Część 44

9.1K 419 25
                                    

Alice

– