Trapped in elevator

433 32 21
                                    

Nigdy nie lubił jeździć windami. To nie tak, że cierpiał na klaustrofobię, ale te małe pomieszczenia zawsze przyprawiały go o ból głowy. Nie ufał tym urządzeniom, były o wiele bardziej awaryjne niż stare, klasyczne schody. Zawsze, kiedy miał wsiąść do jednej z nich, odzywało się w nim wspomnienie spadającej windy w Waszyngtonie. Nie był wtedy co prawda w niej uwięziony, a wszystkich szczęśliwie udało mi się uratować, ale co gdyby go tam nie było? Straciłby wielu przyjaciół i dlatego kiedy tylko mógł, unikał wind jak ognia.

Dzisiaj niestety nie miał takiego wyboru. Był asystentem pana Starka, więc musiał jeździć z nim, a mężczyzna, krótko mówiąc nie przepadał za schodami. Dlatego stał teraz u jego boku, nerwowo przenosząc ciężar ciała z nogi na nogę i czekał, aż ta cholerna maszyna po nich podjedzie.

Pan Stark spojrzał na niego dziwnym wzrokiem, ale nic nie powiedział i wszedł do środka, kiedy tylko drzwi się rozsunęły. Peter wziął głęboki oddech i podążył za nim. Coś było nie tak. Dzisiaj oprócz normalnego strachu uaktywnił się jeszcze pajęczy zmysł. Zawahał się, zanim wszedł do środka.

– Panie Stark? – zapytał, stojąc w drzwiach, a ten podniósł na niego wzrok. – Czy... Czy możemy iść dzisiaj schodami? – zapytał, czując, jak oblewa się rumieńcem.

– Czemu? – zapytał zdziwiony.

– Mam złe przeczucia – odpowiedział, patrząc w podłogę.

– Nie wygłupiaj się Peter. To Stark Tower, jeden z najnowocześniejszych i najbezpieczniejszych budynków, co niby może się stać? – zapytał ze śmiechem. – Wsiadaj szybko.

Peter spojrzał na niego z rezygnacją i pokiwał głową. Stark na pewno miał rację, a on tylko przesadzał jak zwykle. Czas pokonać swoje głupie lęki. Wszedł do środka i wzdrygnął się lekko, kiedy drzwi się za nim zamknęły.

– Widzisz? Wszystko jest w porządku – powiedział Stark z nieco złośliwym uśmieszkiem. – Mówiłem ci, że... – przerwał, zauważając, że winda nagle się zatrzymała ze zgrzytem, a światła zaczęły nieregularnie migać.

Peter zaczął rozglądać się dookoła ze strachem i cofnął się do kąta, przylegając do ściany. Wyrzucał sobie w myślach, że dał się namówić na wejście. Czuł, że powoli zaczyna wpadać w panikę.

– FRIDAY – zawołał Stark, zupełnie nie zwracając uwagi na stan Petera, jednak odpowiedziała mu tylko cisza. – Cholerna sztuczna inteligencja – wymamrotał pod nosem i zaczął się rozglądać dookoła. W końcu jego wzrok padł na Petera, kulącego się w rogu windy i bełkoczącego coś o tym, że zaraz się rozbiją.

– Peter? – zapytał, niepewnie, ale młodszy mu nie odpowiedział, dalej chowając głowę między kolanami. – Hej Peter – spróbował jeszcze raz, kiedy podszedł bliżej i położył rękę na jego ramieniu. Chłopak się wzdrygnął i podniósł przestraszony wzrok.

– Panie Stark – jęknął. – Ja nie chcę umierać – powiedział z rozpaczą.

– Pete spokojnie. Nic się nie dzieje, winda zaraz na pewno ruszy. Podnieś się z tej ziemi, cały się pobrudzisz – odpowiedział, czując się nieco nie zręcznie, Peter kiwnął głową z wahaniem i podniósł się, otrzepując nieco ubrania.

Po chwili winda znowu zgrzytnęła, a przestraszony Peter odruchowo wtulił się w Starka.

– Prze-Przepraszam – zaczął się jąkać i chciał go puścić, ale Stark przyciągnął go tylko mocniej do siebie.

– Wszystko w porządku Pete – zapewnił go. – Jeśli ci to pomaga, to ja nie mam nic przeciwko – dodał, a Peter nieco się rozluźnił.

– Dziękuję panie Stark – odpowiedział z ulgą. – To bardzo pomaga.

– Właściwie mam jeszcze jeden pomysł, jak cię nieco rozproszyć – powiedział z uśmieszkiem i chwycił go za podbródek, zbliżając swoją twarz do jego. Peter patrzył na niego jak zahipnotyzowany. Już od dawna fantazjował o swoim mentorze, ale marzenia senne a rzeczywistość to dwie różne rzeczy. Stark odczekał chwilę, zupełnie jakby się spodziewał, że chłopak odsunie się od niego, po czym wreszcie zetknął ich wargi.

Peter nie mógł uwierzyć, że jego marzenia wreszcie się spełniają. Pocałunek trwał o wiele dłużej, niż się na początku spodziewał i był o wiele bardziej intensywny. Kiedy się od siebie oderwali, oboje oddychali szybciej.

– I jak? Pomogło? – zapytał Stark, a Peter spojrzał na niego dziwnie, zupełnie nie rozumiejąc, o co mu chodzi. Dopiero kiedy rozejrzał się dookoła, skojarzył co miał na myśli.

– Chyba tak, ale muszę się upewnić – powiedział i przyciągnął go do następnego pocałunku. Jeśli tamten określił jako intensywny, to na ten nie miał już żadnego określenia. Wplótł palce w jego włosy, lekko go za nie ciągnąc, a po chwili poczuł ręce Starka, wsuwające się pod jego koszulkę. Jęknął prosto w jego usta, kiedy poczuł, jak jego zimne dłonie stykają się z gorącą skórą jego pleców. To najwyraźniej bardzo spodobało się starszemu, bo przyparł go do ściany windy i oderwał się od jego ust, zjeżdżając na jego szyję. Znaczył ją pocałunkami, schodząc coraz niżej, a Peter cicho westchnął, czując, jak jego spodnie zaczynają się robić coraz ciaśniejsze.

– Panie Stark – jęknął cicho, kiedy poczuł jego dłonie, w okolicy swojego rozporka.

– Tak, Peter? – zapytał, patrząc na niego z pożądaniem w oczach, a młodszy chwycił go za koszulę, przyciągając do następnego pocałunku.

Nagle przeszkodził im dźwięk otwierających się drzwi windy. Oboje odwrócili się z przerażeniem, patrząc na uśmiechającego się szeroko Clinta.

– Nie no, nie przerywajcie sobie. Chętnie popatrzę – powiedział wesoło, a Peter poczuł, jak jego policzki robią się czerwone. Właśnie został przyłapany na całowaniu się ze swoim szefem w windzie. Przypuszczał, że jeszcze chwila a zostałby przyłapany na czymś znacznie gorszym. Na samą myśl zrobiło mu się gorąco. Czemu akurat on musiał mieć aż takiego pecha?

Stark patrzył na Clinta z chęcią mordu w oczach, nadal nie zmieniając pozycji i przypierając Petera do ściany windy. Nie zdążył jednak odpowiedzieć, bo nagle stało się parę rzeczy na raz. Peter krzyknął przerażony, twarz Clinta nagle straciła mu się z pola widzenia, a przez drzwi windy widział przelatujące kolejne piętra. Spojrzał szybko na Petera. Był blady jak ściana i próbował usilnie zatrzymać windę, zaczepiając sieć o mijane piętra, ale to wszystko było na nic. Spadali zbyt szybko. Bez zastanowienia ściągnął swój reaktor i przyczepił go do klatki piersiowej Petera, naciskając dwa razy i sprawiając, że zbroja zaczęła oplatać jego ciało.

Ostatnim co zobaczył przed otaczającą go ciemnością, był przerażony wyraz twarzy Petera, znikający pod oplatającą go maską Irona Mana.

---

Przepraszam, nie mam nastroju na happy endy, a termin bingo goni ಥ‿ಥ

Przepraszam, nie mam nastroju na happy endy, a termin bingo goni ಥ‿ಥ

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Starker BingoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz