-Co ze mną jest nie tak?- wrzasnął, nie dbając o to, że kogokolwiek obudzi.- Próbujecie mi wmówić, że jestem kimś innym, że łączy mnie cokolwiek z Harper!
-Martwimy się o ciebie, ty idioto! Nie widzisz tego, ale z dnia na dzień się zmieniasz i odsuwasz od wszystkich, łącznie ze Stevem.
-To dlaczego on ze mną nie pogada?
-Rozmawialiście przecież- powiedziała już o wiele spokojniejszym głosem, próbując się lekko uśmiechnąć i złapać go za rękę. Bucky się jedynie cofnął w kierunku ściany, bojąc się jej dotyku.
-Tasha, jestem najstarszym z was i życie mnie wychowało. Straciłem rodzinę, przyjaciół, świat który znałem. Nie mogę spać po nocach, bo ciągle śnią mi się koszmary, widzę każde z morderstw, które popełniłem. Nat, jestem cholernym mordercą i każde z was ma to z tyłu głowy- powiedział, a w jego oczach, ku zdziwieniu jego, jak i dziewczyny, pojawiły się łzy.- Nigdy nie będę dla was tym zwykłym chłopakiem z Brooklynu, który uwielbiał jeść śliwki, który chciał się zakochać i kiedyś stworzyć rodzinę. Nigdy dla nikogo nie będę sobą, a to jest jedyne, czego pragnę. Zostawić za sobą przeszłość.
-Przecież...-zaczęła kobieta, jedna Bucky przerwał jej machnięciem dłoni.
-Cokolwiek byście robili, to wszystko zawsze będzie ze mną, ale nie dla Harp. Dla niej przeszłość naprawdę nie ma znaczenia. Dla niej liczę się tylko ja i mój charakter. Wy traktujecie mnie z dystansem. A najgorsze w tym jest to, że ja to wszystko psuję. Stopuję wszystkie uczucia które dostaję, które czuje. Staje się wrakiem człowieka na własne życzenie- powiedział, a z jego oczu poleciały kolejne łzy.- Nat, ja się boję- powiedział i czuł się niczym małe dziecko. Nie przeszkadzało to jednak Natashy, która otworzyła ramiona i przyciągnęła go do siebie, przytulając i pozwalając by płakał w jej ramię. Nic nie mówiła, bo wiedziała, że to w niczym nie pomoże, po prostu przy nim była i go wspierała. Trwali tak być może dziesięć minut, to Bucky dyktował zasady i kiedy on się odsunął, to złapała go za rękę.
-Jestem przy tobie staruszku i nie pozwolę ci się krzywdzić- uśmiechnęła się lekko i składając pocałunek na jego policzku, pociągnęła go w stronę pokoju Harper. Zatrzymała ich przed nim i wytarła twarz chłopaka, ku jego zdziwieniu.- Jesteś silny, ale skoro coś się w twoim sercu dzieje, to nie ukrywaj tego i pozwól sobie być zwykłym narwańcem. Wierzę w ciebie- dodała, o wiele ciszej i otworzyła drzwi. W pokoju zastali siedzących na łóżku Harper i Petera, którzy oglądali jakiś przypadkowy film w telewizji.- Koniec tego dobrego- zarządziła.- Młody, wypad spać, chyba, że wolisz iść do szkoły. Harper, ty spróbuj jeszcze zasnąć, weź leki i zjedźcie śniadanie- dokończyła przemowę, uśmiechając się znowu. Poczekała na Parkera, który mówił coś przyjaciółce na ucho i razem wyszli z jej pokoju. Została sama z Buckym, który oparł się o ścianę i udawał, że czyta opis pierwsze lepszej książki z jej półki.
-Nie mam pojęcia czyje to książki, tą zaczęłam jednak czytać jeszcze przed wyjazdem- powiedziała i chwiejnym krokiem wstała z łóżku. Podeszła do Barnesa i odebrała mu przedmiot z rąk, odkładając go na miejsce. Poprawiła wszystko na szafce, tak, by panował tam idealny porządek i odwróciła się przodem do chłopaka.- Słuchaj...- zaczęła, jednak nie zdążyła dokończyć, bo mężczyzna wtulił się w nią bez słowa. Dziewczynę początkowo to zdziwiło, jednak uważała to za miłe i, choć się do tego głośno nie przyznała, potrzebowała tego.- Czy coś się stało?
-Martwiłem się o ciebie- wypalił Bucky bez zastanowienia i oddziwo tego nie pożałował. Wręcz przeciwnie, cieszył się, że powiedział to na głos.
-Czyli zakopujemy nasz topór wojenny?
-Ufam ci Harp i jeśli będzie trzeba, to pójdę za tobą w ogień- zadeklarował mężczyzna i odsunął się od dziewczyny.- Faktem jest jednak to, że jak tylko odleci Fury, to mam ci zrobić śniadanie i nafaszerować lekami, a teraz masz się przespać- powiedział dziwnie podekscytowany, na jednym oddechu. Brunetka zaczęła się chichotać, a widząc jego zdezorientowaną minę, śmiać w głos. James szybko poszedł jednak w jej ślady i po chwili oboje leżeli na łóżku i wpatrując się w sufit, żartowali i na przemiennie opowiadali sobie coraz to nowsze kawały. W pewnym momencie Bucky podniósł się z łóżka i zaczekał, aż brunetka zrobi to samo. Spojrzał jej w oczy i położył swoją dłoń na jej policzku. Adrenalina buzowała w jego żyłach i w tym momencie się nie kontrolował. To jego serce dyktowało ruchy, a nie rozum. Przyciągnął ją do siebie i uśmiechając się, wyszeptał- Cholera Harp, nawet nie wiesz jaka piękna jesteś- powiedział i znowu przybliżył ją do siebie. Ta jednak nie pozostała mu dłużna i odsuwając się na chwilę, weszła na jego kolana. Patrzyli na siebie i zatracali się w sobie, nie zwracając uwagi na cały Boży świat. W tym momencie liczyli się tylko oni. Harper przysunęła się do niego. Ich ciała mocno przylegały do siebie, doskonale się czuli. Wiedzieli, że jeśli cokolwiek się teraz między nimi zacznie, to nie będą w stanie tego zatrzymać. Już teraz im się to nie udawało. Brunetka położyła swoje ręce na jego ramionach i zaczęła robić na nich kółeczka. Przyglądała się metalowej ręce i nie obchodziło ją, że mogłoby być to nie uprzejme. Teraz był ich czas i wszystko mogli sobie wybaczyć. Popełniali błędy i uczyli się na nich.
-Niech cię szlag sierżancie Barnes- powiedziała ze śmiechem dziewczyna i przybliżyła swoją twarz do jego. Dzieliły ich milimetry i jeden ruch mógł zmienić wszystko, co się do tej pory wydarzyło. Bucky mając już dość czekania na nią, przeniósł swoją dłoń na tył jej głowy.
-Niech się szlag Jones- powiedział i już chciał ją pocałować, jednak ktoś wparował do pokoju. Harper przestraszyła się drzwi i chcąc się odsunąć od Bucky'ego, spadła z jego kolan z głośnym hukiem uderzając o podłogę. Mężczyzna wypowiedział pod nosem parę rosyjskich przekleństwem i podniósł się z łóżka, klękając przy leżącej nastolatce.
-O mój Boże, przepraszam- usłyszeli głos Wandy, ostatniej osoby, której się tu spodziewali. Spojrzeli na nią ze wściekłym wyrazem twarzy, czekając na to, co powie. Kobieta spojrzała na nich żałośnie i formując na twarzy coś na rodzaj uśmiechu, dodała:- Fury przyleciał trochę szybciej i chce, żebyś mu pomógł, potem Tony ma jakąś sprawę- powiedziała i spuściła głowę.
-Zostań przy Harper- zarządził szatyn i wyszedł z pokoju, nie mówiąc nic więcej.
-Niech cię szlag, Barnes- wyszeptała niesłyszalnie młodsza czarownica i podniosła się z podłogi.
CZYTASZ
Destruction ||Avengers||
Fanfiction-Ciebie może tego nie nauczyli, ale mi dobrze wpoili, że prawdziwy żołnierz zawsze jest uzbrojony- powiedział. -Nigdy więcej się z nim nie pokłócę- powiedział z przestrachem starszy facet, słysząc jego komentarz o broni. Kobieta, siedząca po jego l...