Uczucie spadania.

To takie uczucie, kiedy chcesz latać, ale nie możesz nic w tym kierunku zrobić. Zatracasz się w spadku.

Wiele osób doświadczyło tego uczucia we śnie, część być może w prawdziwym życiu. 

Ja też doświadczyłam tego w prawdziwym życiu, ale trochę w innym sensie.

Uczucie, kiedy leżysz, a obok ciebie paczka wypalonych fajek, od których śmierdzi cały pokój, ale nie masz siły otworzyć okna. Jest ci to już obojętne, czy śmierdzi, bo po prostu skupiasz się, jak bardzo spadasz. Ciemność i noc dookoła ciebie dodają realizmu temu, że naprawdę jesteś w dołku. I tak spadasz. 

Spadanie to rzecz, która dzieje się w twojej głowie, twoja psychika ją wytwarza. Uczucie beznadziejności, złości, wręcz wściekłości, smutku oraz nienawiści kumuluje ciężar, który z ogromnym impetem zwala cię z twojej chmurki stabilności, którą z takim trudem wypracowałaś. Potrzebowałaś tyle siły, żeby ją zbudować i na niej ustać.

I spadasz tak, coraz głębiej i głębiej. 

Pogrążasz się we własnych myślach, traumach, wspomnieniach z przeszłości. Myślisz tylko o tym. Spadasz coraz dalej, obwiniając o wszystko siebie. Zaczynasz czuć wstręt, odrazę, nienawiść. Nienawiść do wszystkich, którzy ci to zafundowali, a także nienawiść do siebie. Przecież gdybyś była inna, nikt by ci nic nie zrobił prawda? Jesteś nikim. Jesteś powodem swojej własnej porażki.

To  były jedyne myśli kumulujące się w mojej głowie od powrotu do mieszkania. Zamknęłam się w pokoju i uciekłam w świat używek, licząc, że pomogą mi uchronić się przed upadkiem. 

Niestety wino z szafki i wypalona paczka papierosów nie przyniosły ulgi. A ja tak spadałam, spadałam i spadałam. Była 4 nad ranem, a ja zatracałam się w tej ciemności.

Cóż, mam dość specyficzną naturę. Potrafię trzymać się dobrze przez długi czas, cieszyć się życiem, być względnie szczęśliwą. Ale kiedy przychodzi moment, w którym złe wspomnienia wracają za mocno, zatracam się w nich bez pamięci. Nieświadomie przywołuję wszystkie swoje traumy, a stare emocje wracają do mnie, dając się porządnie we znaki. 

I tak właśnie spadam. Spadam w rozpaczy do grobu, który kopię sobie razem z osobami, które mnie skrzywdziły. 

Zazwyczaj, kiedy nie radzę sobie z czymś, sięgam po używki. Trzy razy większa dawka papierosów niż na co dzień, alkohol, najlepiej mocny, ale piję co mam pod ręką, zdarzała się też marihuana, a w skrajnych przypadkach uciekałam się do MDMA. 

Teraz maksymalnie posuwam się do zioła, ale jednak najczęściej to właśnie alkohol koi mój ból. Pomaga zapomnieć, zastąpić ból psychiczny pustką spowodowaną procentami. 

Wypita butelka wina już dawno nie działała, jeżeli w ogóle zadziałała na dłużej. Potrzebowałam coś mocniejszego, ale nie miałam siły wstać z łóżka. To nawet lepiej, bo już nawet nie przeszkadzał mi wstręt do alkoholu po ostatniej imprezie, i byłabym w stanie wypić litry wódki, dopóki nie byłabym nieprzytomna od ilości wypitych toksyn. 

Oczy mnie piekły, głowa już zaczęła pulsować, a dłonie drgać. Wory pod oczami pewnie uwydatniły się znacząco, a cera poszarzała. Potrzebowałam odpoczynku. 

W końcu, po paru godzinach spadania, nadeszła ulga, upragniony sen otulił mnie i zmorzył, odciągając od złych myśli. 

----------

Obudziłam się, nie wiedząc, która jest godzina. 

Od razu uderzyła mnie paskudna woń rozlanej gdzieś na podłodze resztki wina i dymu papierosowego. 

Wzięłam do ręki niemal rozładowany telefon, żeby sprawdzić godzinę. Była 12:54. Świetnie. 

Zobaczyłam jeszcze na wyświetlaczu, wiadomość od Martyny, że jest na uczelni i wróci późno. To dla mnie nawet lepiej, nie chciałabym, żeby ktokolwiek oglądał mnie w takim stanie. 

W pierwszej kolejności jednak podniosłam się z łóżka i otworzyłam na oścież okna w pokoju. Musiało tu wpaść trochę świeżego powietrza. Następnie usiadłam przy biurku i podłączyłam do ładowania telefon. Przejrzałam, czy nikt do mnie jeszcze nie pisał.

Następnie wzięłam ubrania za zmianę i udałam się do łazienki.

Wczoraj się nawet nie umyłam, jedynie przebrałam i zmyłam makijaż, więc bardzo potrzebowałam kąpieli.

Wzięłam gorący prysznic, podczas którego dokładnie oczyściłam swoje ciało, a także myśli. Dobrze mi on zrobił, gorąca woda działa na mnie wręcz terapeutycznie.

Wyszłam z łazienki z mokrymi włosami. Przeszłam do aneksu kuchennego. Miałam ochotę zjeść coś, co również polepszy mój nastrój, chciałam się doprowadzić do porządku. 

Przygotowałam więc połowę cebuli, ząbek czosnku, puszkę pomidorów, trzy jajka oraz bazylię. Wyjęłam i rozgrzałam patelnię, na której przygotowałam szakszukę. Gotowanie również jest dla mnie jak terapia.

Kolejnym krokiem w przywracaniu się do normalnego stanu było rozwalenie się na kanapie z jedzeniem i oglądaniem jakieś przypadkowej bajki z telewizji. Bajki zdecydowanie mają działanie uspokajające.

Kiedy zjadłam, odstawiłam naczynie do zmywarki i postanowiłam, że to pora na posprzątanie pokoju. Zdążył już wywietrzeć, dlatego pozbyłam się przykrego zapachu z powietrza. Mimo wszystko pościel nadal śmierdziała, dlatego musiałam ją zmienić. Ogólnie pościerałam także kurze i poukładałam rzeczy na swoje miejsca. 

Gdy w pokoju było już czysto, tak, że było nawet przyjemnie posiedzieć, również poprawił mi się trochę nastrój. Była godzina 16, kiedy doprowadziłam siebie i swoje otoczenie do porządku. Ponownie zrobiłam się głodna, dlatego tym razem zamówiłam dwie porcje tajskiego jedzenia, jedną dla Martyny, ponieważ pewnie wróci głodna.

Postanowiłam resztę dnia poświęcić na naukę. Pomoże mi też to trochę zapomnieć o wszystkim, a przy okazji przygotuję się na wykłady, które o zgrozo, zaczynały się już jutro. 

Usiadłam więc przy biurku, rozpoczynając naukę. Robiłam notatki, czytałam, analizowałam i robiłam zadania. Wydawało mi się, że jestem tak maksymalnie skupiona, że nic oprócz jedzenia nie jest w stanie wyprowadzić mnie z rytmu. Ale jednak, myliłam się.

Jedna wiadomość, która przyszła do mnie na Instagramie, była w stanie. 

b u f o r || Jan RapowanieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz