XVIII - Gdy brat zabija brata

580 66 275
                                    

⛔ erotyzm, przemoc ⛔ liczba słów: 10667

„Idąc wtedy tym szlakiem, a potem jeszcze ośnieżonym mostem, myślałem tylko o tym, żeby zdążyć przed północą. Nie myślałem o tym, że właśnie kogoś zabiłem i że trzymam w dłoni narzędzie zbrodni. A ty szedłeś za mną w ciszy śniegu, jakbyś pilnował, żebym się nie przewrócił. Zignorowałeś wszystko, co we mnie najgorsze."

— Irvin

✿✿ ✿✿ ✿✿

  1970 rok. Moskwa. Dom Nuriyevów.

  Mały, jasnowłosy chłopczyk siedział w swoim ogromnym pokoju pośród zabawek z drewna, nakręcanych korbką zwierzątek i bajek dla dzieci. Z dołu dochodziły głosy dorosłych, ale on nie zwracał na to uwagi. Odłożył kredki, które dostał od wujka Aristowa i wspiął się na biurko przylegające do okna. Chociaż dorosłym zdawało się to niemożliwe, to dla małego dziecka parapet był na tyle szeroki, że bez problemu na niego wszedł. Zerkał jasnymi, szarymi oczyma na niewielkiego kruka, który przysiadł na gałęzi wierzby naprzeciwko okna. Ptak kiwał żwawo głową, a jego czarne niczym małe węgielki oczka zdawały się patrzeć prosto na podglądacza; odbijać jego duszę w nieprzeniknionym, mrocznym szkiełku.

  Chłopiec po chwili zsunął się z parapetu na podłogę, wziął z półki jedną z książek i powrócił na miejsce pod oknem. Kruk wciąż tam był, nie uciekł i siedział nadal na tej samej gałęzi, zerkając w kierunku szyby. Położył książkę na swoich kolanach. Rozłożył. Zaczął szukać ptaka, który przypominał tego za oknem. Wiedział, że gdzieś już go widział. Przewracał kartę za kartą, aż w końcu natrafił na taką z obrazkiem czarnego stworzenia. Zaczął czytać tekst, bezbłędnie składając litery w słowa. Miał zaledwie pięć lat, a jednak potrafił dobrze czytać. Z powodu swojego słabego zdrowia nie mógł wychodzić na podwórze bez nadzoru i zgody rodziców, więc kiedy niania nie miała czasu mu czytać, uczyła go, by sam mógł to robić. Astma, z którą się zmagał od dawna przybrała nagle na sile po niebezpiecznym zapaleniu płuc. Mógł wtedy umrzeć i zdaniem lekarzy był teraz w stanie stracić życie nawet przez drobną infekcję. W obawie o jego zdrowie chłopczyk od pół roku nie wyszedł poza drzwi dużego domu. Był sam w rozległych pokojach. Czuł się opuszczony, a jedynym towarzystwem były dla niego zimne ściany, niańka i nauczyciel gry na fortepianie. Czasem, choć bardzo rzadko, odwiedzał go też sąsiad — chłopczyk w podobnym wieku, który mimo to wydawał się niezwykle dojrzały. Zaprzyjaźnili się, ale bez jego towarzystwa pięciolatek nauczył się wędrować samotnie po świecie ze snów pisarzy, po ich śladach i przepowiedniach, łapiąc kolejne słowa jak proroctwa. Zmieniał je w piękne pałace, różnobarwne lasy i tajemnicze stworzenia, które przypominały ludzi, lecz nimi nie były.

  Dla małego dziecka ptak zdawał się mitycznym stworzeniem wyrwanym z legend i baśni. Gdy tylko znalazł go na jednym z obrazków, spojrzał na kruka, potem na obrazek i znów na ptaka, uśmiechając się cichutko do swej dziecięcej wyobraźni. W niej zaś leciał na grzbiecie ogromnego, czarnego stworzenia, leciał daleko stąd, leciał na drugi koniec świata. Uwolnił się z ogromnego i pustego więzienia zamkniętej posiadłości. I kiedy zatracał się w tym marzeniu coraz bardziej i bardziej, niespodziewanie coś uderzyło w szybę, tym samym wyrywając go z wyimaginowanych podróży. Otworzył oczy i popatrzył raz jeszcze, ale kruka już tam nie było... Leżał za to niewielki, biały kamień na zewnętrznym parapecie. Chociaż miał zakaz, uchylił ostrożnie okno, żeby pochwycić kamyczek. Już sięgał po niego drobnymi palcami, gdy ktoś krzyknął z podwórka.

— Irvin! — Chłopiec wychylił się prawie do połowy i popatrzył w dół. — Chodź! Mam coś dla ciebie!

— Nie mogę wychodzić! — odkrzyknął bardzo cicho. Wciąż nie odzyskał pełni sił i nie mógł wydobyć z gardła głośnych dźwięków.

Codename: KAIN - tom 1 [bl] [dark romans]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz