Rozdział 35

2.5K 90 3
                                    


Riley


Obudziłam się równo o szóstej. Przez dłuższy czas leżałam nieruchomo na materacu łóżka myśląc tylko o tym, co mam zrobić. W mojej głowie były tylko dwa wyjścia, w sumie jedyne.

Pierwszym wyjściem było to by zostać przy decyzji podjętej dwa dni wcześniej, czyli przy ślubie z Crisem. Udawanie, krążenie pośród tych paszczurów z kręgów z myślami utkwionymi w innej osobie, niż własny mąż było jak zgrzeszenie. Dla wielu miało to wartość jak dla Biblistów pierwszy grzech. Wiedziałam. Nie, ja byłam tego pewna, że w pewnym momencie kłamstwo zanęci się w moich żyłach, i funkcjonowanie w normalnym świecie będzie mi bardzo odległe.

Drugim wyjście było to by posłuchać głosu serca, i równo o ósmej stawić się przy Raphaelu przed rezydencją, kiedy wszyscy by smacznie spali.

Nie chciałam zawieść ojca, dał mi wszystko. Byłam dla niego, matki jak oczko w głowie. Po stracie... byłam dla nich wszystkim, wiele razy powtarzali, że jeśli od czegoś zależałoby moje szczęście i mieliby wyprzeć się całej fortuny zrobiliby to w mgnieniu oka. Właśnie!

Wygrzebałam się z pościeli, nie brałam prysznica. Sądziłam, że czym prędzej się uwinę tym więcej czasu zostanie mi do wykonania mojego planu. Założyłam białą bokserkę, szare dresy, oraz granatową, rozsuwaną bluzę. Zasznurowałam snickersy i rozczesałam tylko włosy.

Gotowa odpięłam kabelek ładowarki od telefonu i uchyliłam okno. Doskonale wiedziałam, że od czasu mojego przyjazdu byłam pod czujnym okiem, gdybym wyszła przez drzwi wyjściowe rezydencji. Nawet, gdybym postawiła stopę na korytarzu pojawiłby się przy mnie kordon ochrony, i nie wyszłoby z mojego planu zupełnie nic. Gdyby to się nie powiodło, byłabym w kompletnej dupie!

Wskoczyłam prosto w krzaki. Jeśli matka by to zobaczyła...

Otrzepałam ciuchy, i uważanie powędrowałam do okna które prowadziło do sypialni Raphaela. Obeszłam wysokie drzewa, i wdrapałam się na taras. Zajrzałam do środka. Łóżko wyglądało na nieruszone, co wydawało mi się dziwne.

– Co tu robisz? – usłyszałam obok siebie szept. Gdyby nie dłoń która natychmiast zacisnęła się na moich ustach krzyknęła bym przerażona – Riley, nie krzycz.

– Raphael? – syknęłam wściekła – Co ty wyprawiasz? Dlaczego o tej godzinie nie jesteś u siebie? – wskazałam na pomieszczenie obok.

– Mogę zapytać cię o to samo, jednak... – uśmiechnął się łobuzersko – teraz już wiem, że przyszłabyś – puścił oczko i splótł nasze dłonie.

– Wcale, że nie – burknęłam ciągnąc się za nim – Odpowiesz mi na pytanie? – dociekałam.

– Musiałem dopilnować, by wszystko było na czas. Skoro jesteś tu już wcześniej, nie traćmy czasu. Wiesz, że nie znoszę tego robić – zauważył klikając guzik na pilocie od samochodu którego światła wybiły się pośród zieleni.

– Nie ufam ci – skłamałam – Skąd mam pewność, że... – nie dokończyłam, ponieważ on już wsiadł do środka, i pochylając się w moją stronę otworzył drzwi pasażera.

– Wsiadaj do środka. A tak na marginesie – cmoknął w powietrzu – Ufasz, gdyby tak nie było, nie zjawiła byś się tu, zaznaczę, że jeszcze przed czasem. Schlebia mi to, że nie możesz się doczekać naszego spotkania.

