Razem z Wooyoungiem już od dziecka uwielbialiśmy podróże statkami.
Pan Jung zawsze płynąc gdzieś, zabierał nas ze sobą. Młodszy Jung miał iskierki szczęścia tańczące w oczach, chociażby widząc morze. Za każdą taką podróżą, z wielkim zapałem pomagał marynarzom w ich obowiązkach, a po skończonej pracy siedząc oraz pijąc ciepłą i rozgrzewającą herbatę w kajucie któregoś z nich, wraz ze mną, słuchał ich opowieści.
Niektóre były z ich życia codziennego opowiadających — najczęściej o transportach ciekawych towarów.
Pojedyncze były o potworach morskich — na przykład o Krakenie czającym się w morskich głębinach. Legenda głosiła, że w skrócie, jeżeli wpłyniesz na terytorium Krakena, nie wrócisz już żywy. Jednak krążyły również plotki o tym, że jedna załoga dała radę go pokonać. Ich statek nazywał się ,,Answer". Kapitan, pomimo uszkodzonej przez przewrócony jeden z masztów nogi, dzielnie wspierał jego wiernych kompanów, strzelając do potwora z dziobu okrętu. Ich niezawodny sternik ledwo utrzymywał łódź w ryzach, chociaż dawał z siebie wszystko. Najmłodszy członek załogi strzelał z armat, a ich kucharz pomagał kapitanowi, strzelając z drugiej strony statku. Samą bestię pokonał zaś ich nawigator. Mówiono, że jego siła przewyższała siłę pięciu mężczyzn, a wysoki był na sześć stóp. Ponoć stojąc na bocianim gnieździe, wpakował w stwora równo trzy kulki. Jedną w lewe oko, drugą w prawe a trzecią pomiędzy nie.
Osobiście twierdzę, że oryginał na pewno różni się od opowieści, bo przecież kto w trakcie sztormu i ataku takiego monstrum wchodziłby na bocianie gniazdo! Jedynie jednej rzeczy z opowieści jestem pewien. Mianowicie grupa, która pokonała Krakena, była piratami, a jak już przy piratach jesteśmy, to właśnie oni byli najczęstszymi obiektami opowieści słuchanych przeze mnie i mojego brata.
Piraci.
Dużo ludzi mówi, że ci rozbójnicy morscy to tylko przebrzydli złodzieje nieznający litości. Grabią każdy statek, jaki napotkają na swej drodze, a potem zabijają załogę i pozbywają się okrętu, a nielicznym udaje się uciec. A tak przynajmniej słyszałem na rynku, ponieważ marynarze statku starszego Junga mówią o tym inaczej.
Mawiają, że piraci to z reguły zagubieni marynarze, którzy obrali po prostu złą drogę. Przecież nikt z własnej woli nie stanie się przestępcą, którego każdy chce zabić prawda? Cóż przynajmniej ja tak sądzę. Wracając jednak do tematu, według żeglarzy byli także piraci, którzy... Po prostu ich zdaniem byli nieśmiertelni oraz okropnie niebezpieczni. Za taką właśnie załogę uważani byli wyżej wspomniani ,,Ateez".
Załoga wraz z ich okrętem Answer byli uważani za niepokonanych. Co było najdziwniejsze, każdy, kto ich widział i o nich opowiadał, nie pamiętał, jak wyglądali oraz jakie mieli imiona. Nikt nie posyłał przez to za nimi listów gończych, a o tym, że byli w jakimś określonym miejscu dowiadywano się dopiero po ich odpłynięciu. Byli niczym duchy. Wiesz, że gdzieś na tym świecie są, czasami nawet ich widzisz czy słyszysz, lecz nie wiesz, że to oni. W dodatku każdy, kto o nich opowiadał, mówił, że załoga ma określoną niską liczbę członków, jednak wersja każdej osoby była inna. Najwięcej razy słychać było liczbę ,,pięć" więc taką też przyjęto za prawdziwą. Byli uznani za pięcioosobową, niepokonaną załogę. Nikt nie wiedział, do czego dążą ani co chcą zdobyć.
Właśnie od tego jestem tu ja.
Opowiem ci historię, którą przeżyłem ja, a akurat ci piraci biorą w niej duży udział. I odpowiem też na pytanie: Jakim cudem obsada ,,Ateez" liczyła teraz ośmiu członków, a nie pięciu? Zacznijmy opowieść od początku.
Osiemnaście lat temu, Król Kang razem ze swoją żoną i półrocznym synem odbywali podróż do królestwa swoich przyjaciół — króla i królowej Jung.
Już domyślasz się, kim jestem? Tak, nazywam się Kang Yeosang i dziś opowiem ci historię swojego życia.
Coming soon

CZYTASZ
ℂ𝕣𝕠𝕨𝕟
FanfictionRazem z Wooyoungiem już od dziecka uwielbialiśmy podróże statkami... Wolno pisane!