Pirszoroczni, pirszoroczni tutaj! -Zawołał półolbrzym- Pirszoroczni za mną! Na łodzie siadać po czworo ni więcej.
Gdy dotarliśmy do zamku znów usłyszeliśmy czyjś głos.
-Dziękuję, Hagridze , Sama ich stąd zabiorę. Witajcie jestem profesor McGonagall.
-Są cztery domy: Gryffindor, Huffelpuff, Ravenclaw i Slytherin .
Dalej mówiła coś ale nie słuchała, zamiast tego podziwiałam zamek.
Chwilę czekaliśmy, aż w końcu profesor kazała ustawić się w rzędzie.
-Teraz, będę czytać wasze imiona , podchodzicie i zakładam wam Tiare Przydziału na głowę.
Po chwili gdy weszliśmy, ustawiła stołek a na nim stary kapelusz który zaczął śpiewać.
Profesor McGonagall zaczęła odczytywać pierwszą osobę z listy.
-Abbott Hanna
-Huffelpuff!- krzyknęła tiara
-Bones Susan
-Huffelpuff !
-Boot Terry
-Ravenclaw!
-Brown Lavender
-Gryffindor !
-Bulstrode Milicenta
-Slytherin!
-Button Hanna
-Ravenclaw!
-Granger Hermiona
-Gryffindor!
-Malfoy Dracon
-Slytherin!
McGonagall wyczytała jeszcze: Ekit, Hale, Harris poszli do Gryffindoru ,Hops, Miller trafili do Huffelpuffu, Kent, Scott, Smith do Ravenclawu, a Gothen, Laxert do Slytherinu
Następnie wyczytała:
-Elizabeth Black
"Ach, bardzo odważna, tak, ojciec byłby dumny, prawdomówna, choć czasami zdarzyło ci się skłamać , i moc . Będziesz kimś potężnym, a nawet może jeszcze potężniejszym niż myślę ale zaraz, zaraz gdzie cię tu przydzielić? Zmieniłaś się bardzo szybko i to na gorsze . Trzeba to naprawić . Ale gdzie cię przydzielić? Ach już wiem!"
- Gryffindor!
Ucieszyłam się i poszłam do stołu przy którym zasiadali Gryfoni.
Przywitałam się z kilkoma osobami. Usiadłam obok bliźniaków , którzy głośno krzyczeli.
-Potter Harry
"Hmm. Trudne, bardzo trudne. Mnóstwo odwagi, tak. Umysł też dość tęgi. To prawdziwy talent... och, na Boga, tak... i zdrowe pragnienie sprawdzenia się... tak, to bardzo interesujące... Więc gdzie mam go przydzielić?"
-Nie do Slytherinu? Jesteś pewny? Możesz być kimś wielkim, tak, to wszystko jest tu, w twojej głowie, a Slytherin na pewno pomoże ci w osiągnięciu wielkości... Nie? No dobrze, skoro jesteś pewny... niech będzie...
-Gryffindor!
-Mamy Pottera !- krzyczeli Fred i George
-Weasley Ron
-Gryffindor!
Tiara przydzieliła jeszcze kilka osób do Huffelpuffu, Slytherinu i Ravenclawu.
Teraz powstał Albus Dumbledore. Rozłożył szeroko ramiona , twarz miał rozpropienioną, jakby nic nie mogło go tak ucieszyć, jak widok wszystkich uczniów.
-Witajcie!- powiedział .-Witajcie w nowym roku szkolnym w Hogwarcie! Zanim rozpoczniemy nasz bankiet, chciałbym wam powiedzieć kilka słów. A oto one : Głupol! Mazgaj! Śmieć! Obsuw! Dziękuję wam!
I usiadł. Rozległy się oklaski i wiwaty. Ja też klaskałam, bo to było głupie i zarazem mądre, że aż prawie płakałam się ze śmiechu.Zaczęłam jeść.
Nagle Dumbledore wstał.
-A teraz na pewno jesteście zmęczeni więc prefekt waszego domu zaprowadzi was do pokoju wspólnego.
Po chwili rudowłosy chłopak Precy przerwał głośne słowa pierwszoroczniaków z naszego domu.
-Za mną Gryfoni! Zaprowadzę was do dormitorium.
Precy prowadził nas po schodach, wydawało mi się jakbyśmy byli na 2 piętrze nie licząc parteru. Precy powiedział jakieś dziwne słowa, a obraz się otworzył i mogliśmy przez niego przejść.
-Informacja dla pierwszoroczniaków. Na lewo znajduje się dormitorium chłopców, a na prawo dziewczyn. Bagaże już na was czekają tylko trzeba je znajść .A jeśli ktoś ma jakieś pytanie, proszę kierować je do mnie.
-A jak zostaje się prefektem? -zadrwił jeden z bliźniaków.
-Bardzo śmieszne Fred, zadajcie mi to pytanie prawie codziennie. Ale jeśli chcecie wiedzieć, to trzeba mieć bardzo dobre wyniki w nauce i nie można naginać żadnego przepisu.
-Dobrze jeśli nikt nie ma już pytań to proszę znaleść swoje bagaże i iść spać. O 7.00 jest śniadanie , proszę wtedy przebrać się w szaty.
Gdy znalazłam swój bagaż były jeszcze 2 dziewczyny: Hermiona Granger i Brown Lavender. Przywitałam się z nimi, umyłam i poszłam spać. Wstałam, ponieważ obudziła mnie Hermiona.
-Elisa, ubieraj się szybko bo za kilka minut trzeba być w wielkiej sali. -rzekła Harmonia
-Już, już .Idźcie beze mnie .-odpowiedziałam
-Dobra jak chcesz .-powiedziała Brown
I wyszły. Ja ubrałam się szybko i wyszłam przez obraz.
Nie wiedziałam gdzie iść, już miałam zapytać się któregoś z obrazów, aż nagle wyskoczyli bliźniacy.
-Yy... Cześć, idziecie do wielkiej sali? -zapytałam
-Tak, masz farta, że nas spotkałaś, co? -powiedzieli równocześnie Fred i George.
-No... tak... w sumie tak.
-No to chodź .-powiedzieli- ale musisz uważać, bo jeden schodek na 2 piętrze znika
-Dobrze.
-Opowiedz nam coś o sobie.
-Ależ co tu jest opowiadać
-.No dawaj, przecież jesteś Black.
- Ech, nie wiem co nam wam powiedzieć...
-A gdzie są teraz twoi rodzice?
-Yy... matka nie żyje z tego co wiem, a ojciec...
-A ojciec?
-O, patrzcie jesteśmy już .
Usiadłam na miejscu koło Hermiony i jadłam.
-Wzięłam dla ciebie plan zajęć, czemu cię tak długo nie było?
-Dzięki, wiesz można powiedzieć, że zagadałam się.
-Ychym...
-No dobrze, nie wiedziałam gdzie iść i spotkałam George'a i Freda.
Otworzyłam plan i zobaczyłam coś okropnego.
-Co pierwsza lekcja Runy?
-Nie jest tak źle, zawsze mogła być to Historia magii- wtrącił się Ron- wiecie, że tego ma uczyć duch?
-Duchy mogą uczyć?
-Właściwie, to tylko jeden duch uczy. Prawdopodobnie kiedyś zasnął i wstał bez ciała- Odpowiedział Fred lub George.
Wstałam razem z Hermioną i zaczęłyśmy rozmawiać.---------------------------------------
Kolejna część niebawem.
CZYTASZ
Elisabeth Black| reupload
FanfictionReupload tak dla świętego spokoju. Nie jestem dumna z tej opowieści, bo powstała w haniebny sposób, ale chcę się pozbyć tego z notatek.