Powrót z Zaświatów

347 24 2
                                    

POV CARBONARA
Nie mogłem uwierzyć w to co się właśnie działo. To była piosenka Amary. Tylko ja z Ivo oraz jej młodsza siostra ją znaliśmy bo czasami nam ją śpiewała. Jak to możliwie że Lili ją zna??? Chyba że...
-Carbo myślisz że ona to...(Ivo nie dokończył zdania)
-Nie wiem ale to niemożliwe by ktoś poza nami znał tą piosenkę. Musimy z nią porozmawiać i to na poważnie. (Odparł dalej zaskoczony Nicollo)

POV LILIANA
Pożegnałam się z Monthaną i poszłam na najwyższe piętro tak jak powiedziała mi kobieta. Po odłożeniu Isabelli na łóżko sama usiadłam obok niej i złapałam się za głowe. Kurwa co teraz zrobie? Co jeśli Carbo i Ivo nie będą mnie chcieli już znać po tym jak ich okłamałam. Dlaczego wszystko musi się sypać akurat teraz? (Miałam mętlik w głowie i nie mogłam nad nim zapanować) Z zamyślenia wyrwała mnie lekarka która weszła do sali.
-Wszystko dobrze? Wyglądasz na zmęczoną? (Zapytała mnie)
-Tak, po prosu mało ostatnio sypiam i to wszystko (odparłam z lekkim uśmiechem)
-Wiesz że to nie zdrowe dla ciebie? (Odparła zmartwiona Pola)
- Ta ale teraz jak odnalazłam małą już będzie tylko lepiej(odparłam jej )
- Tak wogóle to Pola jestem (powiedziała kobieta podchodząc do łóżka małej)
-Amara ale wole jak mnie nazywają Lili. A i dziękuje ci że zajełaś się nią pod moją nieobecność. Jestem ci naprawdę wdzięczna. (Odparłam z uśmiechem)
-Hah nie ma sprawy i tak w większym stopniu była to decyzja Dante ktory po jej odnalezieniu nie chciał jej oddać a sama Bella przywiązała sie do niego od samego początku. (Odparła Pola)
-Cieszy mnie to że po śmierci rodziców dostała od losu nową rodzinę która sie o nią troszczy... (Odparłam lekko smutna)
-Hej spokojnie nie jesteś w tym sama.
(Odparła kobieta przytulając mnie na pocieszenie)
-Dziękuje (odparłam i odwzajemniła uścisk)
Brakowało mi tej rodzicielskiej bliskości.
-Co teraz zamierzasz? (Zapytała mnie Pola)
-Sama nie wiem. Na początku chciałam zabrać ze sobą Belle gdzieś daleko stąd ale teraz jak widze że ma już kogoś kto się o nia troszczy i dba nie miałabym serca jej tego odebrać. Ona potrzebuje teraz najbardziej rodziców dlatego nie zamierzam jej tego odbierać i zostawię ją pod waszą opieką. Moge liczyć na to że się nią zajmiesz jak własną córką? (Zapytałam smutnym ale szczerym i pewnym głosem)
-Oczywiście że tak. Nie musisz mnie nawet o to prosić bo od początku traktuje ją jak swoje dziecko. Ale nie zapominaj że ona ciebie też potrzebuje i wież że nie będzie chciała cię puścić? Przez cały czas opowiadała mi i Dante jaką wspaniałą ma starszą siostrę która wróci do niej na pewno. Załamie się jeśli odejdziesz jeszcze teraz gdy w końcu wróciłaś. (Odparła kobieta kładąc rękę na moim ramieniu)
- A myślisz że co moge zrobić ona ma już nową rodzinę i nie potrzebuje mnie i taka jest prawda. (Powiedziałam troche za głośno przez co Isabella sie obudziła)
- Siostrzyczka Mara? Nie chcesz już być ze mną rodziną (zapytała zaspanym i smutnym głosem Isabella)
-Nie, oczywiście że chce ale nie jest to takie proste. Ty już masz swoją nową rodzinę... (Odparłam do malutkiej)
-A czemu ty też nie możesz do niej należeć? Mama i tata nie będą mieć nic przeciwko prawda mamusiu? (Zapytała z maślanymi oczami Pole)
-Oczywiście że nie skarbie, jeśli Amara nie ma nic przeciwko i ty tego chcesz to pewnie że może dołączyć do naszej rodziny. (Odparła kobieta)
-Widzisz Mara zgodziła się więc znowu możemy być całą, radosną rodziną. Tata tak samo na pewno się zgodzi. (odparła z uśmiechem dziewczynka)
-Bella...Nie wiem, musze to wszystko przemyśleć...Wybacz pójdę już. Jutro do ciebie wpadnę w odwiedziny Isabella.
(Powiedziałam i wyszłam z pokoju)
Gdy szłam już w kierunku windy za rękę złapała mnie Pola.
-Czekaj, tu masz mój numer jakbyś chciała sie zobaczyć z Isabella to dzwoń o i jeszcze jedno. Tamto co mówiłam w sali jest moja szczerą opinia. Nie mam nic przeciwko bycia rodziną dla ciebie. Wiem że nie zastąpie ci twojej mamy ale każdy z nas potrzebuje osoby która bedzie cię kochać i wspierać jak matka... Nie zależnie od wieku więc przemyśl to sobie na spokojnie.(Odparła z uśmiechem kobieta wręczając mi swoją wizytówkę)
-Dziękuje jeszcze raz ( odwzajemniłam uśmiech i weszłam do windy a następnie opuściłam szpital).
Do domu musiałam wrócić pieszo gdyż moje auto zostało pod komendą. Eh co za pech. Szłam spokojnie chodnikiem już z jakieś 20 minut a nadal nie byłam w nawet 1/3 drogi do domu. Przez przemęczenie miałam mroczki przed oczami co mi tylko utrudniało trafienie do domu. Byłam na tyle rozkojarzona że przypadkowo wpadłam na jakiegoś chłopaka który mnie złapał w ostatniej chwili zanim uderzyłam o podłogę.
-Wszystko w porządku Lili? (Powiedział do mnie znajomy mi głos)
Początkowo nie mogłam dostrzec kto to jest ale w końcu opamietałam się i zauważyłam kto to. Był to Vasquez.
-Tak dzięki Vaski i wybacz zamroczyło mnie na moment...(odparłam próbując się wsiąść w garść
-Kto to(zapytała osoba stojąca obok Vasqueza)
-To dziewczyna która nas uratowała Lili(odparł do chłopak stojącego na przeciw nas)
-Nie wyglądasz najlepiej. (Odparł do mnie) Może pojedziemy do szpitala?
-NIE błagam mam już dosyć tego miejsca na dziś. ( Powiedziałam )
-W porządku ale nie możesz iść w takim stanie sama. Choć zawiozę cie(odparł Vasquez)
-Co czemu i gdzie niby(zaczełam protestować)
-Po pierwsze ledwo co na nogach stoisz a po drugie to odwiozę cie do domu. (Odparł do mnie)
-Okey...(uległam nie mając już sił się wykłócać)
-Dobra Lucas w kontakcie ja mam sprawy do załatwienia (powiedział Vasqez)
-Spoko i Narka (odparł Lucas)
Vasquez pomógł mi wsiąść do samochodu i od razu po wejściu do auta ruszył z piskiem opon. Nie wiem dlaczego ale przy chłopaku czułam się konfortowo wręcz jak w domu. Nie rozumiałam czym są spowodowane te uczucia skoro znam go zaledwie od tygodnia a nigdy tak szybko się do nikogo nie prrzywiązywałam. Po chwili nie wiem nawet kiedy ale urwał mi się film i zasnęłam....

CDN

Księżniczka Mafii <3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz