Rozdział LXXVI: Angie mówi prawdę

259 10 0
                                    

- Leon... - wydusiłam i go przytuliłam.

- To znaczy tak? - Zaśmiał się.

- Tak.

- Chodź do parku, powiesz mi co się stało. - Wbiłam wzrok w ziemię.

- Chodzi o mnie?

- Po części, ale... Musze komuś resztę powiedzieć. Nie wiem co mam robić, czy mam coś w ogóle robić...

- Chodź. - Podał mi rękę i podszedł do motoru, który zostawił przy ulicy.

- O, nie... - zaczęłam.

- Nie zostawię go tutaj! Violetto...

- Dobrze, niech ci już będzie. - Westchnęłam i jakimś dziwnym cudem, samej udało mi się wsiąść na motor i założyć kask.

Jechaliśmy co najwyżej parę minut. Leon zatrzymał się w jakiejś części parku, której nie znałam. Przeszliśmy kawałek i usiedliśmy na ławce.

- Co się stało? - zapytał łagodnie, a ja nie wiedziałam od czego zacząć.

- Najpierw muszę powiedzieć ci coś innego i się musisz zgodzisz.

- O co chodzi?

- Wracasz do programu - powiedziałam, a on pokręcił głową.

- Nie, oddałam tobie miejsce, bo na nie zasługujesz. Ja mam jeszcze motory...

- Leon! Ja też wracam do programu! - Zmarszczył brwi.

- Jak to?

- Marotti ciągle przychodził do mojego domu prosić, abym wróciła do programu, bo wywołałam zamieszanie. Najpierw się zgodził, żebyśmy oboje wrócili, ale...

- Ale?

- To znaczyło wykluczenie jednego uczestnika z najmniejszą ilością głosów...

- Czyli?

- Diego'a. - Leon spuścił głowę.

- Co do tego co ci mówiłem... Byłem zły na siebie... Ale on chyba nie jest już taki, że pewnie próbował cie pocałować czy coś. - Leon się zaśmiał, bo nie wiedział nic.

- Leon. - Chwyciłam nerwowo jego rękę, a on zamarł.

- Pocałował cię?

- Próbował... Podczas próby. - Spuścił głowę.

- To moja wina.

- Nie, nieprawda... Ale to nie tym się martwię. - Podniósł głowę.

- Bo... Ja widziałam jak tata pocałował Angie - wydusiłam.

- Twój tata? - Kiwnęłam głową. - Angie?

- Tak.

- Angie, która jest zaręczona z Pablo'em? - Znowu kiwnęłam głową.

- A on nic nie wie...

- Rozmawiałaś z tatą albo Angie?

- Tak, ale to nic nie dało. Angie miała powiedzieć Pablo'owi , a potem stwierdziła, że nie może, bo był szczęśliwy i reality...

- Musisz z nią jeszcze raz porozmawiać. Nie może go okłamywać.

- Wiem....- powiedziałam i zadzwonił mój telefon. Dzwoniła Angie. Odebrałam:

- Halo? 

- Violetta? - zapytała nerwowo w słuchawce.

          

- Tak. Angie. Coś się stało? 

- Powiedziałam mu, Violu. - Załkała do słuchawki.

- Pablo'owi?

- Tak... - W jej głosie było słychać, że płacze.

- Angie, gdzie jesteś? 

- Przed Studio'iem. 

- Poczekaj tam - zarządziłam i się rozłączyłam.

- Dzwoniła Angie? - zapytał Leon.

- Tak.

- To gdzie mamy jechać? - Spojrzałam na niego.

- No, co? Nie każ Angie tyle czekać.

- Masz rację, chodźmy - powiedziałam i poszliśmy do jego motoru.

Stąd do Studio'a było bardzo blisko, chociaż nie wiem dlaczego wcześniej tamtej części parku nie odkryłam.

Kiedy zeszłam z motoru i zauważyłam Angie siedzącą na ławce z twarzą w dłoniach, podbiegłam do niej.

- Angie! - krzyknęłam i usiadłam koło niej. Podniosła głowę i z załzawionymi oczami spojrzała na mnie.

- Co ja zrobiłam? - wydusiła.

- To nie twoja wina, Angie. To...

- Nie, Violu. Moja też. - Nie wiem co miała przez to na myśli, ale postanowiłam nie pytać się dalej. Przytuliłam ją.Potrzebowała wsprcia, nawet jak to z jej winy, chociaż nie do końca wiedziałam, o co w tym wszystkim chodzi.

- Chodź, Angie - szepnęłam i razem z nią wstałam z ławki. Pomachałam Leon'owi i .... Sama nie wiedziałam czy to dobry pomysł, ale zaprowadziłam Angie do domu.

Po zamknięciu domowych drzwi, tata jak burza wypadł z gabinetu.

- Violetta! Musimy po... - zaczął krzyczeć, ale zobaczył moją rozpłakaną ciocię. - Angie, co się stało? - powiedział takim łagodnym głosem, że aż się zdziwiłam.

- Powiedziałam mu - pisnęła i rzuciła się w ramiona taty. Zaraz... co? Stałam z szeroko otwartymi oczami.

- Eeeee - wyjąkał za mną Federico, a do domu weszła Esmeralda i dopiero wtedy tata puścił Angie. Esmeralda wyglądała jakby zobaczyła ducha. Cała pobladła. Angie wytarła łzy.

- Muszę już iść - rzuciła i wyszła z domu.

- Masz dla mnie papiery? - zapytał tata Esmeraldę, a ona lekko kiwnęła głową. Tata potrafił się czasami zachowywać jakby nic się nie stało.

Ktoś, a raczej Feder zaprowadził mnie a górę. Byłam delikatnie mówiąc wstrząśnięta całą sytuacją.

- Poćwicz jeszcze piosenkę na jutro. A tak w ogóle mam ci przekazać, że w czwartek kolejny etap reality. Mamy zaśpiewać i zagrać na instrumencie jakąś piosenkę, a potem z każdym przeprowa

dzą krótki wywiad. - Kiwnęłam głową. - To idź poćwiczyć "Yo Soy Asi" i niczym się nie martw. Jutro będę za kulisami.

- Jutro jest też wyścig Leon'a. - Nagle sobie to uświadomiłam. - Wiesz o której?

- Nie wiem, ale to chyba nie koliduje z występem.

- Nie wiesz o której? Lara też stratuje. - Wzruszył ramionami.

- Feder, przepraszam.

- Za co? - zdziwił się.

- Ja... Po twoim śnie, byłam ciekawa o kim myślałeś i... Jak dzisiaj poszłam się ciebie zapytać, do pokoju to ciebie nie było i... zobaczyłam takie pudełko z Buenos Aires ze zdjęciami i je obejrzałam - powiedziałam, nie mogłam tego przed nim ukrywać. - Feder?

Podemos pintar, colores al almaWhere stories live. Discover now