‹ 1 ›

3.1K 156 31
                                    

1982
CZERWIEC

— Czyli podoba ci się? — Allie zmarszczyła brwi, patrząc na przyszywanego, starszego kuzyna.

— Co? Nie! — Wysoki szesnastolatek o krótko przystrzyżonych włosach oburzył się i skrzyżował ramiona. — Gina jest dzieciakiem, jak miałaby mi się podobać? Po prostu wydaje się być... całkiem fajna. Widziałaś, że nosi naszyjnik z kostką do gitary? Nie ma przecież nic bardziej czadowego!

— Aha, wychodzi na to samo — mruknęła czarnowłosa, ostentacyjnie unikając kontaktu wzrokowego. — I co ja niby mam zrobić?

— Przyjaźnicie się.

— Ale jesteś spostrzegawczy — rzuciła sarkastycznie. — Powiedz, czego chcesz, Eddie. Spieszę się.

— Mogłabyś mnie kiedyś przedstawić — podrzucił nieśmiało, jak zresztą przystało na, po raz pierwszy zauroczonego, małolata. — Co ty na to?

Allie przez chwilę wyglądała, jakby się zastanawiała, robiąc mu złudną nadzieję.

— Zapomnij. — Popukała się palcem po czole. — Wysil się na resztki odwagi i sam do niej zagadaj.

— Ale mogłabyś mi jakoś...

— Czym się denerwujesz? Przecież Gina to tylko dzieciak. — Uśmiechnęła się złośliwie, odchodząc w stronę sali historycznej, zostawiając Eddiego wraz z jego rozterkami i dozą pesymizmu.

— Wybraliście już piosenkę na ten denny konkurs talentów?

Eddie tempo wpatrywał się w kartkę leżąca na stole, na której Gareth czarną i czerwoną farbą bazgrał logo ich zespołu. Sam napis “Corroded Coffin” wyszedł mu niesamowicie krzywo, jednak Munson był zbyt daleko myślami, żeby zwrócić na to uwagę. Przejechał ręką po swoich krótkich włosach, zanim ktoś pstryknął mu palcami prosto przed twarzą.

— Ziemia do Eda.

— No co? — Zmierzył młodszego Jeffa podirytowanym spojrzeniem, na co ten bezradnie rozłożył ręce.

— Próbujemy wybrać repertuar na konkurs, na którym jeszcze do wczoraj niesamowicie ci zależało, geniuszu — uświadomił go najstarszy z zespołu, perkusista, którego imienia Eddie od pół roku nie potrafił zapamiętać i wahał się pomiędzy Johnem, a Jimem.

— Ja już swoją propozycję przedstawiłem. — Skrzyżował ramiona, rozkładając się na krześle.

— Nie będę grał jakiejś ballady o blondynie z drugiej klasy przed całą szkołą! — oburzył się Gareth, podnosząc się znad plakatu z twarzą umazaną w farbie.

— To jest świetna, rockowa piosenka! — Eddie momentalnie się ożywił, kiedy jego najnowsze dzieło zostało tak podle ocenione.

— Racja, — rzucił Jeff pocieszająco i poklepał go po ramieniu. — ale nie nadaje się na konkurs.

— To co ja mam z nią teraz zrobić? Zmarnowałem pół nocy, żeby ją napisać.

— Spal kartki — odchrząknął Gareth, ale pozostała dwójka zmierzyła go morderczymi spojrzeniami, kiedy Munson przeciągle westchnął.

— Wrzuć tekst do szafki tej swojej dziewczyny — podpowiedział mu Jim, zwany Johnem i wyszczerzył się, ukazując braki w uzębieniu. — Mówię ci, od razu na to poleci.

— Zapomnijcie — mruknął, chcąc jak najszybciej urwać temat, choć pomysł z szafką nie był wcale taki zły. Nie zamierzał się przecież podpisywać, więc nic takiego nie mogło się stać...

Żaden z chłopaków z Corroded Coffin dawno nie był aż tak zły, jak w tej chwili. Organizatorzy konkursu, który został przez nich powyklinany w najróżniejsze sposoby, zdyskwalifikowali ich już na początku, uznając za zbyt roszczeniowych i demoralizujących innych. Nie ma nic gorszego dla młodego artysty, jak zakaz dokończenia swojego własnego utworu i kiedy dyrektorka wyszła na środek, aby ich uciszyć, Eddie poczuł się, jakby ktoś wylał na niego wiadro zimnej wody.

Kazano im opuścić sale gimnastyczną, ale Gareth i Jeff nie odpuścili sobie obrażenia kilku nauczycieli, zanim wyszli. Munson powłóczył nogami na samym końcu grupki czterech, rozwścieczonych chłopaków.

— Pieprzeni kretyni — mamrotał któryś pod nosem.

— Po prostu nie znają się na muzyce. — Wszyscy zastygli, słysząc za sobą dziewczęcy głos. Odwrócili się, żeby zobaczyć niską, blondwłosą drugoklasistkę, która ściskała w rękach stos kartek z numerami, które rozdawała uczestnikom konkursu. — Jak dla mnie, to jesteście świetni.

— Chociaż jedna osoba w tej szkole ma dobry gust — odparł najstarszy, kiedy Eddie zagapił się na dziewczynę, która niepewnie się do niego uśmiechała. — Dzięki, Sharp.

Virginia Sharp skinęła głową i zrobiła kilka kroków w tył, ruszając korytarzem do swoich zajęć. Trójka chłopaków skierowała się do wyjścia, jednak Munson odwrócił się po raz ostatni.

— Sharp? — zwrócił uwagę blondynki, która skierowała na niego swoje zielone oczy. — Chcesz posłuchać jak gramy? Spotykamy się we wtorki w Kryjówce — rzucił, niezbyt przekonany swoim własnym pomysłem. Gina nerwowo złapała w palce rzemyk z naszyjnika, na którym wisiał plektron. — To znaczy, jeśli masz ochotę...

— Bardzo chętnie, Eddie. — Uśmiechnęła się w końcu, a Munson pokiwał głową i zniknął z jej pola widzenia najszybciej, jak się dało.

Nie przyszło mu wtedy do głowy, że światy popularnych dzieciaków i outsiderów nie mieszają się aż tak łatwo, a Gina tak naprawdę nigdy nie pojawi się na żadnej z prób. Nie miał jej tego za złe, tłumacząc sobie za każdym razem, że na pewno coś jej wypadło. W głębi duszy wiedział, że to tylko marna próba wybielenia jej sobie w wyobraźni.

Eddie Munson zbierał się, żeby zagadać do Giny Sharp aż do końca gimnazjum, co nigdy się nie udało. W osiemdziesiątym trzecim roku zaczęło się dla niego liceum, kiedy ona nadal tkwiła w poprzedniej szkole.

Hawkins Highschool wiele zmieniło w jego życiu. Sporo zapomniał, jednak niewiele trzeba było, aby mu przypomnieć.

A/N.
nienawidzę pisać pierwszych rozdziałów...
i know, fryzura na jeża w gimnazjum, mając 16 lat to nie jest najlepsza wersja eddiego ☠️

N. LEYHE

GETAWAY ‹ eddie munson ›Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz