Rozdział XXXV

448 8 0
                                    

Po kilkudziesięciu minutach siedzieliśmy w naszym ulubionym barze, sącząc piwo i zajadając się frytkami. Alkohol krążący po moim organizmie sprawiał, że nawet obecność Jamesa już mi nie przeszkadzała. Rozmawialiśmy i śmialiśmy się jak za dawnych czasów.

- Mówiłam ci, że ta sukienka zrobi swoje. - Zaczęła Jess patrząc na mnie. - Ten Adam nie mógł oderwać od ciebie oczu, zresztą nie tylko on. Wiesz, chyba wpadłaś mu w oko, umów sie z nim. Wyglądał na sympatycznego faceta.

Tak jest bardzo miły i przystojny. - Zaśmiałam się, czując na sobie nie tylko spojrzenie przyjaciółki, ale też Jamesa. Choć rozmawiał z bratem, wiedziałam, że sie nam przysłuchuje. - Wiesz, miałam już nawet okazje oglądać go w samych bokserkach i powiem ci, że jest na co popatrzeć. Ten facet nie ma się czego wstydzić.

- To nad czym ty się jeszcze zastanawiasz. Dzwoń do niego i umów się z nim. - Ponaglała mnie przyjaciółka.

- Nie zrobię tego. Ten związek nie miałby przyszłości. - Oświadczyłam.

- Ma kogoś? Po jego zachowaniu wydawało mi się, że jest wolny. - Zdziwiła się.

- Z tego co wiem, jest wolny.

- No to w czym problem? - Nie dawała za wygraną.

Nachyliłam się do niej i powiedziałam jej do ucha, że Adam jest gejem, na co ona parsknęła śmiechem tak głośno, aż kilka osób odwróciło się w naszą stronę.

- Jess pamiętasz swój ostatni występ na scenie? - Spytałam przyjaciółkę, unosząc brwi. Traf chciał, że w barze odbywał się właśnie wieczór karaoke i przypomniał mi sie wieczór panieński Jessic.

- Nie, próbuję wymazać to traumatyczne wspomnienie z pamięci.- Warknęła w moją stronę, udając oburzoną. Jej reakcja jedynie mnie rozbawiła i nie tylko mnie, ale też i naszych towarzyszy.

- James, a może ty tam pójdziesz. Dawno nie słyszałam, jak śpiewasz.- Spojrzałam w jego stronę.

- Dobrze zaśpiewam, ale pod warunkiem, że ty też to zrobisz. - Wiedziałam, że rzuca mi wyzwanie. Słyszałam to w barwie jego głosu.

-Zgadzam się. - Nie wiem, co mnie podkusiło, aby się zgodzić. Z drugiej strony przecież nic na tym nie strącę. No może poza godnością. Obiecałam sobie jednak, że będę się dziś dobrze bawić. Cała nasza trójka rozsiadła się wygodnie, patrząc w kierunku sceny, na której pojawił się James. Widziałam, jak Artur wyją telefon, chcąc uwiecznić występ swojego brata. Po pierwszym wersie piosenki wiedziałam, że nie wybrał jej przypadkiem. Słuchałam go jak zahipnotyzowana. Zresztą nie tylko ja, bo w całym lokalu zrobiło się jakby ciszej, gdy James wykonywał utwór "Bryan Adams-Please Forgive Me". Zamknęłam oczy, nie mogąc patrzeć w jego stronę. Wiedziałam, że jak to zrobię, to moja uczucia zaczną przejmować nade mną kontrolę. Nie mogłam na to pozwolić. Jednak za każdym razem gdy słyszałam jak śpiewana "Please forgive me" czułam szczerość płynącą z jego serca, która sprawiała, że mój mór rozpadał się cegiełka po cegiełce.

- Li twoja, kolej. - Powiedział do mnie James, gdy tylko wrócił do naszego stolika.

Otworzyłam oczy, napotykając zakłopotane spojrzenie Artura i zdezorientowane Jess. Po czym wstałam i ruszyłam w stronę prowizorycznej sceny. Wybrałam piosenkę i wzięłam mikrofon do ręki. Zamknęłam oczy, wsłuchują się w pierwsze dźwięki piosenki, następnie je otworzyłam i wraz z pierwszymi słowami.... skierowałam swój wzrok w stronę Jamesa. Chciałam, aby zrozumiał, co chcę mu powiedzieć poprzez tę melodię. Chciałam mu przekazać wszystko, czego jeszcze chyba sama do końca nie rozumiałam. Nawet na chwilę nie zerwaliśmy ze sobą kontaktu wzrokowego. Jego spojrzenie było intensywne, do tego stopnia, że aż czułam blask bijący z jego zielonych oczu. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że obserwuje nas jego brat i moja przyjaciółka, która o ile będzie pamiętać coś następnego dnia, zażąda ode mnie wyjaśnień. Ignorowałam to jednak, bo w tym momencie byliśmy tylko my. Ja i on. Gdy wróciłam na swoje miejsce, przy stoliku panowała jakaś dziwna cisza.

- Ej... Nie było chyba, aż tak źle? - Zażartowałam lekko zmieszana.

- To było... Łoł... - Zaczęła otwierając szeroko oczy Jess.

- Chyba powinniśmy już wracać. - Stwierdził Artur, spoglądając na swoją żonę.

- Chodź cię. Odwiozę was. - Zaproponował James, który całą noc nic nie pił.

Wszyscy zgodziliśmy się z jego propozycją i już po jakimś czasie siedzieliśmy w wygodnych fotelach jego samochodu. Byliśmy zmęczeni do tego stopnia, że nikt z nas nie zamieniła nawet słowa. Po wnętrzu auta rozchodziły sie słowa jednej z ballad metalica, a przyjemne ciepło sprawiało, że zaczęłam zamykać oczy.

Mój sekretOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz