28

15.2K 384 88
                                    

Aleksiei

Głowa mi pękała, ale pamiętałem, jaką obietnicę wymusiłem na Elodie.

Obudziłem się wtulony w jej miękkie piersi. Zamruczałem, przesuwając nosem po szczelinie między piersiami mojej dziewczynki. Żałowałem, że były zakryte koszulką, ale było coś podniecającego w tym, że Elodie nosiła koszulkę pachnącą mną. 

Podniosłem się powoli. Myślałem, że Elodie będzie rozbudzona, ale ona spała w najlepsze. Miała rozchylone usta i oddychała płytko. Jej ręce wplecione były w moje włosy.

Kiedy zobaczyłem obrożę na jej smukłej szyi, przez moje ciało przeszedł prąd. Poranna erekcja nie była spowodowana tylko naturą, ale również widokiem, który rozpościerał się przed moimi oczami. 

Przypomniałem sobie wizytę Elodie w barze u Slavy. Byłem zaskoczony widząc ją w towarzystwie Zaviera i mojego ojca. Nie spodziewałem się, że zechce po mnie przyjechać, ale ten akt udowodnił mi tylko, że mojej niewolnicy jednak troszeczkę na mnie zależało.

Pocałowałem ją w czoło. Dziewczyna przeciągnęła się i otworzyła oczy. Kiedy zobaczyła mnie uśmiechającego się do jej cudnego oblicza, podniosła się na łokciu. Rozluźniła się, kiedy przypomniała sobie, że nie żyła już w domu swojego kłamliwego przybranego ojca. Cieszyło mnie, że Elodie wolała mnie niż Alberto, ale tylko głupiec preferowałby towarzystwo tego nadętego skurwysyna. 

- Dzień dobry, słoneczko. Jak się czujesz?

- Chyba to ja powinnam zadać ci to pytanie, panie. Głowa cię nie boli?

Kurwa, jaka ona była troskliwa. Tak cudowna i delikatna.

- Wszystko jest w porządku, księżniczko. Pamiętasz, że obiecałaś mi poprowadzić mnie na smyczy?

Niebieskie oczy Elodie się rozszerzyły. Biedna nie spodziewała się, że będę pamiętał o tym, o czym rozmawialiśmy, kiedy byłem pijany. Mimo, że po spożyciu alkoholu zachowywałem się jak żałosne dziecko, pozostawałem w pełni świadom swoich czynów i słów. Ponadto, nigdy nie zapomniałbym o czymś, na czym tak mi zależało.

- Jutro masz akcję, Aleksiei. Nie powinieneś się na nią przygotować? Maksim mówił, że musicie odbić transport narkotyków i...

Przerzuciłem nogę przez biodra Elodie. Usiadłem okrakiem na brzuchu dziewczyny. Spojrzała na moją poranną erekcję. Na jej ustach błąkał się nieśmiały uśmieszek, ale nie wydostał się na światło dzienne. Biedna dziewczynka bała się, że ocenię ją negatywnie, gdy zobaczę, jak perwersyjna była. Potrzebowałem jednak takiej kobiety, gdyż nie wytrzymałbym z kimś, kto chciałby uprawiać ze mną zwyczajny, waniliowy seks. Potrzebowałem brudu, agresji, ale z poszanowaniem obu stron. 

Spierdoliłem sprawę już na samym początku, czyniąc z Elodie swoją niewolnicę, lecz nie żałowałem tego. Dzięki temu dowiedziałem się, że lubiła całować moje stopy i się przy tym podniecała. 

Kiedy pewnego dnia poprosiłem Seraphinę o to, aby pozwoliła mi przykuć się do łóżka, spojrzała na mnie jak na wariata. Nazwała mnie zboczeńcem. Nie proponowałem jej więc nigdy tego, aby zajęła się z czułością moimi stopami. Seraphina nie potrafiła nawet mi obciągnąć. Całą przyjemność płynącą z seksu brała dla siebie. Moje orgazmy się dla niej nie liczyły.

Czasami odnosiłem wręcz wrażenie, że Seraphina próbowała nade mną dominować. Chciała stać się moją panią, ale nigdy bym jej na to nie pozwolił.

Jeśli jednak chodziło o Elodie, z chęcią sam wręczyłbym jej smycz do ręki. Nie chciałem, aby czuła się z tym niekomfortowo, jednak patrząc głęboko w jej oczy domyślałem się, że ten pomysł jej się spodobał.

          

- Zawsze mam czas na zabawę, skarbie.

- Aleksiei...

Przyszpiliłem nadgarstki Elodie do materaca. Zawisnąłem nas nią i spojrzałem na jej rozchylone usta. 

- Proszę, skarbie. Dam ci smycz. 

- Przecież Nathaniel nas zobaczy. Zavier i Matve też. Nie wstydziłbyś się tego?

Parsknąłem śmiechem, kręcąc głową z niedowierzaniem. 

- Kochanie, oni widzieli już wszystko, więc uwierz mi na słowo, że nic ich nie wystraszy. 

- Czy kiedyś jakaś kobieta cię zdominowała, panie?

Mruknąłem, przesuwając nosem po szyi Elodie. W końcu dotarłem do jej obroży. Ciasno otulała szyję mojej niewolnicy. Specjalnie dobrałem dla niej taką obrożę, aby była wygodna. Nie chciałem, aby Elodie chodziła w czymś przypominającym kołnierz ortopedyczny, który wymuszałby konkretną postawę ciała. Jej obroża była więc skromna i cienka, ale pozwalała poczuć, że osoba ją nosząca miała świadomość, że coś oplatało jej szyję. 

- Ty będziesz pierwsza, dziecinko.

Składałem pocałunki na jej szyi, aby potem podsunąć się wyżej. Pokrywałem pocałunkami jej szczękę. W końcu dotarłem do ust i musnąłem je czule. 

- Aleksiei, jesteś...

- Cudowny? Boski? Niesamowity? Ogromny? 

Zaśmiała się, kręcąc głową z niedowierzaniem. 

- Ogromnego to ty na pewno masz. Wiesz co, jeśli naprawdę tak dobrze się czujesz, mogę zabrać cię na spacerek.

Udało mi się, kurwa. Pójdę na spacerek.

Wstałem z łóżka i uklęknąłem przed Elodie. Dziewczyna zsunęła nogi na podłogę. Wciąż siedząc na brzegu mebla, spojrzała na mnie z zainteresowaniem. 

- Tak już? Teraz? Nie chcesz najpierw zjeść śniadania, panie?

- Pieski powinno wyprowadzać się na spacer przed śniadaniem. Wszystko ci wytłumaczę, gwiazdeczko. W szufladzie przy łóżku znajdziesz kilka obroży, więc możesz wybrać z nich jedną dla mnie. Obok są też smycze.

- Trzymasz takie rzeczy przy łóżku?

Spojrzałem na nią tak, jakby naprawdę ją to zdziwiło.

- W porządku. Nie pytałam. Wiesz, Aleksiei, na pewno nie zabiorę cię na dwór, bo jest cholernie zimno, ale po domu możemy sobie pochodzić. 

Uśmiechnąłem się. Mój fiut tkwiący pod bokserkami czuł się jak w więzieniu. Chciałem wyjść na wolność. Pragnąłem, aby moja niewolnica podarowała mi poranny orgazm. Teoretycznie rzecz biorąc, mogłem ją do tego zmusić. Elodie bowiem wciąż była moją niewolnicą. To, że zacząłem zachowywać się łagodniej w stosunku do niej, nie musiało oznaczać, że całkowicie wyszedłem z roli złego pana. Nie potrafiłbym jednak znów być dla niej oschły i zimny. Mogłem stać się jej pieskiem i chyba nic nie cieszyłoby mnie w życiu bardziej.

Patrzyłem, jak Elodie przegląda obroże. Zgromadziłem ich kilka, gdyż na początku nie byłem pewien, którą z obroży podaruję mojej niewolnicy. W końcu znalazłem idealną, ale nie pozbyłem się tych pierwszych, za co teraz dziękowałem sobie w myślach. 

Elodie wybrała czerwoną skórzaną obrożę z dzwoneczkiem. Uśmiechnęła się do mnie zadziornie, unosząc brew.

- Ta się nada. Pasuje do ciebie czerwień. 

Dziewczyna objęła skórzaną ozdobą moją szyję. Nigdy wcześniej nie miałem na sobie obroży, ale w chwili, w której Elodie ją zacisnęła, żałowałem tego, że nigdy się w to nie bawiłem. Niemniej wolałem, aby to ona założyła mi obrożę niż gdybym miał to zrobić sam. 

Cruel MasterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz