-Następnego dnia-
Dziś dzień matki. Normalnie miałbym dzień wolny ale muszę poustawiać sprzęty na próbę generalną przed występem który odbędzie się wieczorem. Wrócę dopiero wtedy. Nie zajęło mi to jakoś bardzo długo więc po godzinie mogłem wyjść. Kiedy wychodziłem ze szkoły zobaczyłem, jak Patryk wychodzi z auta i dosyć się spieszy. Jedynie się przywitałem i sam poszedłem do swojego auta.
Wieczorem pod szkołą- Marcel przyjechał wieczorem do szkoły pomimo tego, że nie za dobrze się czuł. Ale przedstawienie musi się odbyć. Jak szedłem do szkoły ponownie dziś spotkałem Patryka.
-Witaj - przywitałem się z przyjacielem.
-Witam -powiedział Patryk -wszystko dobrze? Jakoś źle wyglądasz -zapytał zmartwiony.
-Aż tak to widać? Owszem, nie czuje się zbyt dobrze -odpowiedziałem
-No to może cię zastąpię -powiedział sarkastycznie.
-Nie masz takiego talentu muzycznego jak ja -odpowiedziałem śmiejąc się.
-Rzeczywiście, nie mam talentu. Mógłbyś mnie nauczyć -powiedział
-Nie mam nic przeciwko haha- Wtedy jeszcze nie wiedziałem na co się piszę.
- Za chwilę się spóźnimy. Chodź. Przyjaciel poszedł za mną bez słowa do budynku. I skierowaliśmy się na miejsce apelu.
Za pół godziny miał się zacząć, dlatego zacząłem rozkładać sprzęt. Po około 20 minutach skończyłem i poszedłem sprawdzić czy ktoś z huru jest nieobecny. Niestety znalazły się takie osoby których nie było. Szczęście było takie, że i tak nie miały solówek, no ale mimo wszystko ubytek to ubytek. Występy przebiegły bez większych przeszkód z czego byłem zdecydowanie zadowolony. Już po przedstawieniu postarałem się wszystko ogarnąć, żeby móc jechać jak najszybciej do domu. Dlatego, że naprawdę czułem się fatalnie. Ale coś albo bardziej ktoś nie dał mi spokoju bowiem pewien brunet z drugiego końca sali nieprzerwanie wlepiał we mnie swój wzrok.
-Ty, czemu się tak na mnie patrzysz? -zapytałem Patryka.
-Chciałem dogadać się w sprawie moich korepetycji -powiedział podchodząc odrobinę bliżej
- Daj mi dziś z tym spokój. Nie czuję się za dobrze -powiedziałem, i wyższy się zaśmiał.
-Im szybciej się na nie umówimy tym szybciej dam ci spokój i będziesz mógł wypocząć - powiedział lekko się śmiejąc.
-Dziecino, za wysokie progi na twe skromne nogi - powiedziałem łapiąc się za skronie z lekkim rozbawieniem.
-Ty jesteś młodszy ode mnie. W ogóle to chodź, bo czekam tu już piętnaście minut na ciebie. Czyli czekał na drugim końcu sali, oparty o ścianę, bez przerwy się na mnie patrząc i nawet nie kwapiąc się aby mi pomóc! Ach jaki dobry przyjaciel który jeszcze nie daje mi jakiegoś szczególnego spokoju!
-A to niby czemu na mnie czekasz?- zapytałem patrząc na niego zrezygnowany. Głowa zaczęła mi coraz bardziej pulsować i ledwo stałem.
-Bo woźne dały mi klucze i mam zamknąć szkołę -odpowiedział bawiąc się kluczami w palcach.
-To sobie jeszcze poczekasz no chyba, że mi pomożesz!
-Nie, dzięki, ale mogę nas tu totalnie przez przypadek zamknąć -powiedział podchodząc do mnie jeszcze bliżej.
-Dobra, już idę. Muszę jeszcze skoczyć po płaszcz do pokoju nauczycielskiego. Okey? -oznajmiłem
-Dobra, czekam pod szkołą.- powiedział odchodząc i kręcąc kluczami.
Pov- Patryk
Kiedy Marcel wrócił z pokoju nauczycielskiego zamknąłem szkołę i razem poszliśmy do swoich samochodów. Młodszy nie wyglądał za dobrze i widać było, że zdecydowanie jest chory. Nie wpuszczę go w takim stanie za kierownicę.
-No kurde, nie chce odpalić!- krzyknął Marcel.
-Ej nie krzycz, mogę sprawdzić co się stało. Trochę się na tym znam. A tak właściwie to ty nie powinieneś w swoim stanie prowadzić auta. Ledwo stoisz.
- No tak, ale co mam zrobić z autem oraz jak się dostać do domu jak autobusy już nie kursują do mojej miejscowości.- odpowiedział młodszy opierając się o auto, spuszczając głowę i ewidentnie o czymś myśląc.
- Nie mam problemu z zabraniem cię do siebie, przecież cię tu nie zostawię kiedy wiem, że nie czujesz się dobrze.- założyłem ręce na klatce piersiowej i wpatrywałem się wyczekująco w mojego rozmówcę.
- Niech będzie, ale nawet jeśli, to co z autem oraz twoją żoną i dziećmi. Chyba nie będzie zadowolona z tego, że przyprowadzasz chorego kolegę z pracy do domu a ja nie chce ci się narzucać.- Marcel był ewidentnie średnio przekonany do mojego pomysłu.
- Nie narzucasz mi się. Mam czas a jeżeli chcesz to mogę porozmawiać z dyrektorem o twoim aucie oraz spróbować załatwić ci chorobowe, a z żoną i dziećmi nie mieszkam.
- Nie chciałem teraz za wiele mówić o sytuacji z moją JESZCZE żoną. Kiedyś przyjdzie na to pora, ale jeszcze nie teraz. Młodszy westchnął odpowiadając
- Jak nie zrobi ci to problemu to nie mam innego powodu ci odmawiać- Powiedział wstając z maski swojego auta i wsiadając do mojego, a ja zrobiłem to samo. Po blisko 15 minutach znalazłem się pod moim mieszkaniem. Obudziłem Marcela który zasnął w trakcie jazdy. Wysiedliśmy i wdrapaliśmy się do mojego mieszkania. Gdy dotarliśmy do drzwi mojego mieszkania przepuściłem młodszego w drzwiach, który naprawdę już ledwo trzymał się na nogach. Prawie się przewrócił wchodząc do środka.
-Ej, chodź tu. Usiądź bo mi tu zaraz wykorkujesz -powiedziałem i złapałem Marcela za ramię lekko popychając go na kanapę w salonie.
-Nie przesadzaj -powiedział słabym głosem.
-Chcesz herbaty? Nie brzmisz za dobrze- stwierdziłem.
-Jeśli możesz to poproszę- Powiedział kładąc głowę na oparciu kanapy.
-Oczywiście, że mogę -powiedziałem i odszedłem po chwili wracając z herbatą i lekami -proszę -powiedziałem podając młodszemu leki i napój -Zdejmij ten płaszcz, jak ci zimno to ci dam koc
-Dziękuje, proszę -powiedział oddając mi go.
-Odwieszę go. Słuchaj, jeśli chcesz to mogę dać ci ubranie do spania. -powiedział odwieszając płaszcz na wieszak.
-Jeśli to nie problem.
-Oczywiście że nie problem -powiedziałem i poszedłem po zestaw ubrań. -Proszę -powiedziałem i podałem go Marcelowi.
-Dzięki, pójdę się przebrać.
-Korzystaj z czego chcesz, nowe szczoteczki do zębów są w szafce nad toaletą. Jak byś się słabo poczuł to zawołaj mnie.
-Dziękuje -odpowiedział młodszy. Jak tylko Marcel wszedł do toalety zacząłem przygotowywać kanapę by Marcel mógł się położyć spać. Po chwili Marcel wyszedł z łazienki musiałem przyznać że wygląda dosyć śmiesznie w za dużym zestawie ubrań.
-Trochę za duże te ubranie -zaśmiał się wychodząc.
-Nie no, nie jest tak źle. -No może trochę? -powiedział odchodząc od drzwi przy czym delikatnie się zachwiał
-Uważaj -powiedziałem łapiąc młodszego za ramię -Pomogę ci -zaprowadziłem młodszego na kanapę i okryłem kocem.
-Dziękuje.
-Ja idę się umyć, tu masz wodę -wskazałem na wcześniej przygotowany kubek z wodą- Możesz się już położyć spać, jak by coś się stało to budź mnie.
-Nie ma sprawy. Wyszedłem chwilę później z łazienki zauważając, że Marcel już śpi. uśmiechnąłem się pod nosem i napiłem się jeszcze wody idąc później do swojej sypialni.
Jak wstałem i poszedłem do kuchni przygotować śniadanie dla siebie i dla mojego gościa który jeszcze spał. Wiedziałem, że kiedy Marcel jest chory nie ma za bardzo ochoty jeść, więc nałożyłem mu mniej. Kiedy położyłem śniadanie poszedłem się przebrać a jak wróciłem to obudziłem młodszego.
-Marcel wstawaj, śniadanie -powiedziałem
-Już -powiedział słabym głosem.
-Masz gorączkę -powiedziałem dotykając głowy młodszego- Czekaj, przyniosę ci leki. -Powiedziałem i po chwili wróciłem.
-Dziękuję za wszystko, ale czy mógłbyś odwieść mnie do domu?- Zapytał biorąc leki.
-Przykro mi, ale nie wypuszczę cię z tąd. Nie w tym stanie-powiedział siadając do śniadania.
-Jeszcze nie umieram -powiedział ironicznie i zasiadł do stołu Po skończonym posiłku Patryk zdecydował, że odwiezie Marcela później do domu. Przecież nie będzie go przetrzymywał.
-Na parkingi obok mieszkania Marcela-
-Dziękuje i przepraszam za fatygę.
-Wracaj do domu-pożegnał się i poszedł
-Odprowadzę cię
-Nie musisz
-Nalegam. Nie jesteś zdrowy. Nie będę ryzykował, że zemdlejesz.
-Ehh, no dobrze to chodź -powiedział i ruszył do środka
-Tylko wyzdrowieje przed wycieczką -powiedział Patryk będąc już pod drzwiami mieszkania
-Tez mam taką nadzieję -zaśmiałem się -Wpuściłbym cię do środka, ale musisz iść do pracy.
-Racja muszę iść więc do zobaczenia i ani mi się waż przychodzić do szkoły chory hehe -powiedział
-Do zobaczenia -pożegnałem się i wszedłem do mieszkania
***
Pierwsze ogłoszenie parafialne, dlatego że razem z przyjacielem ogarnęliśmy że nie wiecie jak wyglądają bohaterowie. Więc postanowiliśmy w najbliższym czasie zrobić coś w stylu- TO NIE ROZDZIAŁ i tam wam ich wszystkich opiszemy. Koniec ogłoszeń parafialnych🙏