XVIII. Home date

36 1 0
                                    

Po obejrzeniu filmu poszlismy do pokoju Seonghwy. Położyliśmy się na łóżku, z zamiarem pogrania w grę - o jakim przedmiocie, w tym pokoju, myślę.

- Czy to jest duże? - zapytałem.

- Tak.

- Czy to leży?

- Tak.

- Czy to jest drewniane?

- Nie.

- Czy to jest kolorowe?

- Nie.

- Nie ma tu nic takiego. Poddaję się. Co to jest?

- Ty.

- Czy ty uważasz, że jestem rzeczą?

- Nie.

- Aha - odwróciłem się, obrażony, plecami do niego.

- Nie obrażaj się - położył dłoń na moim ramieniu, ale po chwili ją zabrał przypominając sobie pewnie o zakazie.

- Dobra chodźmy spać. Zmęczony już jestem - przekręciłem się na plecy - późno jest.

- Jest dopiero pierwsza.

- Ostatnio się nie wysypiam. Chciałem pójść spać wcześniej.

- No dobra. Ja jeszcze nie jestem zmeczony. Możesz iść już spać. Poparzę sobie chociaż, skoro nie moge cie podotykać - ostatnie zdanie powiedział po cichu, jakby do siebie, usłyszałem je, ale udałem, że nie.

Zostałem obudzony po czwartej przez jakieś strzały. Ten debil włączył sobie telewizję i oglądał jakiś serial kryminalny. Zwlekłem się z łóżka i powolnym krokiem doczłapałem do chłopaka.

- Czy ty jesteś normalny?

- Nie wydaje mi się.

- Jestes jak mój ojciec. Naprawdę.

- Czyli jaki?

- Nie śpisz w nocy tylko oglądasz te kryminały.

- To źle ?

- Tak, bo stary strasznie mnie wkurwia. Ty zresztą też.

- Postaram się to jakoś ogarnąć.

- Dobra. Chodź do łóżka.

- Ej, a wiesz, że całując się przez 10 minut możesz schudnąć 200 kalorii. Chcesz może przetestować tą teorię?

- Weź ty się ogarnij. Tylko jedno w głowie masz.

- Tak. Ciebie.

- Idziesz czy nie?

- Idę, idę.

Poszliśmy spać. Czekałem, aż Seonghwa zaśnie. Chciałem mieć święty spokój, żeby mnie więcej nie budził.

Wstałem rano czyli, dla mnie o dziesiątej. Hwa jeszcze spał. Poszedłem do kuchni poszukać czegoś do jedzenia. W lodówce jedyne co było jadalne to jajka. Zrobiłem więc jajecznicę, w międzyczasie chłopak wstał i dołączył do mnie.

- O. A co tam robisz? - stanął tuż obok mnie.

- Śniadanie, a co?

- Nic - klepnął mnie w tylek i usiadł przy stole.

- Zrób tak jeszcze raz to cię zabije.

- Zginąć z twoich rąk to zaszczyt.

- Żebyś się nie przekonał.

- Już dobra, bo się będę ciebie bał.

- Tak ma być.

- Niby czemu?

- Bo tak.

- Ok.

- Kiedy twoja ciocia wraca? - zmieniłem temat.

- Pisała, że zostanie jednak jeszcze trochę. Wróci dopiero w poniedziałek. Czyli możesz jeszcze ze mną przespać... znaczy zostać.

- Czemu miałbym?

- Bo cie lubię.

- Tylko tyle. Nic nowego mi się nie dowiedziałem. Już to kiedyś mówiłeś. Jakiś ty nudny i monotonny.

- A jak powiem, że cię kocham.

- To znaczy to samo co lubię cię.

- Lubisz mnie?

- Ja?

- Tak ty. Widzisz tu kogoś innego?

- Lubię cię. Nie wiem, po co mam Ci to mówić kolejny raz, gdy już Ci to kiedyś powiedziałem.

- Bo to jest romantyczne. Lubię jak ze mną jesteś. Jak śpisz u mnie to przynajmniej pilnujesz żebym spał jak człowiek.

- Myślisz, że ja normalnie to tak wcześnie chodzę spać?

- Dobra, to zostaniesz?

- Jak Ci się dobrze ze mną śpi, to mogę zostać.

- Super - przytulił mnie. Miałem go odsunąć, ale darowałem mu już karę. Już nawet nie pamiętam za co ona była.

Przesiedzieliśmy cały dzień w domu. Mieliśmy dużo pomysłów na to co moglibyśmy robić razem. Zaczęliśmy od gadania na kanapie otuleni w kocyk z ciepłym kakaem. Nastepnie włączyliśmy film, na którym trochę przysnąłem.
Seonghwa wymyślał mnóstwo rzeczy, żeby mnie denerwować. Najpierw nie odzywał się do mnie, a na każde pytanie, odpowiadał przez wiadomość na telefonie. Później zachciało mu się klepać mnie po tyłku. Nie miałem już siły do niego. Co mu odwaliło dzisiaj? Zagroziłem mu, że sobie pójdę i nie będę nocować u niego, to w końcu się w miarę ogarnął. Ale nie na długo. Niestety.

Loneliness ◇ SeongsangOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz