Większość pewnie uznałaby mnie za wariatkę gdyby dowiedziała się w jakich okolicznościach się tutaj znalazłam. Za wariatkę uznaliby mnie również dla tego, że po prostu pchałam się pod nos tym przed którymi przez tyle lat uciekałam. Ja jednak dobrze wiedziałam, że nie szuka się złodzieja na posterunku policji, a członka Hydry na ulicach Nowego Yorku. Tym bardziej nie szuka się go w jednej z tutejszych szkół.
Midtown School of Science and Technology było dla mnie idealnym miejscem. Właściwie byłoby idealne gdyby nie te chmary rozwrzeszczanych dzieciaków. Większość tych żałosnych stworzeń nie zdawała sobie sprawy z tego co w życiu było ważne. Ich głowy zajmowały nowe gadżety i modne ubrania. Największym problemem było znalezienie randki na zbliżający się bal i zamówienie limuzyny, która maiła wzbudzić zazdrość u pozostałych żałosnych stworzeń.
Zastanawiałam się czy po kilku spędzonych tutaj tygodniach nie wrócę do Hydry prosząc by uwolnili mnie od męczenia się wśród osób które nie widzą różnicy pomiędzy łukiem a kuszą. Szybko jednak odgoniłam te myśli z mojej głowy. Powrót nie był dla mnie opcją. Po tym co zrobiłam nie było tam dla mnie przyszłości. Przy odrobinie szczęścia trafiłabym do "programu naprawczego" i wyszła z totalnie wypalonym mózgiem, gotowa służyć im wedle ich życzenia, gdybym nie miała szczęścia to skończyłabym z kulką w głowie w nieoznaczonym grobie. A może odwrotnie? Nie wiem co było gorsze, wiem jednak, że chciałam żyć, w końcu żyć na swoich zasadach i to była moja szansa.
Spojrzałam na papiery, które trzymałam w ręce. Moja przepustka do normalnego życia. Załatwienie tych kilku kartek kosztowało mnie niemała sumę, ale opłacało się. Dokumenty poświadczające, że jestem uczennicą z wymiany były bez zastrzeżeń. Opłacało się skorzystać z usług profesjonalistów. W sumie to sama chciałam się za to zabrać obawiając się podawać moje dane podejrzanym osobą, ale wiedziałam, że moje umiejętności fałszerskie pozostawiały niestety jeszcze sporo do życzenia. Nie mogłam zawalić już na starcie.
Starając się wyglądać na jak najbardziej pewną siebie wkroczyłam do miejsca w którym rozpocznie się moje nowe życie.
Trwały właśnie lekcje więc korytarze świeciły pustkami. Skorzystałam z tego i jeszcze raz zapoznałam się z ułożeniem korytarzy, rozmieszczeniem drzwi i okien. Oczywiście cały plan szkoły znałam już na pamięć na długo przed moim przybyciem tutaj. Jednak ostrożności nigdy za wiele.
- Młoda damo - słyszę za sobą jakiś głos.
Odwracam się, żeby zobaczyć idącego w moją stronę nauczyciela. Oczywiście wszystkich pracowników tej szkoły również nauczyłam się rozpoznawać. Ten był nauczycielem biologi. Jednak jego nazwisko jakoś mi umknęło.
- Jest środek zajęć, co robisz sama na korytarzu? Masz przepustkę?
Niemal przewracam oczami słysząc ten tekst. Nakazuję sobie jednak opanowanie i wchodząc w rolę zwykłej uczennicy uśmiecham się nerwowo.
- Dzień dobry - mówię uprzejmie, uprzejmość popłaca, nawet ta udawana. Nie warto robić sobie z ludzi wrogów, nigdy nie wiadomo kto ci się kiedyś przyda - Jestem tutaj nowa, z wymiany.
Nauczyciel przygląda mi się podejrzliwe, jednak po chwili rozluźnia się.
- Tak, słyszałem, że dzisiaj przyjeżdża do nas uczennica z Kaliforni.
- To ja, przyznaję się do winy - mówię uśmiechając się słodko.
- Jesteś z Sacramento, prawda?
- Tak - odpowiadam
- Jak tam jest? Nigdy nie miałem okazji tam pojechać.
- Gorąco - twarz zaczyna mnie boleć od sztucznego uśmiechu
- Zapewne - nauczyciel jest rozbawiony moja odpowiedzią - Widzę, że masz dokumenty .
Ręką wskazuje na kartki, które trzymam w dłoni.
- Zanieś je do sekretariatu - proponuje - Znajdziesz tam też dyrektora, który poinformuje cię o najważniejszych rzeczach. Prawdopodobnie ulokuje cię w internacie, nie masz przy sobie bagaży?
- Mieszkam u znajomych, mam zgodę rodziców.
Nauczyciel kiwa głową.
- To ja już pójdę
- Mam nadzieję, że nasza szkoła przypadnie ci do gustu i poczujesz się tutaj jak u siebie.
- Takie mam plany - mówię i odwracam się do niego niego plecami. Powoli idę w stronę sekretariatu czując jego wzrok na moich plecach.
Jak na razie jest dobrze. Pierwsza rybka pomyślnie złapana w sidła mojego kłamstwa. Jestem już niemal przy sekretariacie kiedy wpadam na jakiegoś chłopaka.
- Przepraszam - mówi szybko i rzuca się podnieść kartki, które wypadły mi z ręki. Ja również kucam, żeby jak najszybciej je zebrać. Jeszcze tego mi brakuje by jakiś chłystek czytał to czego nie powinien. Chłopak podnosi kilka kartek i podaje mi je z uśmiechem. Prawie wyrywam mu je z ręki.
- Dzięki - rzucam
- Jesteś tutaj nowa? - pyta z zainteresowaniem - Chyba cię wcześniej nie widziałem.
- Tak jestem nowa - przyznaję
Chłopak obrzuca mnie uważnym spojrzeniem, które nie za bardzo mi się podoba. Widzę, że nieco się spiął, nawet włosy na rękach mu stanęły.
- Coś nie tak? - pytam udając niewiniątko
- Nie, wszystko gra. Jestem Peter, a ty?
- Ja? Ja jestem spóźniona - odpowiadam wstając i wymijam go bez słowa.
CZYTASZ
Córka Chaosu [Marvel]
FanfictionRozpoczęcie nauki w nowej szkole może być ciężkie, zwłaszcza gdy jesteś córką Red Skulla i ukrywasz się przed Tarczą i Hydrą. Start - 31.07.2022 Koniec - 31.10.2022