Rozdział 27

778 35 0
                                    

Nie miałam pojęcia, w którym dokładnie momencie moje serce zaczęło bić zgodnie z biciem serca Mooda. Byłam z nim już dwa miesiące i na razie nic nie wskazywało na to, że coś ulegnie zmianie. Żyłam tu i teraz. Porywacz najwyraźniej zaczynał mi ufać, ponieważ w kuchni pojawiły się noże, a w szafkach nożyczki. Czyli prawie wszystko, co było potrzebne do popełnienia samobójstwa. Przez chwilę wpatrywałam się na nóż pozostawiony przez Mooda na blacie. Nie był mi potrzebny. Teraz już nie. I to za sprawą kogoś, kto tak naprawdę powinien być głównym prowodyrem w tej sprawie. Zrobiłam sobie kawę i w jej aromacie zaczęłam rozmyślać nad wszystkim, co do tej pory przeszłam. Nagle w nudnym, wręcz obrzydliwym życiu, pojawiło się światło. Ale takie wewnątrz. Pomijając brak okien w całym mieszkaniu. Byłam ciekawa, czy pani Antonina nadal pracuje w szpitalu, czy przez moje głupie posunięcie, musiała ją stracić. Myślałam o Pawle, czy wiedział, co się ze mną stało i o Adamie, który pewnie robił, co mógł, aby dowiedzieć się gdzie przebywam. I Michał... Na pewno bardzo to przeżył. Przypomniało mi się, jak do szpitala przynosił mi kwiaty. I wróciło w mojej pamięci jeszcze jedno... Tajemniczy mężczyzna, który do mnie przemawiał, gdy byłam w śpiączce.
Nie wiem dlaczego, ale nagle wszystko złożyło się w jedną całość. Musiałam tylko czekać, aż wróci mój wspaniały oprawca.

Rozległ się dźwięk podjeżdżającego samochodu. Po chwili zapukał i wymówił swoje imię. Trochę się ociągałam zanim założyłam opaskę i wzięłam sznury.

- Mood! - po raz drugi usłyszałam za drzwiami. Stanęłam więc przed nimi gotowa na konfrontację, którą pół dnia obmyślałam w głowie.

- Co tak długo, Mała? - zaczął sznurować moje ręce.

- Miałeś mi pomóc się stamtąd wyrwać. Nie musisz udawać, już wszystko wiem. Wiem Michał, że to ty. - wyszło ze mnie jak wiersz nauczony na pamięć. On milczał i w zasadzie nawet znieruchomiał przy zawiązywaniu moich rąk. Wiedziałam, że się nie mylę.

- Jaki kurwa Michał? - moje oczy poszerzyły się. Dobrze, że nie było ich widać.

- Michał, ochroniarz. - odwróciłam się przodem do niego. - To ty, jestem pewna.

- Majaczysz, Saro. Jadłaś coś dzisiaj? Czy tylko ta kawa, którą piłem z Tobą po drugiej stronie kamery? - znowu nie podobało mi się, jak szybko spławia moje słowa.

- Przyznaj się, proszę. - postanowiłam jednak nie dawać za wygraną.

Mood nie związał mi do końca rąk, czułam spory luz. Chwycił mnie za ramiona i zaczął przesuwać do tyłu, aż z impetem trafiłam plecami o ścianę.

- Co ty kurwa robisz? - niemal wrzasnęłam.

- Jeżeli zabolało to tak miało być. - usłyszałam nad głową. Był zdecydowanie wyższy i miał nade mną pełna kontrolę.

- Kretyn! Jeszcze śmiesz mi mó...

