Niezręczna cisza powoli zaczęła Simonowi grać na nerwach. Martwota panująca w pomieszczeniu mówiła mu więcej niż powinna. Ale mimo to czekał. Wytrwale obserwował swoich przyjaciół, oczekując na to, że któreś z nich puści parę z ust.
Po wiadomości, którą otrzymał od Wilhelma, odciągnął ich do pustej klasy, gdzie szanse na to, że ktoś mógłby ich podsłuchać, były nikłe. Tam wyjaśnił Ayub oraz Rosh całą sytuację, pokazał im konwersację i choć oni początkowo próbowali udawać zaskoczonych, Simonowi nie umknęło ukradkowe wymienienie spojrzeń między wspomnianą dwójką.
— No? — zdecydował się przerwać ciszę za nich. Był zdumiony z jakim spokojem postanowił się odezwać, bo w środku się w nim gotowało od wzrastającej w nim złości. — Któreś z was ma mi coś do powiedzenia? Naprawdę mam już dość tej ciszy.
Rosh wydobyła z siebie głębokie westchnięcie, nie patrzyła Simonowi w oczy. Brunetowi wydawało się, że chciała coś powiedzieć, ale nim dziewczyna zdążyła cokolwiek zrobić, Ayub odważył się odezwać:
— To ja. Ja wysłałem tę wiadomość — potok słów począł lać się z jego ust. — Po prostu widziałem, jaki posępny jesteś, a z każdą kolejną wiadomością od Wilhelma smutniałeś, więc postanowiłem dać temu kres...
Rosh walnęła go w ramię i posłała mu wymowne spojrzenie, jakby chciała w niemy sposób spytać się go "co robisz?". Ayub spojrzał na nią z wyrzutem, ale nie było mu dane podzielenie się swoim żalem, gdyż tym razem dziewczyna zaczęła się zwierzać.
— Simon... On kłamie. No, w części. To ja wysłałam wiadomość. Musisz jednak zrozumieć, że zrobiłam to dla twojego dobra. Razem z Ayubem odnosiliśmy wrażenie, że natarczywość Wilhelma w jakimś stopniu zabijała cię od środka, dlatego kiedy zostawiłeś telefon w pokoju i poszedłeś do toalety, nie zmarnowaliśmy ani sekundy, kiedy spostrzegliśmy, że telefon jest odblokowany. To był mój pomysł. Ayub trochę mi pomógł, aczkolwiek to ja napisałam wiadomość i to ja ją wysłałam. Zrobiłam to jednak z troski o ciebie. Nie mogłam patrzeć na to, jak cierpisz. Pomyślałam, że tak będzie lepiej. Dla wszystkich.
Słowa, które miały przynieść mu otuchę, w rzeczywistości podniosły mu ciśnienie. Dla jego dobra. Prychnął w duchu. Skąd ludzie mogli wiedzieć, co będzie dla niego najlepszym rozwiązaniem, skoro nawet tego z nim nie skonsultowali? Kto dał im prawo decydowania za niego, kiedy powinien zakończyć z kimś relację? Może wydawało im się, że wiedzieli wszystko, ale tak nie było. Bo choć Simon im ufał, nie zdążył im się zwierzyć, że te natarczywe wiadomości, które, nie dało się ukryć, go irytowały i w pewnym stopniu dobijały, mimowolnie przynosiły mu, na swój dziwny i przeciwstawny do pierwszej emocji sposób, ukojenie, poczucie tego, że Wilhelmowi wciąż zależało. Początkowo nie chciał nawet przyznać się do tego przed samym sobą. Pogodził się z tym losem dopiero po ich niespodziewanym spotkaniu, w którym jego uczucia w maleńkim stopniu zaczęły nagrzewać się na nowo.
Miłość, czy też uczucie do niej zbliżone, gdyż osoby w jego wieku podobno nie mogą jej czuć, była dziwna. Nakładała człowiekowi klapki na oczy, dominowała mózg, burząc logiczne myślenie. Simon zdawał sobie sprawę, że powinien być zły na Wilhelma, wiedział, że miał do tego pełne prawo, ale serce próbowało się wyrwać z jego piersi i powędrować prosto do księcia koronnego. Przez to z sentymentem i podświadomą tęsknotą zerkał na to, co ich łączyło. Jego mózg oraz zawziętość musiały działać na wysokich obrotach, aby Simon uparcie twierdził, że nie zbliży się do Wilhelma, jeśli ten nie zdecyduje, czego naprawdę chciał. I może brunetowi udało się być chłodnym (chociażby na chwilę) oraz wmówić sobie obojętność, kiedy mieli okazję się spotkać, jego serce biło szybciej w towarzystwie blondyna.
CZYTASZ
let's start a revolution
Fanfiction"Nie chcę być niczyim sekretem". Simon i Wilhelm rozstali się. W osobności przeżywają zaistniałą sytuację, która głośno wybuchła w kraju i odbiła się na rodzinie królewskiej. Część ludzi uwierzyła w oświadczenie księcia koronnego, ale wciąż istniała...