Kiedy tylko otworzyłam oczy rozmawiali. Drzwi zwykle otwarte były zamknięte. Przez okno nie dobiegało żadne światło. Ciemne zasłony odcinały rzeczywistość brutalnego świata od tej chwili. Unosząc odrobinę głowę dostrzegłam małą wiązkę światła sączącą się z małej lampki nocnej.
- Napewno tego chcesz? Ona zniknie, masz tego pełną świadomość? Możemy nic nie robić i żyć jak teraz lub..
- Doskonale wiem z czym to się wiąże, Severusie. Miałam połowę wakacji i jeszcze dłużej na przemyślenie wszystkiego. I jestem zdecydowana. Dla ciebie i dla niej wszystko.
- Nie musisz się godzi..
- Chcesz jej jeszcze bardziej zrujnować psychikę? Widziałeś jak na ciebie patrzy?- przerwała mu ponownie.- Nie ignoruj tego. Ona chce ci coś przekazać.
- Póki co rozszyfrowałem jedynie pytające spojrzenia. Są zasady i przestrzega ich. Jeśli się coś dzieje m..
- A czy pomyślałeś, że może nie wie jak zapytać? Nie wie jak ci to powiedzieć, o mnie nie wspominając.
- Ona cię kocha.
- Coraz częściej się zastanawiam czy tak rzeczywiście jest.
- Jest. Nawet nie wiesz jak bardzo. Nie pisała, bo uważała że cię skrzywdziła. Od Nancy trzeba ją było wyciągać siłą, ona potrzebuje matki. Potrzebuje ciebie.
- Chodzi o wesele?- pokiwał głową.- Za krzywdę uważa przytulenie się do ciebie?
- Uważa za krzywdę to że przytuliła się do mnie, zamiast do ciebie. Plus moja wina, że „nie pozwoliłem" ci jej dotknąć. To uważa za krzywdę.- słuchałam ich wymiany zdań z półprzymkniętymi powiekami.
Poczułam, że robię się czerwona. Delikatna dłoń odgarnęła grzywkę na bok i pogładziła mnie po włosach. Dotknęła w bolesne miejsce, przez co syknęłam i lekko podskoczyłam.
- Już niedługo. Już niedługo wszystko się ułoży..- dotknęła najpierw czoła a potem policzka. - Dotknij, ciepła jest bardzo.
- Naprawdę?- poszedł w ślady kobiety i również dotknął twarzy, tyle że w odwrotnej kolejności i również nieświadomie na bolesne miejsce nacisnął palcem. Pisnęłam cicho.- Emocje.- jego wzrok aż palił. Dla pewności swoim policzkiem potknął mojego czoła.
- To nie jest gorączka.- stwierdził. Oczy miałam szeroko otwarte.- Hejj.. Co się dzieje? Kruszyno, obudziliśmy cię?
- Przeprszam, mamo. Przepraszam, tato.- przylgnęłam do kobiety. Ciężkie ramię spoczęło na mym ciele i odsunęło od mamy.
- Csiiii... - zaszumiał tuż nade mną, kiedy odwróciłam głowę w stronę rodzicielki.- Jesteśmy przy tobie, mama nigdzie się nie wybiera. Nie ucieknie.
- Al..
- Csii.. Zaufaj mi. Jeśli nam nie powiesz co się dzieje nie będziemy wiedzieli jak ci pomóc.- spojrzałam na niego.- Ach, wiem. - dosunął do siebie również mamę, która złapała mnie za rękę i zaczęła gładzić po włosach.- Tak lepiej? - pokiwałam jedynie głową i oparłam głowę na jego ramieniu.- Pewnie, że lepiej. Mama naprawdę się nigdzie nie wybiera. Prawda, mama?
- Prawda. - pochyliła się nade mną.- Śpij aniołku.
- Nie mogę..
- Zamknij oczka. Tak będzie łatwiej.
***
- Wyglądasz jakbyś nie spała pół nocy.- zauważył wujek.- Tak było.- przyłączył się tata.- Greg, mogę cię prosić na słowo?
- Oczywiście.
Odeszłam od stołu, kiedy coś mocno mnie objęło.
- Póki tata nie patrzy.- zaskrzeczała i po chwili się zaśmiała głośno. Jęknęłam kiedy starsza kobieta ścisnęła mnie mocniej niż tata a nawet ciocia Saidie.
- Mamo, nie można.- w progu stanęła mama z Emilką. Puściła jej rękę, na co ta radośnie podbiegła do babci z puzzlami, które wcześniej jej dałam do zabawy.
Przez chwilę układałam z nimi 250 małych elementów księżniczek, po czym udałam się na poddasze, gdzie przebywała mama. Przeglądała stare książki i odkładała na bok przekartkowane. Z jednej wypadła mała karteczka, a właściwie zdjęcie z drugiej strony zapisane pismem taty. Na zdjęciu była moja stara klasa, moja osoba otoczona była w kółko zielonym atramentem, a z tyłu widniał napis.
Evie wie o niej coś więcej
22 czerwca- punkt Rovly
9:45-10:30- Wszystko miał zaplanowane. Dobrze myślałaś, że pani Tanner jest „magiczna".
- Tak.- uśmiechnęłam się lekko.- Mamo?
- Tak?- otworzyłam usta by je po chwili zamknąć. Odebrało mi mowę. Po chwili usłyszałam wołanie.- Później mi powiesz, tata cię woła.
Zeszłam na dół i szybkim krokiem weszłam do łazienki skąd dochodziły wołania. Tata stał w sporej kałuży oparty o wannę cały mokry. Oburącz trzymał ogromną rybę, która wierzgała ogonem niespokojnie.
- Bierz pałkę i uderz tego karpia w głowę.- drewniany przedmiot leżał na umywalce. Zamachnęłam się, kiedy usłyszałam jego głos.- Tylko nie po rękach. Gregory właśnie jest ofiarą pałki jak i córki. A teraz pomyśl że to mój ojciec i porządnie przywal rybie.
Ponownie zamachnęłam się i z całej siły uderzyłam karpia w łeb. Huk rozległ się po całym pomieszczeniu. Po chwili łapał coraz spokojniej powietrze. Spojrzałam na tatę, który poczynił to samo. Zerknął na mnie z uniesionymi brwiami.
- Interesujące. Masz rację, zasłużył sobie.- na moment przeniósł spojrzenie na prawy bok.- Silna jesteś.- położył karpia na tacy i odkroił mu głowę.- Chcesz?
- Mogę zobaczyć?- zachichotał głęboko i podał mi zakrwawiony łeb. Przyjrzałam się dokładnie i palcem lekko dotknęłam oka. Znienacka tata złapał mnie za ramiona i szczeknął. Podskoczyłam, wywołując jego głęboki śmiech. Odwróciłam łeb pod innym kątem i przejechałam po gładkiej powierzchni.
- Patrosząc ropuchy nie wykazywałaś większego zainteresowania.
- Bo to ropuchy i jeszcze Ron nimi rzucał po całej sali.
- Weasley nie posiada zbyt wysokiej inteligencji. Podoba ci się?
- Weasley? Nie.
- Nie Weasley! Ryba. A co właśnie trzymasz w rękach i poznajesz jak małe dziecko?... Myślałaś może już nad przyszłością.
- Przebiegło mi przez głowę kilka myśli.
- I?
- I może to co ty?
- Ze względu na mnie, żebym był zadowolony, czy na siebie bo cię to kręci?
- Na siebie.
- Moja krew.- odparł dumny.- Choć o ile pamiętam jeszcze niecałe pół roku temu wyraźnie zaprzeczałaś i zapierałaś się rękami i nogami przed byciem Mistrzynią.
- Podoba mi się to.
- Właśnie widzę jak elegancko pozbawiasz ryby oczu, skrzeli i płetw.
- Będziesz jej używał do jakiegoś eliksiru?