- Lynn... - czuję dotyk na dłoni. To całkiem przyjemne.
Przed oczami mam światło, ale dostrzegam zarys sylwetki... To on.
Peter. Ogromna gula staje mi w gardle.
Patrzy na mnie z troską w oczach. Jest taki... piękny...
Nagle obraz się rozmywa. Znów jest ciemno.
- Linette... - tym razem ktoś głaszcze mnie po głowie, ale wiem, kim jest ta osoba. Z zamkniętymi oczami odtrącam jego rękę. Nie chcę, żeby ten człowiek mnie dotykał.
- Nie zbliżaj się do mnie. - mamroczę. - Może mnie ktoś podnieść? - otwieram jedno oko.
Pierwsze, co widzę, to twarz Caleba. Wykonuje moją prośbę.
Od razu odczuwam ból w boku i udzie. Syczę.
Z przedniej kieszeni kurtki wyciągam strzykawkę, a następnie bez namysłu wbijam ją sobie w nogę. Krzyczę głośno, po czym zapanowuje kompletne milczenie.
- Miło, że wróciłaś do żywych. - mówi Tris z ulgą.
- Też się cieszę. - odpowiadam tym samym tonem.
- Co teraz? - przerywa nam ojciec dziewczyny.
- Coś nieprzyjemnego. - odpiera krótko, po czym otwiera drzwi wagonu.
- To już? - jestem przerażona.
- Spokojnie... - Tris podchodzi do mnie, by poprawić gruby opatrunek na mojej nodze. - Nic nie poczujesz. - puszcza mi oczko.
- To wcale nie było zabawne. - wywracam oczami i wstaję.
Caleb chce mnie podeprzeć, ale mu nie pozwalam. Patrzy na mnie ze zdziwieniem.
- Mam wyskoczyć z pociągu, z budynku, a potem jeszcze walczyć. Muszę sobie poradzić sama. - wzruszam ramionami. - Rozchodzę to. - śmieję się nerwowo.
Mija dosłownie kilka sekund, a już nadchodzi czas na mój skok.
Klapię się w udo. Faktycznie nic nie czuję...
Od razu skaczę. Może mój mózg nie zdąży przyswoić zderzenia z ziemią.
Coś tam poczułam, ale to nic, w porównaniu z wyciąganiem kuli z uda na żywca.
Biegnę nieco wolniej niż reszta, ale oni zatrzymują się przy dziurze, którą wchodziliśmy do Wilczego Dołu w pierwszym dniu nowicjatu.
- Nie myślcie, tylko skaczcie. Na dole jest siatka. - tłumaczy szybko Tris, a następnie zeskakuje.
Wszyscy stoją jak wryci.
- Przesuńcie się. - mówię dumnie.
Wchodzę na gzyms. Od razu zaskakuję, jeszcze dla wygłupu robiąc salto.
- Kiedyś zrobisz sobie dużą krzywdę. - prycha Tris ze śmiechem, kiedy schodzę już z siatki.
- Już sporo mam za sobą. - odpowiadam krótko, nie przejmując się.
Kiedy inni skaczą, wydaje mi się to całkiem zabawne. Dla nich to spora adrenalina.
- W porządku? - młoda Prior zwraca się do wszystkich, a następnie ruszamy w stronę bazy.
Przechodzimy przez wiele zawiłych korytarzy. Śmieszne, bo wszystkie je znam. Mam wiele wspomnień związanych z tym miejscem.
Dobrych i złych...
Kiedy docieramy do rozwidlenia, Tris zatrzymuje się.
- Poczekajcie - pokazuje mi ruchem głowy, abym spojrzała za ścianę.
CZYTASZ
Kłamca | Peter Hayes
Fanfiction"Prawość". Pierwsze o czym myślimy, słysząc to słowo, to sprawiedliwość, prawdomówność, uczciwość... Ten chłopak przeczy wszystkim filarom frakcji Prawości. Po dołączeniu do Nieustraszonych poznaje jednak dziewczynę, która sprawia, że chce stawać s...