(3)

676 31 4
                                    

Gdy taksówka się zatrzymała para wysiadła z pojazdu. Pierwsze co przykuło uwagę dziewczyny to budynek przed nimi. Zmarszczyła brwi i spojrzała na Five.
- Co robimy w domu towarowym?- spytała dobiegając do niego ponieważ szybko ruszył do przodu.
- Zaraz zobaczysz- teleportował ich do środka pomieszczenia i zabrał latarkę z półki. 
Mimo, iż było jeszcze jasno w środku panowała ciemność, zważywszy na to, że było o tych godzinach zamknięte. Ciemnowłosa zabrała drugą latarkę i ruszyła za chłopakiem, lecz gdy zobaczyła wiszącą na wieszaku bluzkę, która jej się spodobała, natychmiast sprawdziła cenę.
- Stówa! Za zwykłą bluzkę!? No chyba ich pojebało- zerwała cenę chowając ciuch do plecaka. Jedyne co dało się usłyszeć to chichot zielonookiego, który szybko ucichł. Szarooka zabrała jeszcze parę ubrań i zasunęła suwak podchodząc do bruneta, który patrzył na manekin.
- Po co ci ten plastik?- zmarszczyła brwi zaskoczona.
- Plastik?!- zdenerwował się.
- Tak? Z tego jest zrobiona, patrz nawet się nie rusza, nie mówi i nie oddycha- powiedziała lekko dźgając manekin palcem.
- Możesz jej nie obrażać!? Ona też ma uczucia co! Pomyślałaś o tym, że jesteś od niej gorsza?! Nie?! Szkoda bo to sama prawda!- nakrzyczał na nią.
Dziewczynie zrobiło się przykro, ponieważ myślała, że dobrze się dogadują. Naglę zauważyła dwójkę ludzi w maskach z bronią, więc szybko szarpnęła chłopaka za mundurek przez co wylądowali na zimnej podłodze, a nieznajomi zaczęli strzelać. Five teleportował się, zostawiając ją samą przez co wkurzona przeczołgała się za podłużny stojak z wiszącymi na nim ubraniami. Przemieszczała się powoli oraz wykorzystała swój talent bezszelestnego poruszania. Co jakiś czas widziała niebieskie światło, które szybko znikało. Znalazła metalową łopatkę, którą szybko podniosła i znalazła się szybko za jednym z napastników. Po posturze i otyłej sylwetce poznała, że to mężczyzna. Dźgnęła go łopatką w szyję, lecz nie dało to zbyt wiele przez grubą maskę. Szybko schowała się za kolejny regał unikając strzałów. Zauważyła jak chłopak wykorzystuje moment, narażania jej życia i zabiera plastikową lalę. Zdenerwowana popchnęła regał na podchodzącą do niej parę, szybko uciekając. Usłyszała dźwięk syren policyjnych i zobaczyła jak napastnicy powoli wstają. Pośpiesznie zabrała swój plecak, wybiegając. Zobaczyła draśnięcie kulą na jej ramieniu, lecz ignorując ból wskoczyła do śmietnika. Uchyliła lekko drzwiczki widząc jak towarzysze wybiegają. Ustali w miejscu, zdejmując maski. Dziewczyna widząc twarz kobiety, ponieważ mężczyzna stał tyłem do niej rozszerzyła oczy. Gdy uciekli wyskoczyła przebierając się w ukradzione ubrania, aby tak nie śmierdzieć. Ustała na ulicy i zastanawiała się gdzie ma pójść. Nie chciała wracać do domu. Bała się, że ojciec zrobi jej krzywdę lub, że ona jemu ze względu na brak wyboru. Słońce powoli zachodziło, a ciemnowłosa nie miała ze sobą żadnej kurtki. Idąc jedną z cichszych ulic, niespodziewanie poczuła ostry ból tyłka oraz ramienia. Otworzyła oczy widząc jak leży na chodniku, a nad nią stoi dorosły, lecz młody brunet. 
- Uważaj jak chodzisz łamago!- warknął zdenerwowany w jej stronę.
Już chciała coś powiedzieć, ale brakowało jej sił. Powoli się podniosła i złapała za bolącą głowę.
- Boże biedna- usłyszała nieznany jej głos, nie wiedząc skąd pochodzi- powiedział bym Klausowi co dzieje się z Rosalie, ale oczywiście musiał się uchlać- ponownie odezwał się męski głos- jak jej pomóc?- prowadził spanikowany, monolog.
- Dziękuję ale nie potrzebuję pomocy- spojrzała na azjatę przed nią.
- C-co??- zdziwił się.
- Coś nie tak?- zapytała zaintrygowana.
- W-widzisz m-mnie?- spytał zdekoncentrowany.
- Tak?- zmarszczyła brwi- Przepraszam to jakiś żart? Nieśmieszny- minęła go idąc dalej.
- Hej! Czekaj, proszę!- naglę pojawił się przed nią.
- Ja...nie ważne. Mam już dość teleportujących się kretynów- ominęła go, lecz znowu pojawił się przed nią.
- Racja z Five jest dupek- spojrzał jej w oczy- nazywam się...- zaczął, natomiast szarooka mu przerwała.
- Ben Hargreeves- rozszerzyła oczy.
- Tak...- podrapał się nerwowo po karku- jakim cudem mnie widzisz? Zdaję się, że mówili ci o mnie...- spuścił wzrok na swoje czarne buty, lecz po chwili ponownie na nią spojrzał.
- Nie wierzę- złapała się za głowę- następna moc- westchnęła przygryzając wargę.
- N-następna? To znaczy, że jesteś jedną z nas?- zdziwił się.
- Tak. Opowiem ci wszystko i zademonstruję moce jeśli nie powiesz Klausowi- spojrzała na niego błagalnie, że nie potrafił jej odmówić.
- Dobrze, tylko idź do akademii! Zginiesz tu!- zdenerwował się.
- Zaraz dojdę- ominęła go i weszła do lasu.
- To nie jest dobry pomysł. Zaraz coś cię zabije albo się przeziębisz lub umrzesz z głodu- wyliczał zaniepokojony.
- Czemu się tak o mnie martwisz?- zatrzymała się patrząc na niego.
- Dawno z nikim oprócz Klausa nie rozmawiałem. Fajnie znowu z kimś pogadać. Kogoś poznać- spuścił wzrok.
- Przykro mi- wyciągnęła do niego rękę i ku ich zdziwieniu dotknęła jego ramienia.
- Yyy Rosalie?- spojrzał przerażony na jej dłoń.
- Tak czuję cię- rozszerzyła oczy zabierając rękę.
- Jak?!- spytali w tym samym momencie.
- Klaus tak nie potrafi- powiedział i ujął jej dłoń w swoją- ha niesamowite- ucieszył się- czy...czy mogę cię przytulić?- spytał.
Dziewczyna w odpowiedzi podeszła do bruneta i wtuliła w jego klatkę piersiową.
- Niezwykłe, gdy mnie dotykasz czuję twój zapach, uścisk, powiew zimnego wiatru- zadowalał się na głos.
- A ja twoje ciepło- wzmocniła uścisk.
- Przy najmniej mogę cię ogrzać- uśmiechnął się sam do siebie i podniósł ją jak pannę młodą.
- Ben co robisz?- zapytała zaskoczona.
- Zaniosę cię. Żebyś się już nie przemęczała i było ci ciepło. Prowadź- zażądał na koniec ruszając we wskazanym kierunku.
Gdy dotarli brunetka weszła po wiszącej drabince do dość dużego domu na drzewnie. Gdy weszła zobaczyła ciemnookiego siedzącego na jednej z poduszek. Cały czas jej się przypatrywał co wyjątkowo jej nie przeszkadzało. Dobrze się czuła w towarzystwie azjaty. Mimo iż słabo go znała czuła, że może mu się wygadać. Szczerze gdy się zastanawiała wolała towarzystwo ciemnowłosego od Five i reszty nie licząc Klausa z którym również dobrze się dogadywała. Ben ją doceniał, nie jak zielonooki, który zostawił ją ranną w domu towarowym z dwoma groźnymi zabójcami.
- Okej najpierw opatrzymy ci rany, a potem coś zjesz oraz wypijesz i pogadamy- uśmiechnął się czuło w jej stronę szukając apteczki.
- Tu ją mam- wyciągnęła spod koca dość duże pudełeczko.
Ben, natychmiast zjawił się obok niej i opatrzył rany. Zjadła jeszcze świeży serek i napiła się wody. 
- Dzięki- odezwała się gdy okrył ją szczelnie kocem.
- Drobiazg- zaśmiał się miło.
- Więc...-zaczęła odgarniając włosy- potrafię gadać z duchami, co już wiemy- zagryzła od środka policzek- jestem niewidzialna, mogę zrobić to- wyciągnęła dłonie i stworzyła sopel lodu.
- Lód?- zdziwił się.
- Tak- odpowiedziała lekko zmieszana- myślałam, że umiem zrobić coś z wodą, ale nic z tego nie wyszło. Umiem kontrolować elektryczność, dzięki której i przemieszczać, lecz to sprawia ból oraz kontrolować umysł, trochę podobne do mocy Alison- wywróciła oczami.
- Fantastyczne- przybliżył się.
- Może...- odezwała się lekko niepewnie- spróbujemy nauczyć się czego więcej?- spytała.
- To znaczy?- zmarszczył brwi.
- Skoro umiem cię dotknąć, a Klaus nie to może mogę cię jeszcze pokazać albo sprawić, abyś odczuwał dotyk innych i przedmiotów, kto wie może nawet- zawiesiła się na chwilę- ożywić- dokończyła zawstydzona.
- Okej spróbujmy- powiedział pewnie z lekką ekscytacją w głosie.
- Tylko nie wiem jak- podrapała się po karku.
- Akceptuję każdą formę ćwiczeń- uśmiechnął się słodko, lecz wyraz jego twarzy zastąpił grymas bólu- ał!- oburzył się patrząc jak dziewczyna zasłania dłońmi usta i nos, ale po chwili wybuchnął niekontrolowanym śmiechem, a Rosalie do niego dołączyła.
-W-wybacz...c-chciałam...zobac-czyć...c-czy...po-oczu-ujesz- powoli się uspokajała.
- P-przecież...w-wyraziłem z-zgod-dę- odpowiedział przez śmiech.
- Dobra koniec- spoważniała tak samo jak chłopak, lecz gdy na siebie spojrzeli ponownie zaczęli się głośno śmiać.
Gdy już przestali ciemnowłosa stworzyła kulkę lodu i rzuciła w chłopaka. Na początku jej się nie udawało, lecz z czasem azjata złapał dwie na szesnaście kul.
- Jest dobrze, wynik pozytywny- pokazała kciuki do góry.
- Może teraz spróbujesz pokazać mnie światu?- spytał rozbawiony.
- No dobrze, spróbujemy- stworzyła lodowe lusterko i ustawiła tak aby chłopak się odbijał.
Na początku próbowała sobie to wyobrazić. Że Ben jest widoczny, lecz to nie poskutkowało. Brązowooki złapał ją za rękę by dodać otuchy, a gdy spojrzał w lustro rzeczywiście się widział.
- O boże- rozszerzył oczy.
- C-co? Zrobiłam ci krzywdę?!- zdenerwowała się.
- N-nie, tylko. Rose ja się widzę. Pierwszy raz od dawna. Jak urosłem- złapał się za policzek.
- Przystojniak z ciebie co?- pokazała szereg białych zębów patrząc w jego oczy.
- Hhahahah tak d-dziękuję- zaśmiał się rozbawiony.
- Późno już i jestem troszkę zmęczona- przeciągnęła się słysząc jak strzeliła jej kość.
Wciągnęła drabinkę i zgasiła lampki. Położyła się na trochę zakurzonym materacu i przykryła kocem trzęsąc z zimna. Nagle poczuła dodatkowe ciepło i męskie ramiona oplatające jej talię oraz mały nosek w swoich włosach. Wtuliła się mocniej w azjatę i pogrążyła w krainie snów.

~

Dzień dobry kochani! Jak mija wam poranek? Mi całkiem znośnie. Przepraszam za błędy, które mogły się pojawić. Miłego dnia!!

Krwawy pocałunek// Five HargreevesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz