrokiem, a mnie przeszły przyjemne ciarki. - Jeszcze raz i będę zmuszona porozmawiać z twoim wychowawcą.
- Przepraszam, to już się nie powtórzy - powiedziałam i patrzyłam zdecydowanie zbyt długo w jej oczy. Ona również ani myślała spojrzeć z powrotem do książki.
Ciężko było mi skupić się na lekcji, ponieważ mój wzrok ciągle lądował na nogach pani Bakicu. Za każdym razem, gdy się na tym łapałam, biłam się z liścia w myślach i odwracałam wzrok. Nie mogłam nic na to poradzić, ona też wcale nie ukrywała się z częstym zerkaniem w moją stronę.
Gdy dzwonek poinformował o przerwie, wszyscy zerwali się z krzeseł i jak najszybciej wyszli z sali. Powiedziałam Amin, że zaraz do niej dołączę.
- Przemyślałam pani propozycję i myślę, że warto spróbować - powiedziałam, podchodząc do biurka.
- Super, jeszcze dzisiaj porozmawiam z dyrektorem i dam ci znać, kiedy będziemy się spotykać.
- Oho, widzę, że nie ociągasz się w zalotach - zaśmiała się Amin, gdy wyszłam z sali.
- Żadne zaloty, spotykamy się tylko dla nauki. Zostaw swoje brudne myśli dla siebie. Gadałaś z Celą?
- Od soboty mi nie odpisuje, nic, nada. - Amin spojrzała na podłogę. - Wiesz, myślę, że tym pocałunkiem zniszczyłam całe zaufanie, jakie udało nam się zbudować.
- Na pewno za parę dni pogadacie i wszystko sobie wyjaśnicie. Nie rezygnuj z niej tak łatwo, widziałam jak na ciebie patrzy. Musi tylko wszystko poukładać sobie w głowie.
- Obyś miała rację - westchnęła Amin.
* * *
Z każdą kolejną lekcją japońskiego czułam się pewniej w towarzystwie pani Bakicu. Wciąż onieśmielała mnie jej piękność, ale dzielnie wytrzymywałam ciśnienie, które na mnie wywierała. Okazało się, że środa będzie dniem, którego będę oczekiwać najmocniej, bo po lekcjach spotykamy się, żeby nadrobić materiały potrzebne na marcowy konkurs.
Razem z Amin czekałam na jej autobus, ponieważ miałam chwilę przerwy przed dodatkowym japońskim. Gdy rozmawiałyśmy o najnowszym serialu Netflixa, podeszła do nas Celina.
- Hej, nie jesteście na mnie złe? Nie ukrywam, że unikałam was w zeszłym miesiącu.
- Coś ty, wiedziałyśmy, że potrzebujesz trochę czasu dla siebie. Amin cierpliwie czekała, aż do niej wrócisz - powiedziałam i puściłam oko do Celi.
Pożegnałam się z dziewczynami i wróciłam do szkoły. Tuż przed wejściem spojrzałam w ich stronę i zobaczyłam, jak znów o czymś żywo rozmawiają i się śmieją. Brakowało mi tego widoku. Mam nadzieję, że Amin nie zostanie znów zraniona.
- Dobry humor? - spytała pani Bakicu, gdy weszłam do sali.
- Tak, chce pani posłuchać? - Ostatnio łapałam z nią coraz lepszy kontakt i rozmawiałyśmy nie tylko o nauce. W skrócie opisałam jej, co zaszło między Amin i Celiną. Poprosiłam ją, żeby nikomu się nie wygadała.
Pani Bakicu się zaśmiała i zapewniła, że zachowa to dla siebie. Resztę czasu spędziłyśmy na nauce i skończyłyśmy o 16. Rok temu wyśmiałabym kogoś, kto powiedziałby mi, że będę z własnej woli siedzieć w szkole do tej godziny.
Gdy wyszłam przed budynek, głośno jęknęłam. Cholera, akurat dzisiaj, gdy muszę wracać do domu pieszo, pada tak mocno, jakby miało zalać całe miasto. Zaczęłam myśleć nad możliwymi rozwiązaniami, brałam pod uwagę nawet zamówienie taksówki. Byle, żeby nie iść w tym okropnym deszczu.
- Podrzucić cię? - usłyszałam za plecami głos pani Bakicu. - Nie chcę, żebyś się rozchorowała, bo opuścisz moje lekcje.
- Nie chcę sprawiać kłopotu - próbowałam się wymigać, ale wystarczył jeden wzrok, abym zmieniła zdanie. - Jedzie pani w tę stronę? - Wskazałam palcem na drogę prowadzącą do mojego domu.
- Tak się składa, że właśnie tam jadę. - Pani Bakicu otworzyła parasol i spojrzała na mnie, czekając, aż pod niego wejdę. Idąc do samochodu ocierałyśmy się ramionami, a ja znowu nie umiałam opanować bicia serca. Zastanawiałam się, czy ta kobieta czuła to samo. Żaden inny nauczyciel nie zbliżył się do mnie tak bardzo, jak ona. Coraz głębiej wchodziła do mojego życia i bałam się, że kiedyś będzie zbyt późno, by z łatwością z niego wyszła.
Jadąc po raz drugi tym Mustangiem, spodziewałam się tak samo szybkiej jazdy jak miesiąc wcześniej. Pani Bakicu pozytywnie mnie zaskoczyła, jadąc z dozwoloną prędkością. Myślałam, że lubi docisnąć gaz, a raz nawet wyobraziłam sobie, jak ucieka przed zgrają policji.
- Inaczej zapamiętałam sposób, w jaki porusza się pani po drodze - powiedziałam, żeby przerwać panującą ciszę.
- Nie wyglądałaś na kogoś, kto wie, co się wokół niego dzieje - zaśmiała się. - Myślałam, że nie pamiętasz nic od wypadku aż do przyjazdu do lecznicy.
- Siedząc na tylnym siedzeniu w pani samochodzie, modliłam się tylko o to, żeby dojechać na miejsce w jednym kawałku - zaśmiałam się, a pani Bakicu razem ze mną. - Strasznie głupio wyszło. Po raz pierwszy widziała mnie pani, jak ląduję na masce pani samochodu.
- Nie ukrywam, przez chwilę myślałam, że nie żyjesz. - Pani Bakicu kolejny raz wybuchła śmiechem.
Gdy podjechałyśmy pod mój dom, zobaczyłam, że Dorian wyszedł z Bregiem przed dom. Znów przyjechał nas odwiedzić, a to oznaczało, że codziennie czekał na mnie nowy deser!
- O, skoro już tu pani jest, to musi pani poznać Brega! Jest pani bardzo wdzięczny za niezabicie go. - Wyszłam z samochodu, zanim moja nauczycielka zdążyła cokolwiek powiedzieć i zagwizdałam, by Brego do mnie podbiegł.
- Dzień dobry, pan musi być bratem Mileny? Jestem jej nauczycielką japońskiego, dużo mi o panu opowiadała.
Zwariuję przy tej kobiecie. Plotki miały zostać między nami, a ona właśnie wygadała się Dorianowi.
- Mam nadzieję, że jedynie dobre rzeczy - zaśmiał się mój brat i podał jej rękę na przywitanie. - Niech pani wejdzie do środka, nie będziemy stać w deszczu. Zrobiłem szarlotkę - dodał Dorian z łobuzerskim uśmiechem.
Miałam ochotę trzasnąć go w łeb. Czy on właśnie zaprosił moją nauczycielkę na obiad?! To znaczy, nie żebym nie chciała, ale to zdecydowanie za szybko!
- Bardzo chętnie, ale może innym razem. Mam jeszcze coś do załatwienia. - Pani Bakicu pożegnała się z nami, a ja patrzyłam jak odjeżdża tą samą drogą, którą mnie przywiozła. Wcale nie miała po drodze, a jednak zaproponowała mi podwózkę.