[17] OSTATNI ODDECH CODZIENNOŚCI.

230 18 288
                                    

☀☀☀

Zaśmiałam się perliście, ściskając się ramionami między dyskutującymi między sobą Thomasem i Minho. Obaj bezczelnie odcięli mi drogę do okna, więc musiałam nacieszyć się wlepianiem oczu w przednią szybę, z zębami zgrzytającymi o siebie na każdym zakręcie. Najpierw miałam ochotę ich obu przetargać za szmaty na miejsca obok, żeby przycupnąć sobie koło szyby i wlepiać oczy w rozciągające się widoki, ale jak na złość, żaden nawet nie miał zamiaru się ruszyć, zapierając się rękami i nogami. Plus był taki, że Tommy wreszcie się uśmiechnął, robiąc to najwidoczniej jakoś niekontrolowanie, bo zaraz wrócił znów do wpatrywania się przed siebie, ale ten jeden gest mi wystarczył, bym usiadła twardo na zadku, zadowolona z siebie jak nigdy dotąd.

Na dobrą sprawę, zastanawiało mnie przez długi czas, czy on w ogóle tak potrafił — uśmiechać się praktycznie bez powodu. Trochę kłuła mnie myśl, że nigdy nie przyszło nam po prostu posiedzieć i porozmawiać jak normalni ludzie, bez ucieczek, rozpracowywania spisków i wzajemnej niechęci. Ten etap minął już dawno, ale właśnie on zaprzepaścił nam szansę na zwykłe śmianie się do rozpuku albo chociaż siedzenie w ciszy, wiedząc, że przez tych kilka chwil możemy tylko milczeć. Życie jednak skutecznie waliło nam kłody pod nogi, najpierw podrzucając konflikty w Strefie, szukanie wyjścia i ujrzenie świata, na koniec przyprawiając nas o śmierć Chucka i odwiedziny DRESZCZU. To wszystko działo się szybko, zbyt szybko, bym nie zgubiła rachuby, po drodze tracąc też część siebie.

Uniosłam lekko kraniec ust w dziwnie smutnym uśmiechu, kiedy brunet zerknął na mnie kątem oka, zapewne dostrzegając, z jaką uwagą mu się przyglądam. Gdyby odłożyć na bok wszystkie niedokończone sprawy, może faktycznie zdobywaliśmy szansę na spokój. Nie chciałam rezygnować z tych wszystkich dzieciaków siedzących w DRESZCZU, nie chciałam rezygnować z Luke'a ani nie chciałam rezygnować z opłakiwania bliskich, ale nadzieja, jaka rozbłysnęła w moich oczach na widok parkującego tuż przed nami pojazdu, na moment przysłoniła wszystko inne.

Gorące powietrze uderzyło we mnie ponownie, kiedy drzwi otworzyły się z rozmachem, a podekscytowany Minho mało przez nie nie wypadł na łeb na szyję, popychając klamkę całym swoim cielskiem. Parsknęłam przez zaciśnięte usta, przybierając od razu w pełni poważną minę, gdy wzniósł na mnie swój urażony wzrok i uniosłam oba kciuki w górę, machając nimi przy swojej twarzy z niewinną miną, póki ten sam nie zaśmiał się przez nos. Brunet wyprostował plecy tak mocno, że przez moment to aż się skrzywił, popychając drzwi biodrem, aż te nie otworzyły się już całkowicie na oścież i skłonił się w pas z majestatycznym grymasem na twarzy, gdy próbowałam wyplątać się z pasów. Zamiast tego jednak walnął czołem w szybę tak nagle, że tym razem oplułam zapewne pół tapicerki, zanosząc się tak bezczelnym i głośnym śmiechem, że aż brzuch rozbolał mnie, jakbym co najmniej wylądowała na twardej ziemi.

— Prawie ci wyszło — odparłam, zasłaniając usta dłonią, żeby jakoś pohamować rozbawienie, gdy ten zaczął z boleścią masować swoje czoło zwiniętą pięścią. Nabrałam więcej tlenu w płuca, zatrzymując go tam, póki miałam jakiekolwiek szanse na nie parsknięcie nagle w przestrzeń i wygramoliłam się już całkowicie z nagrzanego pasa, tarmosząc przy tym doszczętnie swoje włosy, które i tak wyglądały, jakby co najmniej popieścił mnie piorun. — No z królewskiej rodziny to ty na pewno nie pochodzisz.

Wywróciłam oczami, kiedy chłopak szczęknął zębami z grozą, mimo to podając mi rękę, gdy z rozwiązanymi doszczętnie butami zeskoczyłam na ziemię. Przez tych kilkanaście minut zdołałam zapomnieć, jak bardzo raziło tu słońce i nie powiem, że tęskniłam za nim, bo nie tęskniłam ani trochę. Wykrzywiłam twarz w grymasie, palcami zasłaniając rażące mnie prosto w oczy promienie i zmrużyłam powieki, spoglądając na niego z wahaniem, kiedy ten przyglądając się mi przez dłuższą chwilę, uparcie nad czymś rozważał. Dosłownie słyszałam, jak trybiki pracują zażarcie w jego głowie, a uszami już mu parowało od nadmiaru pracy, nim nie pstryknął palcami, zaraz wycelowując jednym z nich we mnie.

SUFFERING · The Maze Runner: The Scorch Trials [2] ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz