Part thirty nine

287 9 0
                                    

Czułam się tu wyjątkowo bezpiecznie. Usiadłam na łóżku patrząc przed siebie.

-Wiedziałem, że tu będziesz.-Zamknął za sobą drzwi.-Zrobiłem Ci coś?-Zapytał odrazu.

-Nie, przepraszam.-Powiedziałam zażenowana swoim zachowaniem.

-Wszystko okej, co z ojcem?-Usiadł obok mnie.

-Powiedział, że jak jeszcze raz usłyszy coś takiego to więcej się nie zobaczymy.-Położyłam się.

-Nie musi o niczym słyszeć...

-Draco!-Walnęłam go w rękę.

-No co? Będziesz się przejmować? Przejdzie mu tak jak zawsze. Rozchmurz się, święta mamy.-Uśmiechnął się.

-Może i masz rację, ale tym razem on naprawdę był wściekły.  Nawet rozmawiał z twoją matką.-Przełknęłam niepewnie ślinę.

-Dobrze, że nie z ojcem. A teraz chodź, bo musisz coś zjeść.-Wyciągnął rękę w moją stronę.

-Nie zejdę już. Nie uważasz, że to będzie niestosowne?-Zapytałam.

-Nie.-Wzruszył ramionami.

-Nie zejdę.-Uparłam się.

-Jak przyjadą Greengrasowie to i tak będziesz musiała zejść. Pójdę Ci po coś do jedzenia.-Westchnął.

-O której będą?-Zatrzymałam go.

-Koło godziny obiadowej. Trzynasta albo czternasta.-Powiedział po czym wyszedł.

Nie byłam zadowolona z ich przyjazdu. Obiad jak i kolacje musieliśmy spędzić razem, nie wspominając już o otwieraniu prezentów. Tęskniłam za Astorią pomimo wszystko. Przyjaźniliśmy się przez kupę czasu, a nagle z czasem wszystko się rozpadło. Wybrała towarzystwo puchonów. Nie miałam nigdy nic do tego, nie wyróżniałam nigdy domów, ale ona się od nas odsunęła, znalazła się w innym świecie.

-Mam tu naleśniki i... tosty.-Wszedł zamykając drzwi nogą.-Nie chce nic mówić, ale nasi rodzice o nas rozmawiają.-Jego twarz się wykrzywiła.

-Co dokładniej?-Wzięłam dwa talerze na łóżko.

-Mój ojciec coś w stylu, że jak zrobię dzieciaka to mnie w tym domu nie chce przez co zaczął się kłócić z mamą.-Usiadł na łóżku głośno wydychając powietrze.-Is też wtrąciła się w tą rozmowę co nie wyszło jej na dobre, bo ojciec wytknął jej, że zaszła w ciąże przez co znowu się pokłócili, ale też powiedziała, że twój ojciec jest zbyt nadopiekuńczy co nie zmienia faktu, że nie powinnismy.-Wywrócił oczami.

-Może i...-Zatrzymałam się kiedy usłyszałam otwieranie drzwi.

-Przepraszam jejku.-Podbiegła do mnie Bell.-Mogłam zostawić to na później, naprawdę tak przepraszam.-Przytuliła mnie z całej siły do siebie.

-Macie duże problemy?-Wszedł do środka Zabini.

-Drzwi.-Mruknął Draco.-Trochę.

-Przejebane.-Pokręcił głową.

-Jesteś bardzo zła?-Zapytała dziewczyna patrząc na mnie.

-Nie, wszystko jest okej, ale mogłaś się z tym wstrzymać.-Powiedziałam.

-Ty.-Spojrzała na Draco.-Masz szczęście, że rodzice śpią na drugim końcu korytarza.-Warknęła.

-Ale...

-Nie Draco, powinieneś pomyśleć.

-Daj spokój, ja równie dobrze mogłam o tym pomyśleć, a tego nie zrobiłam.-Strąciłam ją w ramię.-Stało się tak? Nie cofniemy czasu.-Wzruszyłam ramionami.

A może jednak jestem inna?|| D.MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz