Słońce wzniosło się na niebo, natomiast do pokoju wpadła przez okno chłodna, oraz nieprzyjemna aura. Fioletowo-włosy natychmiast poczuł nieprzyjemny dreszcz, przechodzący przez jego całe ciało, przez co był zmuszony podnieść się do siadu. Oznaczało to koniec jego kochanego wypoczynku. Kto wie, co mu się śniło. Pewnie coś chorego, skoro podczas spania miał na twarzy uśmiech, który oczywiście zniknął od razu, gdy się obudził.
Było około 6 rano, jak nie później. Podniósł się z łóżka ocierając oczy dłonią. Był zaspany jak cholera, więc najchętniej wróciłby jeszcze do łóżka. Ruszył w stronę małej łazienki, w celu wykonania porannej toalety. Jego cera była delikatna, tak samo blada. Dotknął swoich policzków, patrząc na swoje odbicie w lustrze. Stał tak z kilka dobrych minut dotykając swojej bladej i delikatniej twarzy, aż w końcu się ocknął i wyszedł z łazienki. Wziął z szafy swoje charakterystyczne ubranie, a następnie je założył. Podszedł jeszcze do lustra by poprawić swoje włosy, a dopiero wtedy założył na głowę swój kapelusz.
—Idealnie. —powiedział sam do siebie Fioletowo-włosy, patrząc na swoje odbicie w lustrze. Co prawda, nigdzie nie szedł, lecz i tak chciał wyglądać perfekcyjnie.
Po ogarnięciu się, wyszedł z łazienki a następnie z kajuty. Na pokładzie statku można było już zauważyć kilkanaście osób, w tym Pani Kapitan, i samego Kaedeharę Kazuhę. Siedział na barierce, i wpatrywał się w morze.
Było duże prawdopodobieństwo, że zaraz spadnie. Lecz zawsze siadając na barierce, nie zależnie gdzie, była na to szansa. Podszedł do barierki obok chłopaka, i spojrzał na jego twarz.
—Nie boisz się, że spadniesz? —
—Huh, nie —Tylko tyle dostał w odpowiedzi. Biało-włosy był dosyć zapatrzony jak i zamyślony, więc Scaramouche odziwo postanowił mu tego nie przerywać, i sam zaczął wpatrywać się w morze.
Powiedzmy sobie szczerze, nie wpatrywał się w jeden punkt. Co chwilę również spoglądał przed siebie, czy widać może Liyue, i również spoglądał na Kaedeharę, a szczególnie w jego oczy.
Cisza między nimi nie należała do tych krępujących. Mieli do siebie pokojowe, a wręcz przyjazne nastawienie, mimo tego że ledwo co się poznali. Scaramouche postanowił dołączyć do Kaedehary, i również usiadł na barierce, dzięki czemu zaczął lepiej słyszeć szum fal. Również co jakiś czas spoglądał na Kaedeharę, tym razem na jego dłoń która była zabandażowana. Ciekawiło go, czemu. Lecz nie wypadało się pytać, więc po prostu milczał.
—Kochani! Chcecie coś do jedzenia?! —I ten krzyk przerwał całą ciszę. Była to oczywiście Pani Kapitan, która martwiła się o członków załogi. Było to akurat na plus, przynajmniej nie była to jakaś wredota.
Kaedehara spojrzał na Kapitan Beidou, a następnie na Scaramouche. Obydwaj od rana nic nie jedli, więc po prostu zeszli z barierek, a następnie poszli za Panią Kapitan, która poprowadziła ich do pomieszczenia, gdzie znajdowało się jedzenie. Fioletowo-włosy zjadł kilka jabłek, tak samo jak Kaedehara. Wystarczyło im to, i wrócili do barierek. Scaramouche miał szczerze dosyć tej ciszy, i chciał ją w jakikolwiek sposób przerwać. Mógłby w sumie wpaść do morza.. Ale to by się raczej skończyło źle.
~~~~~~
—Płyniesz przez całą drogę, aż do Sumeru? —spytał Fioletowo-włosy. Oczywiście nie było to jakieś mądre pytanie, ale to wystarczyło, by przerwać ciszę.
—Tak, lubię podróżować —odpowiedział.
Fioletowo-włosy po chwili zdjął swój kapelusz, i odłożył go przed barierką, by nie wpadł do morza. Również nie chciał, by mu spadł. Dlatego go zdjął.
Szczerze mówiąc, widzenie Scaramouche bez kapelusza jest dosyć rzadkie. Ma go on na sobie praktycznie przez cały czas. Plus zdejmowania kapelusza był taki, że jego głowa mogła odpocząć od stałego ciężaru, a sam Scaramouche mógł poczuć chłodny wiatr we włosach, a przez to przyjemny dreszczyk przechodzący przez jego ciało.
—Zdaje mi się, że lepiej Ci bez kapelusza. —Odparł Kaedehara, przerywając ciszę jak Scaramouche chwilę temu. Były to dosyć zaskakujące słowa dla Fioletowo-włosego, to był praktycznie komplement. Albo on te słowa po prostu tak odebrał, a miały one inne znaczenie.
—Uznaj to za komplement, nie chciałem Cię tymi słowami w żaden sposób urazić. —Dodał po chwili Biało-włosy, co potwierdziło, że Scaramouche dobrze odebrał jego poprzednie słowa.
~~~~~~
Było już dosyć ciemno, Scaramouche właśnie siedział już na swoim łóżku przebrany w coś luźniejszego, i wpatrywał się w electro gnosis, które trzymał w swojej dłoni.
Taka mała rzecz, a nie oddanie jej Tsaritsie narobiło mu tyle problemów.. Oczywiście Scaramouche był świadomy, że z tego nie wybrnie bez konsekwencji, lecz może chociaż je załagodzi. Ta, ucieczką tylko je naostrza. Tego też był świadomy.
Westchnął cicho, i schował Gnosis do szafy pod swoimi ubraniami. Było już około, po 22, więc połowa załogi spala. Następnego dnia mieli być już w Liyue, co tylko zmieniało wyraz twarzy Scaramouche z obojętnego, na szczęśliwego.
I nagle usłyszał pukanie do pokoju. Kto o tej godzinie jeszcze do niego przychodzi? Podszedł do drzwi a następnie je otworzył. Widząc kto pukał, był dosyć zdziwiony, lecz jednak tylko Kaedehara mógł pukać do drzwi o tej porze.
—Coś chciałeś, że pukasz do drzwi o tej porze? —
—Chciałem Ci powiedzieć dobranoc, i tylko to. —odpowiedział, a jego kąciki ust delikatnie się podniosły
—Wzajemnie. —odparł Fioletowo-włosy, po czym zamknął drzwi i padł twarzą prosto na łóżko. Jego kąciki ust podniosły się tak samo, jak Kaedeharze. Było to aż zaskakujące, jak Kaedehara szybko go polubił. A może Scaramouche sam go w jakiś, nawet inny sposób polubił?
"Ten chłopak.. Mnie zaintrygował."
CZYTASZ
Storm of Leaf||Kazuscara Fanfiction
RomanceUciekanie przed konsekwencjami tylko je naostrza. Scaramouche zdobył Electro Gnosis, i jest teraz skazany uciekać przed konsekwencjami, które skażą go na śmierć. Spotyka on na statku pewnego chłopaka, któremu niegdyś w przyszłości zniszczył cały kl...