~Miłosz~
Żyje. Bogu dzięki, Wojtek żyje. Koło trzeciej nad ranem postanowiłem przejść się po szpitalnych korytarzach. Te ściany przynosiły wiele wspomnień.
„-Krwiak podtwardówkowy, przebite płuco!
-Chłopak jest zaintubowany, ale wymaga natychmiastowej operacji!!"
Przy dyżurce stał dobrze znany mi mężczyzna; Robert.
-Chwała Bogu, Miłosz co się dzieje? Nikt mi nic nie mówi, kto ucierpiał?- wypytywał.
-Wojtek,- Robert spuścił głowę.- jego akcja serca się zatrzymała, nie oddychał, robiłem wszystko co w mojej mocy, ale oni stwierdzili zgon.- łzy zaczęły spływać po moich policzkach.
-On, nie żyje?- zapytał Robert patrząc na mnie z niedowierzaniem.
-Ratownik nie dał za wygraną i przewiózł go do szpitala, udało mu się go uratować, ale to nie jest on. Jego serce ledwo bije, a oddycha tylko dzięki respiratorowi. Lekarze spodziewają się że po tym jak go odłączą, Wojtek nie weźmie więcej niż dwóch wdechów samodzielnie.-Robert położył rękę na moim ramieniu.
-To nie była wasza wina, próbowałeś i udało się. Nie wiemy co by było gdybys nie zaczął wtedy reanimacji.- uśmiechnął się smutno, a ja mu zawtórowałem.
-Gdzie on jest?- zapytał.
-Sala 213, jest nieprzytomny. Chcesz iść?- odpowiedziałem.
On za to już nie kontynuował rozmowy i udał się do wskazanej prze zemnie sali. Pierwsze co zauważył w sali to Aga, Emilka, Konrad śpiących na podłodze. Carla i Zboro za to zasnęli na sofie, a przy Wojtku na fotelu siedział Cody. Opierał głowę o dłonie, jakby błagając by Wojtek teraz wstał i wyszedł. Robert przywitał się z blondynem po czym stanął i popatrzył na perkusistę.
-Wy to kurwa nie umiecie normalnie.- powiedział nie odrywając wzroku od bruneta, na co zaśmiałem się pod nosem. Ten widok był nawet trudny do wyobrażenia; Wojtek na szpitalnym łóżku, nieprzytomny podłączony do miliona maszyn, z rurką wprowadzoną do gardła. Cały poobijany i blady jak ściana. Dookoła jego przyjaciele i dziewczyna, która trzymała jego rękę całą noc. Do tego odgłosy karetek, które przyjeżdżały co chwile. Przechodzą dreszcze tylko po opisie sytuacji, patrzeć na nią było gorzej.
-Potrzebujecie czegoś?- zapytał Robert patrząc na Cody'ego.
-Nie, jakby co damy znać.- uśmiechnął się blado blondyn, a Robert po pożegnaniu się z nami wyszedł z sali. Przygoda dopiero się rozkręcała.
CZYTASZ
Inicjatorka przypadków|Felivers
Fanfiction„Dziś dostała ciekawy przypadek. Miał się odbyć koncert młodzieżowego zespołu na którym koniecznie musiała się pojawić jedna z fanek. Jedna konkretna fanka. Miała uratować życie jednego z członków. Ważnym aspektem było to żeby nie miała na sobie żad...