#10 Nessa

10.4K 321 12
                                    

Nie polubiłam tego Arturo. Jeszcze zanim go poznałam miałam o nim złe zdanie. A podczas tej kolacji upewniłam się w moim osądzie. Nie będę nawet wspominać naszego, jak się okazało, pierwszego niefortunnego spotkania na lotnisku.

Podczas kolacji wszyscy byli dla mnie mili. No oczywiście oprócz szanownego Arturo który wyglądał jakby coś go bolało. Może ten kołek w jego tyłku. Tak to na pewno to. Odezwał się ostro tylko raz, kiedy akurat rozmawiałam z Gino o programie do podsłuchiwania rozmów.

-A ile ty masz właściwie lat? - spytał ostrym tonem z wyczuwalną groźbą - O co wam wszystkim chodzi, przecież tylko zapytałem. Jak nie chce to niech nie odpowiada. - dodał, gdy wszyscy zgromili go wzrokiem.

-Ostrzegałem cię. - usłyszałam głos Edoardo. A to już rozumiem, dlaczego wyglądał jakby został zmuszony tu siedzieć. Bo tak właśnie było.

-Nic się nie stało. Mam dziewiętnaście lat a ty? - odpowiedziałam spokojnie.

-O dziesięć więcej niż ty.

-Nie wyglądasz. - musiałam mu dokuczyć i tylko liczyłam, że złapie się na haczyk.

-Dziękuję za komplement. - no i mam go. Łatwo poszło.

-Źle mnie zrozumiałeś. - zaśmiałam się. - Wyglądasz na sporo starszego. To chyba przez tą twoją zgorzkniałą minę.

Biedna Karina aż się popłakała od śmiechu. Natomiast Arturo wstał szybko i podszedł do stolika z alkoholem, nalał sobie whisky i szybko wypił.

-To ja poproszę czerwone wino. - zawołałam do niego.

-Przypominam, że jesteś w stanach i dopóki nie będziesz miała dwudziestu jeden lat to nie możesz pić. - chyba muszę mu udowodnić jak bardzo się myli. Uśmiechnęłam się słodko do Edoardo.

-Synu, nalej dla Nessy wina, skoro cię poprosiła.

Biedakowi aż para buchała z nosa i uszu. Widocznie miałam za sobą całą rodzinę Russo. To dobrze, bardzo dobrze. Muszę jeszcze zakopać topór wojenny z Arturo. Trochę szkoda, bo było bardzo miło mu dokuczać. Niestety sprawa bazy jest moim priorytetem. Nie mogłam sobie pozwolić na najmniejszy błąd. 

-Obyś się nim udławiła. - Arturo powiedział cicho wprost do mojego ucha. I zrezygnowałam z rozejmu.

-Życzę ci tego samego. Jak bardzo chcesz mogę ci w tym pomóc? - powiedziałam głośno, żeby wszyscy słyszeli. Co za tchórz nawet nie miał odwagi mi się odgryźć przy wszystkich.

-Mogłabyś mi pomóc, ale w inny sposób. Po prostu stąd wyjdź i nigdy tutaj nie wracać.

-Oczywiście tylko nie wiem czy pozostali się ucieszą. - puściłam mu oczko nic nie robiąc sobie z jego słów.

-Arturo, natychmiast do gabinetu. - zagrzmiał Edoardo.

Obaj szybko opuścili salon. Wrócili piętnaście minut później i Arturo już nie dał się sprowokować. Piana mu prawie poszła z ust, gdy przechodząc do części wypoczynkowej Gino objął mnie w pasie. Zauważyłam podobną kwaśną minę u Marisy. Chyba ktoś tu jest zazdrosny. Usiadłam na fotelu chcąc zwiększyć dystans. Nie potrzebowałam wrogów a czułam, że z dziewczynami mogłabym się nawet zaprzyjaźnić.

Miałam mało przyjaciółek. W sumie to chyba tylko Mell. I czasami przez to byłam samotna. Mężczyzn wokół mnie zawsze było dużo, ale żaden nie odważył się na bliższą relację z królewną. Właśnie tak mnie nazywali przez ten idiotyczny tatuaż na nadgarstku. Ochrona i nietykalność. Każdy w Irlandii znał znaczenie tak charakterystycznego tatuażu. Diament narysowany na moim nadgarstku skutecznie mnie chronił przed podrywem.

-Arturo i Nessa mam dla was jeszcze jedną niespodziankę. - powiedział Edoardo. - Przygotowaliśmy dla was wspólne biuro. Będziecie tam razem pracować aż zaczniecie się dobrze dogadywać.

-Co? - krzyknęliśmy jednocześnie.

-To niemożliwe wiesz, że mam biuro w klubie i nie zamierzam go zmieniać.

-Spokojnie będziesz miał blisko do swojej jaskini. Przejmujecie gabinet managera tam przynajmniej są okna.

-Czy mój ojciec o tym wie? - zapytałam chociaż podejrzewałam, że tak. 

-Oczywiście, sam to zaproponował.

Jak on mógł mi o tym nie powiedzieć. Zdenerwowałam się, bo lubiłam pracować w samotności. A do tego już sama współpraca z tym gburem zapowiadała się ciężko a co dopiero przebywanie w jednym gabinecie.

-Będę musiała umieścić w lokalu swojego informatyka i jeszcze kilku ludzi.

-Masz też do pomocy Gino. Jest najlepszym komputerowcem. 

-Rozumiem, a jak długo ma to potrwać? - oby jak najkrócej, pomyślałam.

-Aż zaczniecie się dogadywać i przynajmniej plany bazy będą gotowe. - spokojnym głosem odpowiedział Edoardo.

-A jeśli to nigdy nie nastąpi. Oczywiście mówię o dogadywaniu się z nim. - wskazałam na wkurwionego Arturo. Żeby tylko mu się jakieś styki nie przepaliły z tego zdenerwowania. Musiałam się mocno powstrzymywać, aby nie powiedzieć tego na głos.

-Wprowadzimy z twoim ojcem plan B. Jednak myślę, że oboje nie będziecie zadowoleni.

-Więc postaram się nie drażnić lwa. - zaśmiałam się delikatnie.

-I taka postawa mi się podoba. - pochwalił mnie Edoardo i zajął się rozmową z żoną.

-Zgadzasz się na to? - zapytał z wyrzutem mój wróg numer jeden, gdy usiadł w fotelu obok mnie.

-A mam inne wyjście? Czym szybciej zrozumiesz, że musimy współpracować tym lepiej. Musisz się jeszcze nauczyć jednej ważnej rzeczy. - i dodałam jeszcze ciszej, żeby nikt nie usłyszał. - Z ojcami się nie dyskutuje lepiej udawać, że jest tak jak oni chcą.

-Ty mała podstępna suko. - przerwałam mu.

-Tylko bez takich. Dałam ci najcenniejszą radę a ty mi ubliżasz. Musisz mnie za to natychmiast przeprosić. Inaczej pójdę na skargę do twojego ojca. - zrobiłam minę smutnego kotka. - Myślisz, że komu uwierzy.

-Przepraszam. - syknął przez zaciśnięte zęby. Aż słyszałam jak mocno zaciska szczękę.

-Oj nie gniewam się jak tak ładnie błagasz o wybaczenie. - powiedziałam na tyle głośno, żeby część osób usłyszała.

Biedny Arturo tak łatwo go sprowokować. Pożegnałam się z wszystkimi i nawet umówiłam się z dziewczynami na zakupy. Czekał mnie ciężki dzień jutro w biurze więc musiałam się do niego odpowiednio przygotować.



ZAKAZANA [ZAKOŃCZONE] 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz