Kolejny rok

177 12 2
                                    

Kolor twoich oczu stał się moim ulubionym. Piegi na twoim ciele stały się dla mnie nowymi gwiazdami. Twój śmiech został moją ulubioną piosenką.

Jak prawie każdego roku Peter poszukujący jedzenia i James uganiający się za rudowłosą gryfonką, zostawili mnie i Remusa samych sobie w przedziale. Patrzyłem przez okno przy okazji lekko uderzając palcami w szybę i nucąc w myślach jakąś przypadkową melodię. Moje oczy powędrowały w prawą stronę by zaraz spocząć na moim przyjacielu. Siedział na przeciwko mnie z głową opartą o szybę, próbował czytać książkę, ale mimo tego, że było popołudnie jego oczy mimowolnie się zamykały. Jednak co jakiś czas wybudzał się i powracał do prób czytania. Chciałbym mu powiedzieć jak się czuję, w końcu o tym właśnie mówiła mi matka, ale boję się. Boję się jak zareaguje i czy nasza cała przyjaźń nie pójdzie na marne.

"-Dlaczego nam nie powiedziałeś? Pomoglibyśmy ci- nie mogłem uwierzyć w to co zobaczyłem. Spojrzałem na pozostałą dwójkę przyjaciół patrzyli na Remusa nie wiedząc co powiedzieć.

-J-ja... Nie mieliście się dowiedzieć. I to nie jest coś czym chciałbym się chwalić- zmarszczył brwi nie chcąc być w tej sytuacji.

-To nie zmienia tego kim dla nas jesteś. Poznaliśmy cię jako Remusa i zawsze taki dla nas będziesz. Nie odwrócimy się od ciebie przez coś na co nie miałeś wpływu- teraz chłopacy kiwali energicznie głowami z uśmiechami na twarzach. Remus opuścił głowę i zaczął bawić się palcami. Mogłem powiedzieć ze na jego twarzy też pojawił się nikły uśmiech wdzięczności. Mimo, że byłem tam gdy ciało chłopaka zmieniało się w krwiorzerczą bestię wciąż nie chciałem w to wierzyć. Wyglądał jakby był w niewyobrażalnym bólu, co sprawiało, że czułem się coraz gorzej.

-Znajdziemy sposób, żeby ci pomóc- zaczął James i poklepał Remusa po ramieniu- W końcu jesteśmy czarodziejami, na pewno da się coś zrobić.

-Teraz jesteśmy w tym razem. "

To wspomnienie uderzyło we mnie tak nagle i nawet nie zauważyłem, że szatyn przygląda mi się z uniesioną brwią i małym uśmiechem, który tak kochałem. Zamknięta teraz książka leżała obok niego.

-Przyglądasz mi się od dwudziestu minut. O czym myślisz? Mam się czymś martwić?- zapytał żartobliwym tonem opierając brodę na swoich dłoniach. Włosy opadały mu swobodnie na oczy, a on nie kłopotał się by je odgadnąć.

-Myślę co możemy zrobić w tym roku, żeby nastepne pokolenia miały o czym rozmawiać. Wiesz, szósty rok i te sprawy. Spodoba ci się- mrugnąłem do niego na co parsknął i pokiwał lekko głową. Zapadła krótka cisza podczas której wciąż na niego patrzyłem nawet nie starając się tego ukryć. Zieleń jego oczu była piękniejsza od jakiejkolwiek innej i jeśli ktoś zaprzeczy to kłamie.

Po chwili nagle wstał by wyprostować nogi, ale zamiast z powrotem usiąść na swoim poprzednim miejscu tym razem wybrał to obok mnie. Bardzo, bardzo blisko mnie. Oj Rogacz będzie zazdrosny.

Wciąż na niego patrząc zauważyłem ze wyciąga z kieszeni czekoladę, którą zaraz potem, ku mojemu zdziwieniu, chciał się podzielić. Wysunął w moją stronę rękę ze słodyczem, ale zanim mogłem jej dotknąć szybko się odsunął z zadowolonym uśmiechem. Uśmiecha się częściej niż kiedyś i kocham to.

-Luniooo... Nawet ze mną się nie podzielisz?- popatrzyłem na niego prosząco. On zaś ułamał kostkę czekolady i wsunął ją sobie do ust, naprawdę starałem się nie patrzyć.

-Przepraszam, ale to jest zbyt dobre by się dzielić- zasłonił usta dłonią gdy mówił z pełną buzią, a słowa które wypowiadał były niezrozumiałe, ale nie chciałem by przestawał mówić.

Usłyszeliśmy głosy naszych przyjaciół, które z każdą sekundą robiły się coraz głośniejsze, aż w końcu obładowany słodyczami Peter otworzył drzwi wchodząc do środka, a tuż za nim trzymający się za policzek Potter z okularami w ręku.

-Niech zgadnę powiedziała nie- spojrzał na mnie ze zmarszczonymi brwiami.

-Powinieneś być ze mną nie przeciwko mnie- uniosłem ręce do góry próbując się nie roześmiać, a on opadł ciężko na siedzenie wciąż masując swój policzek- Chyba wybiła mi ząb- moja silna wola zawiodła i w jednej chwili wybuchnąłem głośnym śmiechem. Łzy rozmazały mi pole widzenia, ale byłem w stanie dostrzec, że Lunatyk też zwija się ze śmiechu- Ha ha faktycznie, zabawne.

~~~

Czas mija szybko kiedy jesteś w otoczeniu swoich przyjaciół. Zanim się obejrzałem siedzieliśmy już w Wielkiej Sali jedząc kolację. Dookoła nie było ani grama ciszy, każdy z kimś rozmawiał i cieszył się, że po wakacjach może znowu spotkać swoich przyjaciół. Zapach jedzenia sprawiał, że byłem głodny mimo, że dopiero co jadłem. Rogacz otrząsnął się już po kolejnej porażce miłosnej i po raz kolejny próbował swoich sił. Zagadywał Lily siedzącą na przeciwko nas ze swoimi przyjaciółkami, Dorcas i Marlene.

-Lily proszę zgódź się... Jedna randka- przestałem go słuchać gdy zauważyłem jak Dorcas wpatruje się w Remusa i jak jej palec opłata się wokół pasma jej ciemnych włosów. Zagryzłem zęby. Nie miałem już ochoty jeść więc postanowiłem zaczekać na przyjaciół i jak jak najszybciej stąd wyjść.

Remus jako prefekt musiał oprowadzić nowych uczniów po zamku. Oczywiście nie mogłem przegapić okazji żeby spędzić z nim trochę czasu i pod warunkiem, że nie będę mu zbytnio przeszkadzał, pozwolił mi z nim iść.

-Uważajcie na ruchomych schodach jeśli spadniecie to zostaniecie tam na zawsze- od razu pożałowałem gdy poczułem uderzenie w tył głowy od Remusa. Tylko się do niego uśmiechnąłem i ruszyłem dalej.

~~~

Później tej nocy postanowiłem, tym razem sam, pochodzić po Hogwarcie. Lata praktyki nauczyły mnie jak w miarę skutecznie unikać Filcha i jego kotki. W oddali słychać było silny wiatr i pohukiwanie sów.

Gdy zacząłem czuć, że zmęczenie przejmuje nade mną kontrolę postanowiłem, że to czas by wrócić do ciepłego łóżka. Byłem juz prawie przy obrazie gdy zaczepił mnie ktoś kogo wolałbym teraz nie widzieć.

-Syriusz?- zapytała ściszonym głosem. Spojrzałem na nią mając nadzieję, że po prostu odejdzie- Wiem, że jest już późno i, że prawdopodobnie chciałbyś wrócić do dormitorium, i...

-Chciałaś czegoś?- przerwałem jej.

-Tak... Czy Remus jest wolny?- zapytała na jednym wdechu.

-Nie, szybki- odwróciłem się do niej plecami z zamiarem odejścia do pokoju. Niestety złapała mnie za ramie i zaśmiała się niezręcznie.

-Ha... Ale czy ma dziewczynę- patrzyła na mnie z nadzieją.

-Aaa- myśl, myśl, mysl- Oczywiście, że tak. Czy ty go w ogóle widziałaś? Jak ktoś taki może być sam?- nie czekając na jej odpowiedź powiedziałem hasło i wszedłem do pomieszczenia. Zadowolony z siebie zapomniałem, że moi wspólokatorzy śpią i przez przypadek obudziłem całą trójkę. Oczywiście zaraz potem w moją stronę poleciały trzy poduszki i kilka wyzwisk.

Ten Jedyny || Wolfstar (Poprawione)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz