Pov Aidan:
Od paru dni siedziałem w domu. Nie chciałem widzieć Lukasa. Zbliżyliśmy się do siebie zbyt bardzo. Nie chciałem tak szybko zamieniać Matta kimś nowym. Może nawet nie chodziło o to. Po prostu bałem się, że skrzywdzę następną osobę. Nie chciałem krzywdzić Lukasa. Na prawdę go lubiłem. Zniknąłem jak zwykle. Od zawsze uciekałem od problemów. Miałem nadzieję, że po prostu o nich zapomnę. Nie miałem na nic siły. Siedziałem w swoim pokoju płacząc i paląc papierosy. Zazwyczaj nie płaczę, a na pewno nie przy kimś. Nie pokazywałem innym swoich emocji. Udawałem twardego. Chciałem, żeby tak myśleli.
Nie chciałem czuć. Chciałem uciec od wszystkiego. Wyszedłem z pokoju, szukając matki. Znalazłem ją oczywiście najebaną w kuchni. Nie miałem towaru więc poszedłem trochę inną ścieżką. Zabrałem butelkę wódki matki i wyszedłem z domu. Jak zwykle znalazłem się na cmentarzu. Usiadłem przed grobem Matta i zacząłem powoli wypijać ten okropny trunek. Nienawidziłem alkoholu. Siebie też nienawidziłem. Więc wlewam znienawidzony napój do znienawidzonego ciała. Wiele razy chciałem się zmienić. Naprawić swój styl życia. Zacząć ćwiczyć czy coś. Udawało mi się to przez max pare dni. Potem znów ćpałem.
- Poznałem kogoś, wiesz? - powiedziałem w stronę nagrobku.
- Jasne, że wiesz. Zapewne przyglądasz się moim czyną i myślisz jakim debilem jestem. Zawsze taki byłeś. - zaśmiałem się smutno. Wziąłem kolejny łyk.
- Lubię go. - kolejny łyk - On chyba też mnie lubi. - kolejny łyk - Chyba nawet się o mnie martwi. Zapewne nawet w tej chwili. Nie odzywam się już parę dni. Znowu. - kolejny łyk.
- Jestem pewien, że wyzywasz mnie tam, teraz. - kolejny łyk, a w moich oczach poczułem łzy.
- Tęsknię. - chciałem wziąć kolejny łyk, ale w butelce już nic nie było.
Nie czułem się inaczej. Dopóki nie wstałem. Kręciło mi się w głowie, a moje ciało się zatoczyło. Byłem wkurwiony, że zrobiłem to ze sobą. Nakurwiłem się jak świnia. Dokładnie tak, jak moja matka. Rzuciłem butelką, trafiając w drzewo obok. Roztrzaskała się na miliony kawałeczków.
Chwiejnym krokiem udałem się do wyjścia. Nie wiedziałem gdzie iść. Oddałem się intuicji.
Szedłem i szedłem, podniosłem głowę i ... o kurwa. Byłem pod domem Lukasa. Pojebało mnie chyba. Nie miałem innego wyjścia. Prędzej spałbym w rowie, niż jakoś wrócił do domu w takim stanie. Byłem żałosny. Jaki ja kurwa byłem żałosny. Nie wytrzymałem. Pare samotnych łez spłynęło po moich policzkach. Podszedłem do drzwi i zadzwoniłem dzwonkiem. Mam nadzieję, że chociaż mi ktoś otworzy.
Pov Lukas:
Nawet nie oczekiwałem wiadomości od Aidana. Przyzwyczaiłem się już do jego znikania. Zawsze wracał. Teraz też wróci.
Było już późno. Oglądałem serial. Nudziło mi się bez niego. Tym razem się o niego nie martwiłem. Byłem na niego zły. Ktoś dzwonił do drzwi ale nie dbałem o to. Babcia zaraz otworzy.
- Lukas! Otwórz drzwi! Mam całe ręce w cieście! - no zajebiście. Czemu dziadek nie mógł otworzyć?
Zszedłem na dół i otworzyłem drzwi. Japierdole, a ten czego tu szuka?
- Aidan? - spytałem ostrożnie, nie wyglądał zwyczajnie. Czy on płakał?
- Heejjjj - odpowiedział przeciągając litery.
CZYTASZ
W szumie wiatru
Teen FictionChłopak z miasta. Idealne życie, przyjaciele, miłość. Po wypadku mieszka na wsi u dziadków. Samotność zostaje nowym doświadczeniem. Czy poradzi sobie z dotychczas nieznanymi emocjami? Pokocha czy znienawidzi szum wiatru? Istnieje również ktoś jesz...