Przywarł ustami do moich. Próbowałam się odpychać, jednak on napierał mocniej. Wsunął język do wnętrza moich warg i bawił się środkiem, jakby należał do niego. Czułam jego język w każdym milimetrze. Przestałam walczyć i poddałam się chwili. Dłonią chwycił moje włosy, lekko odchylając głowę do tyłu. Całował mnie, jakby chciał połknąć. To było tak przyjemne, że w jednej chwili wargi dolne i górne były jednakowo mokre. Pragnęłam, aby nie przestawał. To był najlepszy pocałunek, jaki ktokolwiek mi podarował. Odsunął twarz, głośno dysząc. Ale i mój ciężko wydobywający się oddech był porównywalny do jego. Szybko porwał rękę z moich włosów i syknął:

- Chciałem sprawdzić, co jeszcze potrafi twój język, poza wystawianiem się do kamery.

Obruszyłam się. Sznurki spadły z moich rąk. Nie minęło parę sekund, jak wzięłam zamach, aby w niego uderzyć. Zatrzymał moją rękę w locie.

- Michał też tak całował? - przycisnął nadgarstek do ściany. I to samo zrobił z drugim. Delikatnie przywarł drugi raz do moich ust, tym razem dając subtelny, prawie bezdotykowy pocałunek. - Smakujesz obłędnie, Mała.

Nadal trudno mi było złapać oddech. Nie wiedziałam, jak odpowiedzieć na to wszystko. Z jednej strony byłam wkurzona, z drugiej... Ten pocałunek wart był zatrzymania niewyparzonego języka za zębami.

- Nie wiem, jak całuje Michał. - cicho szepłam.

Usłyszałam jak otwierają mu się usta do uśmiechu.

- I pewnie nigdy się nie dowiesz. - zabrzmiało to, jakbym zaraz miała zginąć. A może faktycznie był kimś, kto chciał zrobić za mnie to, co wcześniej chciałam ja?

- Odpowiesz mi tylko na jedno pytanie?

- Odpowiem. - jego ręce wciąż mocno trzymały moje nadgarstki. Byliśmy tak blisko. Czułam go prawie wszędzie. Zdawałam sobie sprawę, że mogłam go zapytać teraz o wszystko, o imię, o powód porwania, o to czy mnie znał przed porwaniem. Ale ważniejsze było dla mnie to, o czym nie umiałam dzisiaj zapomnieć.

- Kiedy leżałam w szpitalu w śpiączce... - przełknęłam głośno ślinę.

- Odpowiedź brzmi tak. - przerwał mi, nie wiedząc nawet, o co chciałam zapytać. - Słyszałaś wtedy mnie.

Moje serce zamarło. On mnie znał. Wiedział kim jestem.
Zabrał ręce, a moje luźno opadły wzdłuż ciała.

- Dlaczego więc? - znowu wypowiedziałam pytanie najciszej, jak potrafiłam. Byłam w takim szoku, że nie mogłam się opamiętać.

- Miało być tylko jedno pytanie, Saro. - upomniał mnie. Słyszałam jak idzie w stronę kuchni, lecz ja nie mogłam ruszyć. Miałam wrażenie, że zostałam przyklejona do podłogi i ściany.

- Usiądź, napijemy się czegoś.

- Nie wierzę... - nadal stałam w miejscu, a mój oddech był coraz cięższy. Mood podszedł do mnie, chwycił mnie za rękę i dopiero to sprawiło, że zrobiłam krok. Mętlik w mojej głowie rozwalił wszystko, co do tej pory układałam.

- Odpręż się,  Saro. Pogadajmy o czymś przyjemnym.

Spojrzałam w stronę, z której dochodził głos. Mood znieruchomiał i prawdopodobnie też patrzył na mnie. Było między nami tyle niewypowiedzianych słów, które tworzyły barierę. Z jednej strony Mood, z drugiej ja.

- Albo mnie uwolnij, albo mnie zabij. - łzę pochłonęła opaska.

Usiadł obok mnie i objął moje dłonie swoimi.

- Oczywiście, że cię uwolnię. Tylko jest na to za wcześnie. - ucałował moje dłonie i pewny siebie dodał. - A zabić, moja droga, to możesz jedynie ty mnie. I nieźle ci to idzie.

Zanim ujrzę (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz