.
- Dobrze wyglądam? - spojrzałam na granatową sukienkę i poprawiłam ją rękami.
- Wyglądasz dzisiaj świetnie. - pocałował mnie w policzek i zapukał do drzwi.
Po chwili otworzyły się a moim oczom ukazała się piękna, elegancka kobieta. Miała na sobie białą koszulę i czarne długie spodnie materiałowe. Do tego złote dodatki, które bardzo pasowały do jej urody. Poprawiła blond włosy i uśmiechnęła się w naszą stronę.
- Dean w końcu jesteście. - zaprosiła nas do środka i zamknęła drzwi. - Jestem Penelope, ty musisz być dziewczyną tego głupka. - podeszła do mnie i mocno przytuliła. Była mojego wzrostu może trochę wyższa.
- Bardzo miło mi panią poznać. Jestem Natalie. - kobieta wciąż mnie przytulała jakbym miała zaraz zniknąć.
- To ja się cieszę. Już myślałam, że po tamtym zerwaniu nikomu nie zaufa. - w końcu odsunęła się i mogłam zauważyć wyraz jej twarzy. Naprawdę się cieszyła, że mnie widzi.
- Mamo zostaw ją już. - upomniał ją Dean.
- Dobrze już dobrze. Chodźcie jeść, Ericka nie będzie. Został dłużej w Chicago. - ruszyła w stronę kuchni, skąd wydobywał się cudowny zapach pieczeni.
- Jak zawsze. Już się przyzwyczaiłem. - krzyknął za nią Dean. Najwidoczniej to nie pierwszy raz.
Kolacja minęła bardzo dobrze. Jedzenie było przepyszne i Penelope cały czas opowiadała przeróżne historie. Nie wiedziałam, że jej życie jest takie ułożone. Mimo, że często wyjeżdża ma zawsze wszystko pod kontrolą. Nathaniel jest jak mały robocik. Posługiwał się sztućcami lepiej ode mnie. Na koniec zaproponowałam, że pomogę w sprzątaniu, jednak Penelope natychmiast odrzuciła moją propozycję, tłumacząc, że i tak pomoc domowa zaraz przyjdzie.
- Nie było tak źle co? - spojrzałam na Deana, równocześnie zakładając płaszcz.
- Bardzo cię polubiła. Zresztą nie da się ciebie nie lubić. - niebieskooki uśmiechnął się do mnie.
- Nie przesadzaj już. Bryce już jest. Do poniedziałku. - pocałowałam go w policzek i odwróciłam się, żeby wyjść. Jednak chwycił mnie za rękę i przyciągnął do siebie.
- Trochę słabe pożegnanie. Nie sądzisz? - przybliżył swoje usta do moich i mocno wpił się wargami. Oddałam pocałunek i odsunęłam się. - Teraz lepiej.
- Muszę już iść.
....
Nigdy nie spodziewałam się jak to jest czuć tyle na raz. Serce mnie boli i jednocześnie nie mogę oddychać. Ciągle myślę tylko o nim. Każdy jebany szczegół mi go przypomina. Podobno pierwszej miłości nigdy się nie zapomina sęk w tym, ze nigdy nie był moją miłością. Był kimś więcej. Zaufanie dostaje się raz jeśli się kogoś zawiedzie to koniec. Możesz starać się robić wszystko, kurwa możesz być idealny ale zawsze druga zdradzona osoba pamięta błąd. Do końca. To jest niesprawiedliwe ale takie jest życie, niesprawiedliwe.Możemy myśleć że wiemy co robimy a tak naprawdę jesteśmy pionkami w czyjejś grze. Możemy myśleć, że ktoś nas kocha a tak naprawdę nawet nas nie lubi. Możemy komuś ufać a on może zdradzać nas na każdym kroku. Jednak osobie która wiele dla nas znaczy wybaczamy, nie zapominamy ale wybaczamy. Idealizujemy ją, dla nas jest niezwykła i nie ma żadnej skazy. Może nas krzywdzić a i tak wracamy do niej myślami w nocy pogrążeni w tęsknocie za tą osobą.