– Dupek.

***

Wyjechaliśmy z Nowego Jorku. Przełknęłam ślinę widząc znak drogowy z nazwą sąsiednich stanów. Na widok Massachusetts, Vermont, i Maine zdrętwiałam.

– Chyba sobie żartujesz?! – krzyknęłam odruchowo łapiąc go za łokieć – Zawracaj!

– Nie – odparł sucho i przycisnął pedał gazu – Riley, nie patrz tak na mnie.

– Jak? Huh? Jak na cymbała, czy może chorego psychicznie głąba?! Myślałam, że zostaniemy w Nowym Jorku! – obrażona opadłam plecami na miękki fotel sportowego auta.

– Zerknij do tyłu – mruknął spokojnie.

Niepewnie wykonałam polecenie, oczywiście tak by nie zobaczył, że na widok całego opakowania Reese's z moich ust pociekła ślina. Kurde! Pieprzony matoł wiedział jak mnie zmiękczyć. Tak nie mogło być.

– Nie musisz się krępować, przecież wiem, że zabiłabyś za to by wpakować w siebie te orzechowe pyszności – zaśmiał się kładąc na moje udo dłoń, poklepał je i sięgnął na tylne siedzenie. Podsunął mi pod nos słodkości!

– Podziękuje, wiesz? – zmrużyłam powieki walcząc z pokusą.

– Widzę, że ledwo co się trzymasz. Poczekaj – westchnął zjeżdżając na parking przy stacji benzynowej który napatoczył się niespodziewanie. Otworzył opakowanie, wyciągnął jedno ciastko i niemal wsunął mi je do ust – O, zakneblowana kręcisz mnie jeszcze bardziej, a jak będzie cichutko. No same plusy, kochanie.

Myślałam, że wyjdę z tego samochodu i przypieprzę mu kopa w ten jędrny tyłek!

Nie wiedziałam kiedy zmęczone powieki się zamknęły, a ja odleciałam w twardy sen. Obudziłam się dopiero, kiedy jakiś skrzyp dotarł do moich uszu powodując potworny lęk.

Znajdowałam się w małej sypialni, której istotnym elementem było drewno. Za tarasowym oknem widziałam tylko powiewający materiał który za bardzo zwracał swoją uwagę. Musiałam to sprawdzić!

Opuściła wygodne łóżko, założyłam bluzę która o dziwo wcześniej leżała złożona na fotelu w rogu sypialni, i niepewnie wyszłam na zewnątrz. To co zobaczyłam wbiło mnie w deski.

Raphael grzebał przy jakimś urządzeniu klnąc co jakiś czas, a oświetlały go małe lampki zwisające z drewnianej konstrukcji daszku. Padał delikatny deszcz, którego krople odbijały się o zieleń obok. Zaparło mi dech w piersiach, i doskonale wiedziałam, że znajdowaliśmy się w New Hampshire, tylko tu wszystko wyglądało bajecznie.

– O, już wstałaś – brunet odchrząknął zwracającym tym samym moją uwagę ponownie na niego – Chodź – wystawił dłoń, której nie przyjęłam. Z ukosa widziałam jak zacisnął wargi, ale nie odezwał się ani słowem.

Przysiadłam na kremowej pufie kuląc nogi. Byłam oczarowana widokiem. Trafiliśmy na porę w której wszystko budziło się do życia. Idealnie.

– Mam do wyboru tu – podał mi kilka płyt DVD.

Swatamy swoich szefów. Holiday. Notting hill. Miss Agent. Legalna blondynka.

Poczułam zdradzieckie motylki w brzuchu. Trafił idealnie w mój gust filmowy, i musiałam przyznać, że urzekł mnie tym jeszcze bardziej.

– To co oglądamy? – przysiadł obok wyjmując ni stąd ni zowąd miskę chipsów – Mamy całą noc, i jeden dzień... 

Riley. La mia speranza |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz