część 2

606 47 8
                                    

Czułam się źle z tym, jak potraktowałam Eddiego. Nie powinnam była się tak unosić. To, że szybko się denerwuję nie usprawiedliwia mnie z moich czynów.

Wracając, stuknęłam swoim ramieniem o ramię mężczyzny.

- Hej... Przepraszam za to w wodzie - mrugnęłam.

- Ah, tamto? Nie szkodzi - odparł posępnym głosem.

Dotknęło go to. Nie chciałam, by czuł się źle, więc złapałam go za rękę. Podeszłam do Harringtona i jemu także podałam dłoń, by nie czuł się przeze mnie odrzucony. Szliśmy tak we trójkę, aż dotarliśmy na rozwidlenie ulic. Wszyscy się pożegnali.

- Munson, a ty nie masz przypadkiem domu w tamtą stronę? - zapytał Steve, wskazując na inny kierunek.

- Może - odparł. Nie przejął się tym. Szedł obok mnie w kierunku mojego lokum. Dalej trzymaliśmy się za ręce, aż dotarliśmy do mojego mieszkania.

- Nie musiałeś odprowadzać mnie aż do mojego domu - powiedziałam, lekko zmieszana.

- Pięknych pań nie można piszcząc samych o takich porach - wyjaśnił.

- Rzeczywiście jest już bardzo późno. Myślę, że możesz przenocować u mnie.

- Nie będzie sprawiać ci to problemu? Nie będziesz czuć się niekomfortowo?

- Nie - odparłam, tym razem pewna siebie.

- W takim razie...

Otworzyłam drzwi, a on wszedł za mną do środka. Zdjęliśmy buty i zdjęliśmy zbędne odzienie.

- Będziesz spać w moim łóżku - postanowiłam.

Eddie zaśmiał się.

- Nie ma mowy. Mogę spać w salonie na ziemi albo sofie, ale na pewno nie w twoim przytulnym łóżku.

- W takim razie chodźmy na kompromis - zaproponowałam. - Śpijmy razem w jednym łóżku.

Przełknęłam ślinę. Jeszcze nie docierało do mnie to, co powiedziałam.

Nigdy nie spałam z nikim w łóżku. Nawet w młodości, gdy byłam małym dzieckiem. Jak już wspominałam, nie lubiłam bliskości.

Ale dla tego osobnika najwyraźniej byłam w stanie. Trzeba było mu jakoś wynagrodzić dzisiejszy dzień.

❝miłość do gitary i ciebie❞ eddie, steve ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz