Lily wyglądała jakby dostała z liścia.
-No dalej. Nazwij mnie szmatą. Odbiłam Ci frajerko faceta. Kto jest przegrywem? I wiem o wszystkim. Trevor mi powiedział. Nie jestem Diana. Rozumiem Twój ból po jej stracie, ale jeszcze raz powtórzę jakbyś nie zrozumiała za pierwszym razem. Nie jestem nią! Nigdy nikogo nie chciałam Ci odbić! Ale wiesz co? Czuje dziką satysfakcję z tego, że się z nim przespałam. Twoja mina mówi więcej niż tysiąc słów. A teraz sorry, zejdź mi z drogi, bo idę poszukać przyjaciółki.
Minęłam ją i weszłam do szkoły. Mam wyjebane co mówią ludzie.
Zaczynam nienawidzić tego miasta.Weszłam do toalety i zobaczyłam Ane siedzącą na podłodze.
- Co się dzieje?-podeszłam i przytuliłam ją.
-Możliwe, że jestem o niego zazdrosna?-zapytała wycierając łzę spływającą jej po policzku
Wiem o kim mówi.
-Och myszko. Serce nie sługa.
Siedziałyśmy w milczeniu.
-Nigdy nic do niego nie czułam. Jednak po Twoim zniknięcia spędziliśmy dużo czasu razem i chyba się zakochałam.
Uśmiechnęłam się. Pasują do siebie.
- To co Ty tutaj robisz? Walcz o niego!-podałam jej rękę, by pomóc jej wstać.
Dziewczyna uśmiechnęła się i podeszła do lustra się poprawić.-Kim są Ci nowi?-zapytała malując sobie usta różową pomadką.
-Nie mam pojęcia. Jednak czuję, że będą przez nich kłopoty.
~~~~
Dzień w szkole dłużył mi się niemiłosiernie. Przerwy spędzałam ze Scottem, Ana, Caroline i Phlilipem. Z każdej strony widziała oceniający wzrok zupełnie obcych mi osób. Nie znają mnie, lecz tak szybko przychodzi im wydawanie opinii na mój temat. Po lekcjach miałam wrócić z brunetem do domu, bo zostawił u mnie motor.
~~~~~~~~-Scott powiedz mi czy coś zmieniło się między Tobą, a Ana gdy mnie nie było?
-Nie wiem. Dlaczego pytasz?
-Po prostu wydaje mi się, że coś was łączy.
Chłopak wyglądał na zamyślonego.
-Nie wiem. Jest dla mnie jak przyjaciółka. Mogę jej powiedzieć wszystko. Nie wiem czy jestem gotowy stworzyć jakiś związek jeśli o to Ci chodzi.
-Spoko.
Szliśmy ulica zamyśleni, byliśmy w swoich światach myślami każdy z nas zupełnie gdzieś indziej. Mam nieodparte wrażenie, że co jakiś czas mija nas ten sam wóz.
-Scott...
- Chyba wiem o co Ci chodzi. Też to zauważyłem.
Rozumieliśmy się bez słów. Po chwili po raz piąty minęło nas czarne sportowe audi.
- Jak myślisz? Chcą mnie zabić?-spojrzałam na niego.
-Dawno by to zrobili-popukał się w czoło.
Weszliśmy do marketu. W sumie dobrze się składa, muszę wziąć karmę dla Budzika i coś dla siebie. Chodziłam z koszykiem po sklepie pakując psie przysmaki i kilka puszek.
-A Ty co dietę zmieniasz?-zaśmiał się Scott
- Tak.
Spojrzał na mnie zaskoczony.
- Kurwa naoglądałaś się jakiś durnot na internecie. Nie rób wiochy-zaczął wypakowywać mi puszki.
-Zostaw! Żartowałam!-zaśmiałam się-Mam psa.
-Jeszcze wczoraj nie miałaś-założył ręce na piersi
-Bo... -nie wiem czy powiedzieć mu kto mi go dał.
- Co?
-Znalazłam go wczoraj przed drzwiami w kartonie.
- Okej. Dziwne. I on teraz jest sam?-zapytał
-Tak.
-To rusz dupe! Chce go zobaczyć!-popchnął mnie do przodu ciesząc się i prawie podskakując ze szczęścia. Faceci są dziwni.
Jednak napotkaliśmy problem, gdy chciałam zapłacić gotówką od rodziców.
-Te banknoty są fałszywe.
Kasjerka wskazała na dwa z trzech.Spojrzałam na nią jak na wariatkę.
-Chyba sobie Pani żartuję-burknęłam. Niemożliwe. Nie mogli mi tego zrobić.
- Nie żartuję. Wszystkie banknoty przepuszczamy przez maszynkę. Już kiedyś nas okantowano i mieliśmy problemy. Muszę zadzwonić na policję. Już sięgała po telefon.
- Ja zapłacę-Scott przyłożył kartę do terminala.
-Musieliśmy dostać fałszywą gotówkę z reszty od pizzy. Bardzo przepraszamy-zaczął się tłumaczyć
Kobieta podarła banknoty.
-Przymknę na to oko.
Zabrałam zakupy i uciekałam, by nie zapaść się pod ziemię.
~~
Nie rozmawialiśmy po drodze o sytuacji w sklepie.
Otworzyłam drzwi, a kremowa kula wybiegła z domu.
-Jaki fajny!-Scott prawie się na niego rzucił.
-Już zdążyłaś nadać mu imię? -pokazał na obroże i spojrzał na mnie wzrokiem który mówi "Chyba nie uważasz, że jestem idiotą" Teraz się nie wymigam.
-Budzik miał zawieszkę jak go dostałam.
-Czyli nikt przypadkowy Ci go nie podrzucił, prawda?
-Prawda.
-Więc?
Czy ja muszę mu się tłumaczyć? Z drugiej strony to żadna tajemnica.
-Podejrzewam, że dostałam go od Jamesa.
Scott nie skomentował tego, nadal bawił się z psem.
- No chodź Pan da Ci jeść!
Zabrał go do domu, wyciągnął moja miskę na płatki i nałożył mu przysmaków.
Budzik wyglądał na zadowolonego. Scott wyciągnął drugą miseczkę i nalał mu wody.
- Dlaczego nie powiedziałaś nam w szkole, że masz psa?
-Jakoś tak wyszło. Co mam teraz zrobić?-wskazałam na torbę z pieniędzmi
-Nic. Przejrzyj banknoty posegreguj je na fałszywe i prawdziwe.
Gdybym się na tym znała.
-Spoko włączę na Youtube jak mam je odróżnić.
-Musimy je wyprać.
-Spoko, a płyn do płukania też mam wlać?-zapytałam ironicznie.
-Dobrze wiesz o co mi chodzi. Pomyślę w domu i jutro pogadamy może Ana też będzie miała jakiś pomysł.
Zaczął tulić się do psa.
-Do jutra pysiaczku.
Przewróciłam oczami.