Czułam się tu wyjątkowo bezpiecznie. Usiadłam na łóżku patrząc przed siebie.
-Wiedziałem, że tu będziesz.-Zamknął za sobą drzwi.-Zrobiłem Ci coś?-Zapytał odrazu.
-Nie, przepraszam.-Powiedziałam zażenowana swoim zachowaniem.
-Wszystko okej, co z ojcem?-Usiadł obok mnie.
-Powiedział, że jak jeszcze raz usłyszy coś takiego to więcej się nie zobaczymy.-Położyłam się.
-Nie musi o niczym słyszeć...
-Draco!-Walnęłam go w rękę.
-No co? Będziesz się przejmować? Przejdzie mu tak jak zawsze. Rozchmurz się, święta mamy.-Uśmiechnął się.
-Może i masz rację, ale tym razem on naprawdę był wściekły. Nawet rozmawiał z twoją matką.-Przełknęłam niepewnie ślinę.
-Dobrze, że nie z ojcem. A teraz chodź, bo musisz coś zjeść.-Wyciągnął rękę w moją stronę.
-Nie zejdę już. Nie uważasz, że to będzie niestosowne?-Zapytałam.
-Nie.-Wzruszył ramionami.
-Nie zejdę.-Uparłam się.
-Jak przyjadą Greengrasowie to i tak będziesz musiała zejść. Pójdę Ci po coś do jedzenia.-Westchnął.
-O której będą?-Zatrzymałam go.
-Koło godziny obiadowej. Trzynasta albo czternasta.-Powiedział po czym wyszedł.
Nie byłam zadowolona z ich przyjazdu. Obiad jak i kolacje musieliśmy spędzić razem, nie wspominając już o otwieraniu prezentów. Tęskniłam za Astorią pomimo wszystko. Przyjaźniliśmy się przez kupę czasu, a nagle z czasem wszystko się rozpadło. Wybrała towarzystwo puchonów. Nie miałam nigdy nic do tego, nie wyróżniałam nigdy domów, ale ona się od nas odsunęła, znalazła się w innym świecie.
-Mam tu naleśniki i... tosty.-Wszedł zamykając drzwi nogą.-Nie chce nic mówić, ale nasi rodzice o nas rozmawiają.-Jego twarz się wykrzywiła.
-Co dokładniej?-Wzięłam dwa talerze na łóżko.
-Mój ojciec coś w stylu, że jak zrobię dzieciaka to mnie w tym domu nie chce przez co zaczął się kłócić z mamą.-Usiadł na łóżku głośno wydychając powietrze.-Is też wtrąciła się w tą rozmowę co nie wyszło jej na dobre, bo ojciec wytknął jej, że zaszła w ciąże przez co znowu się pokłócili, ale też powiedziała, że twój ojciec jest zbyt nadopiekuńczy co nie zmienia faktu, że nie powinnismy.-Wywrócił oczami.
-Może i...-Zatrzymałam się kiedy usłyszałam otwieranie drzwi.
-Przepraszam jejku.-Podbiegła do mnie Bell.-Mogłam zostawić to na później, naprawdę tak przepraszam.-Przytuliła mnie z całej siły do siebie.
-Macie duże problemy?-Wszedł do środka Zabini.
-Drzwi.-Mruknął Draco.-Trochę.
-Przejebane.-Pokręcił głową.
-Jesteś bardzo zła?-Zapytała dziewczyna patrząc na mnie.
-Nie, wszystko jest okej, ale mogłaś się z tym wstrzymać.-Powiedziałam.
-Ty.-Spojrzała na Draco.-Masz szczęście, że rodzice śpią na drugim końcu korytarza.-Warknęła.
-Ale...
-Nie Draco, powinieneś pomyśleć.
-Daj spokój, ja równie dobrze mogłam o tym pomyśleć, a tego nie zrobiłam.-Strąciłam ją w ramię.-Stało się tak? Nie cofniemy czasu.-Wzruszyłam ramionami.
CZYTASZ
A może jednak jestem inna?|| D.M
FanfictionA co gdyby Severus Snape miał dwie córki, a Lily Potter wciąż żyła? Elizabeth Eileen Snape ma na głowie więcej niż sama do tych czas myślała. Żyje w jednym wielkim kłamstwie które prędzej czy później wyjdzie na jaw. ⚠️Pierwsze rozdziały są bardzo...