....Kiedy budzisz się ze snu masz dwie myśli. Cieszysz się ze koszmar się już skończył lub chcesz dalej śnić o niezwykłych rzeczach, które nasza podświadomość wykreowała.
Ja budzę się jeszcze bardziej zdezorientowana niż kiedykolwiek.
- Panienko śniadanie już gotowe. Panicz Bryce prosił żeby pani jechała z paniczem Tylerem, gdyż musi załatwić pewne sprawy przed szkołą. - usłyszałam głos Sylwii zza drzwi.
Przeciągnęłam się po paru minutach bezruchu i przemyśleń. Wstałam w końcu i od razu udałam się do łazienki. Ten dzień jest dzisiaj. Dokładnie mija rocznica. Może by tak powtórzyć zdarzenia z tamtego roku?
Po szybkim śniadaniu wyszłam przed dom, gdzie znajdował się samochód mojego starszego brata. Szybko podeszłam i wsiadłam do środka. Nie odezwał się ani słowem, tylko ruszył spod domu.
Spoglądałam na niego w trakcie jazdy i nie mogłam uwierzyć jak wyglada teraz moje życie.
- Byłam u Deana na kolacji z jego mamą. - nawet nie wiem po co mu to powiedziałam. Nie chciałam ale moja głowa chyba za wolno myśli.
- Wiem i co z tego? - nie spojrzał na mnie tylko wciąż uparcie patrzył na drogę.
- Nic. - odpowiedziałam cicho, zsunęłam się na fotelu i zamknęłam oczy.
....
- Dean nie sądzę, że to dobry pomysł. - powiedziałam odpalając samochód.
- Zaufaj mi. Delikatnie naciśnij pedał gazu i rusz. - instruował mnie powoli i spokojnie.
Po miesiącu proszenia się Brycea i Tylera o podwózki postanowiłam zdawać prawo jazdy. Miałam dosyć niezręcznej ciszy między mną a moim niby bratem. Zdałam egzamin pisemny jeszcze tylko praktyki zostały.
- To nie działa widzisz. - wskazałam na kierownicę, kiedy po raz kolejny zgasł mi silnik.
- Dobra koniec na dzisiaj, jutro znowu poćwiczymy. - wyjął kluczyki i wyszedł z auta. Zrobiłam to samo i zaraz wślizgnęłam się na miejsce pasażera.
- Nie wiem o co chodzi ale to mi nie wychodzi. Robię wszystko tak jak trzeba i kurwa nie działa. - zanim zorientowałam się, że przeklnęłam przy nim mogłam zobaczyć wyraz jego twarzy. Lekkie zdziwienie i dezorientacja. Prawie nigdy przy nim nie przeklinam. Mimo, że na codzień do Matta lub Brycea mówię głównie z przekleństwami dla Deana staram się tego oduczyć.
- Spokojnie. Odwiozę cię do domu a rano się widzimy w szkole tak? - skinęłam głową i westchnęłam.
Odwiózł mnie do domu i pojechał na plaże. Nie miałam ochoty mu towarzyszyć więc uznałam, że odpocznę w domu.
- Jestem! - krzyknęłam tak, żeby Bryce mnie usłyszał. Po chwili usłyszałam odpowiedź.
- Chodź do mnie.
Weszłam po schodach i bez pukania otworzyłam drzwi pokoju naprzeciwko mojego.
- Jak auto Deana? Ma jeszcze kółka? - żartował ze mnie odkąd rozwaliłam Mercedesa Jacka.
- Bryce ja się do tego nie nadają. Choćbym nie wiem ile ćwiczyła to zawsze panikuje i gówno z tego wychodzi. - usiadłam na łóżku i spojrzałam jak chłopak gra na komputerze w jakąś grę.