00

135 9 2
                                    

Czerniejące skrzydła przecięły brunatne niebo, gdy to usmolony ciemną mazią zdrajca przemknął wśród burzowych chmur, przy akompaniamencie ryku trąb oraz prawdopodobnie ostatniej melodii granej przez harfy, która tak bezlitośnie atakowała jego kanał słuchowy, raniąc tym samym podatne na wyższe dźwięki bębenki oblewające się przy najmniejszym naderwaniu szkarłatem.

Dopiero rozrywający ból oraz nagłe osłabienie sprawiło, iż ów uciekinier zatrzymał się gwałtownie przy mocniejszym podmuchu wiatru. Nadchodzący wir gorącej masy powietrza zaczął palić niegdyś miękką i bladą skórę, która to wysuszona od ognistych języków zaczęła się łuszczyć do tego stopnia, że czerwony naskórek prędko przybrał karmelowy odcień.

Nie dało się odczuć jednak tych zmian przy takich katuszach, które niegdyś przytrafiały się tylko najgorszym z najgorszych.

Jeon Jeongguk okazał się jednak grzesznikiem.

Miłość pomiędzy anielskimi potomkami była surowo zakazana. Bóg — ich ojciec — obdarzył każde ze skrzydlatych dzieci specjalnymi umiejętnościami. Oddał im cząstkę siebie, ażeby to stworzyć idealnych sprzymierzeńców dla królestwa niebieskiego — panujące wśród nich zasady obejmowały również ogólny porządek w sferze dla dobrych dusz. Rodzące się uczucia między aniołami niegdyś uważano za wyniszczające do tego stopnia, iż przyłapana na gorącym uczynku para zostawała strącana do samego królestwa piekieł. Potęga oraz moc zjednoczonych, anielskich dusz mogłaby równie dobrze zniszczyć wszystkie dobrodziejstwa samego ich stworzyciela. A przecież nie mógł sobie na to pozwolić. Nie na zniewagę podwładnych, traktowanych niczym szmaciane marionetki.

Jeongguk spadał dokładnie 9 dni i 9 nocy. Dopiero trzask kości i jego własny, przeraźliwy krzyk uświadomił mu, że nie było już odwrotu wobec podjętej na górze decyzji, a właściwie braku panowania nad własnym sercem, które wraz z trafieniem do podziemnego królestwa straciło na kształcie, przybierając formę kamiennej bryły.

שלום מלך הגיהנום

Nowe imię już na zawsze miało pozostać wyryte na spopielonych ścianach mieszkającego niegdyś w odmętach Edenu anioła, który to zasiadł na tronie tuż po strąceniu panującego ówcześnie demona. Lucyfer przez dekady utrzymywał swoją pozycję. Jako najsilniejszy potomek rządził twardą ręką, trzymając na smyczy wkraczające do świata pośmiertnego dusze potępionych. Jednak nie zapomniał nigdy o pierwszym grzechu, który to obrócił jego życie o całe trzysta sześćdziesiąt stopni. Nigdy nie zapomniał o tym, jak głębokie potrafiło być spojrzenie pięknego blondyna, którego uśmiech potrafił rozstąpić szare obłoki. Nigdy nie zapomniał o jego melodyjnym śmiechu nawiedzającego władcę przez kilka pierwszych, bezsennych nocy w piekle. Nigdy nie zapomniał, o Kim Taehyungu, który w dniu jego odejścia wymusił uniesienie kącików ust, wśpiewawszy wyuczony psalm. Nigdy nie zapomniał widoku jego łez, z tak wielką swobodą toczących się po marmurowych licach ani obojętności goszczącej na wilgotnej twarzy. Nigdy nie zapomniał o zdradzie swojej miłości.

Zadany nożem cios w plecy przez Kim Taehyunga bolał o wiele bardziej, niż upadek z wielokilometrowych wysokości. Utrata tej miłości, czczonej przez pulchne cherubiny, odebrała niegdyś Jeon Jeonggukowi ostatnie uczucia, które to sprawiały, że jeszcze przypominał dawnego siebie.

Szczęście, jednakże było tylko namiastką ulotnego dostatku, z kolei wspomniane uczucie miłości górowało jedynie jako przynależność do tej drugiej, egoistycznej duszy.

ෆ OBSESSIVE ┊ taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz