Day 7

2.5K 104 72
                                    

Nie bałam się burzy, do póki pioruny nie zaczęły uderzać blisko miejsca, w którym się znajdowałam

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Nie bałam się burzy, do póki pioruny nie zaczęły uderzać blisko miejsca, w którym się znajdowałam. A to wszystko przez mojego jebanego ojczyma, który postanowił zostawić mnie na wakacjach, samą na plaży, podczas burzy, kiedy oni wrócił do domu. Chciał się mnie pozbyć na każdy możliwy sposób, zostawiając gdzieś, byle by nie musieć na mnie patrzeć. Miałam przez niego problemy, ataki paniki, boje się wszystkiego.

– Jeongguk – powiedziałam, ale ten nadal leżał plecami do mnie, oddychając spokojnie – Jeongguk, do cholery – powtórzyłam, ale ten dalej nic. Widziałam jedynie zamzany przez szyby obraz, gdyż przez mocną ulewę, po okach spływała woda. W pokoju co chwila robiło się jasno, przez pioruny doprowadzając mnie do białej gorączki. Moje ręce były mocno zaciśnięte na kołdrze. Wstałam, i szybkim krokiem podeszłam do łóżka Jeona.

– Jeongguk – lekko szturchnęłam go w ramię, mówiąc jego imię głośniej. Brunet poruszył się niespokojnie, po czym uniósł na łokciach, patrząc w moją stronę zaspanym wzrokiem.

– Jest noc, idiotko – westchnął.

– Wiem, ale nie mogę spać – powiedziałam.

– Policz baranki, krowy czy cycki, cokolwiek – ułożył głowę spowrotem na poduszce – Daj mi spać – piorun uderzył gdzieś za lasem, w którym byliśmy. Zadrżałam niespokojnie, biorąc szarpane powietrze – Boisz się? – jego głos złagodniał. Brunet podniósł się do siadu, po czym spojrzał na mnie – Co się z tobą stało, Chae. Jak mieliśmy po dwanaście lat, to oglądaliśmy razem pioruny, a teraz boisz się nawet spojrzeć za okno.

– Nie ważne, mogę po prostu.. – westchnęłam, nie potrafiąc wydusić z siebie słowa.

– Wstań, na chwilę – powiedział, co zrobiłam przystępując, z nogi na nogę. Starszy, wstał ze swojego łóżka i podszedł do mojego, które znajdowało się pod oknem. Przysunął je do swojego po czym, usiadł na swoim. Przykrył się spowrotem swoją kołdrą czekając na mnie. Położyłam się, przykrywając kołdrą, i bardziej przysunęłam się do Jeongguka. Brunet objął mnie ramionami, i przysunął mnie bliżej siebie.

– Kiedyś nie bałaś się wody, ani burzy, normalnie łaziliśmy po lesie, gdy było ciemno, co się stało, że teraz boisz się panicznie wszystkiego? Jako dzieciak byłaś najbardziej odważna z nas wszystkich – westchnęłam. Nie chciałam o nim rozmawiać.

– Cóż, pamiętasz jak miałam trzynaście lat i powiedziałam, ci że mama chyba kogoś ma? – spytałam, na co ten przytaknął – Tą osobą był Jungseok. Jest teraz z moją mamą. Od kąd pamiętam, nienawidził mnie całym sercem. Gardził mną, ale tłumaczyłam to sobie tym, że po prostu musi się przyzwyczaić. Byłam dla niego miła, a on traktował mnie jakbym była jego przeszkodą. Chciał się mnie pozbyć, chciał bym zniknęła. Jak miałam czternaście lat pojechałam z nim i z mamą nad wodę, do Busan. Byłam z nim na plaży, a mama poszła po pączki. Niby dla zabawy pchnął mnie do wody, a ja nie wiedziałam co się działo. Zaczęłam się topić, ale nic sobie z tego nie robił. Jakiś pan to zobaczył i mnie wyciągnął, nie pamiętam dokładnie, bo byłam ledwo przytomna. Mężczyzna zaczął się na niego drzeć, a ten wtedy zaczął panikować, oczywiście chciał bym się utopiła. Trafiłam do szpitala, w którym przeleżałam jeden dzień na obserwacji. Następnego dnia, gdy dobrze się czułam, chciał żebym weszła do wody, ale ogarniał mnie strach, na siłę mnie tam wpychał, ale uciekłam z płaczem. Zaczęłam się go bać, i tak zaczęłam bać się tej przeklętej wody. Kilka dni później mama wysłała mnie z nim do sklepu. Szliśmy przez plażę, zamiast przez drogę. Byliśmy tam sami, gdy nagle rozpętała się burza. Powiedział bym zaczekała, on szybko skoczy do sklepu i zaraz wróci. Nie wrócił po mnie. Wrócił do domku, beze mnie. Jakaś kobieta mi pomogła i wzięła do jednej z restauracji – wypuściłam szarpane powietrze – Gdy miałam piętnaście lat, byliśmy na kempingu. Zostawił mnie samą po środku lasu, w nocy. Zaczęłam go nienawidzić, niszczył mi życie, a jedyne co mogłam zrobić, to dać mu je niszczyć. W końcu zrozumiałam, że tak naprawdę byłam przeszkodą. Nie chciał wychowywać dziecka swojej żony. Chciał mieć własne, a ja nim nie byłam – powiedziałam, czując jak dopada mnie zmęczenie, nie miałam nawet siły trzymać otwartch oczu.

– Ale dlaczego nie zadzwoniłaś do mnie, do kogokolwiek?

– Nie zapominaj o naszej umowie, zero numerów telefonów, dopiero gdy mamy się rozstać, i wiemy, że nie wrócimy na obóz. A z resztą wszyscy myśleli, że był idealny. Bo taki się wydawał, ale ja przez te kilka lat przeżywałam piekło. Chciałam umrzeć, i jedyne co mnie ratowało to ten letni obóz i wy – powiedziałam.

– Ale wszystko teraz w porządku prawda? Odpuścił Ci? – spytał głaszcząc mnie po plecach.

– Mhm, jest okej. Mało rozmawiamy, a jak rozmawiamy to się kłócimy. Ale, nie musisz się martwić – uniosłam głowę lekko do góry. Byłam blisko jego twarzy. Patrzyłam w jego ciemne Oczy, które przez blask piorunów, idealnie widziałam, ich ciemny kolor, jego lekko spuchnięte od snu usta, które wręcz prosiły o pocałunek. Uchyliłam lekko usta, gdy jego kciuk przejechał po mojej dolnej wardze, zaciągnął ją delikatnie, nadal obserwując moje oczy, gdy ja miałam istny żar w podbrzuszu wywołany całą chmarą motylków. Ułożyłam swoją dłoń na tej jego, będąc lekko zmieszana. Nie wiedziałam czy mam go pocałować czy nie, czy to chciałam, czy nie. Mój umysł był lekko przyćmiony.

Play the song: heaven – Julia Michales

Rozpływałam się z jego każdym dotykiem. Działał na mnie, jak narkotyk. Zrobił jedną rzecz, ja pragnę jej więcej, i więcej. Chciałam już poczuć jego usta na moich.

Wstrzymałam oddech, gdy poczułam jego usta. Oddałam pocałunek, nie chcąc go przerywać, to mi wystarczało, bym na dobre odpłynęła i poddała się jego uroku. Poczułam jego dłonie na mojej talii. Usiadłam na jego biodrach, nie przerywając pocałunku. Czułam jak jego żylaste dłonie, sunęły po mojej talli aż do bioder i spowrotem. Chciałam by ta chwila trwała wiecznie. Może i byłam naiwna, ale nie potrafiłam inaczej. Był kimś, kto mącił mi w głowie.

Czułam jak brakuje mi powietrza, czułam jego uścisk na moich biodrach. Musiałam się oderwać, by złapać powietrze, którego mi brakowało. Dyszałam ciężko, tak samo ja brunet. Oparłam swoje czoło, o to jego starając się nabrać oddech.

– To będzie nasz mały sekret – powiedział, oddychając głośno. Czułam jak jego klatka piersiowa unosi się w niewobrażalnie szybkim tempie.

– Idealnie – powiedziałam, z uśmiechem, po czym na nowo wróciliśmy do swoich ust, nie zwracając uwagi, że nasze płuca nie zaczerpnęły jeszcze odpowiedniej ilości powietrza.

*

– A ty co taka uśmiechnięta od ucha do ucha? Wygrałaś miliard, w loteri czy co – spojrzałam Jina, który akurat teraz musiał pojawić się przy tablicy.

– Nie, po prostu ma dobry humor, od razu musiało mi się coś stać – przewróciłam oczami. Rzuciłam ostatni raz, na Jina, który jedynie zaśmiał się i wszedł do jadalni. Powróciłam wzrokiem do tablicy.


Sobota

8.00 - 9.00 – śniadanie.

9.15 - 10.00 – ćwiczenia (dla chętnych)

10.20 - 13.00 – czas wolny, spędzony na dworze.

13.05  - 17.50 – Spacer, udanie się na plażę (przejściowe, nie bierzemy ręczników, stroi kąpielowych i rzeczy we własnym zakresie)

18.00 - 19.00 – Kolacja

19.15 - 20.30 - czas wolny, obchód  (zakaz opuszczania domków, bez zgody opiekuna)


Końcowki planu nie dało się nie zapomnieć, kolejny obchód i zakaz wychodzenia z domków. Z delikatnym uśmiechem wkroczyłam na jadalnie i udałam się do bufetu, gdzie nałożyłam sobie śniadanie. Podążałam, na moje miejsce, gdzie siedziała już reszta.

– A ty co masz taki dobry humor? – spojrzałam na Ryujin, a potem na resztę, która również była zajęta się patrzeniem na mnie.

– Pewnie Jeongguk ją dobrze.. – Hoseok dostał od Jimina, w tył głowy przy okazji jak codzień, rozlewając na stół wodę. Jeongguk zakrztusił się sokiem i Namjoon uderzał go w plecy, Ryujin siedziała z szeroko otwartymi oczami, Jin zwyczajnie w świecie się śmiał, a Nayeon nadal jadła.

– Matko boska, uspokójcie się wszyscy, poza tym, nigdy w życiu nie dotknęłabym nawet tego kretyna – przewróciłam oczami, a Jeongguk spojrzał na mnie unosząc niewidocznie jeden kącik ust, co również zrobiłam. To była oficjalna wersja zdarzeń, bo to co stało się dzisiaj w nocy między nami, definitywnie zmienia obrót spraw.

𝗖𝗮𝗺𝗽 | 𝗝𝗲𝗼𝗻 𝗝𝗲𝗼𝗻𝗴𝗴𝘂𝗸Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz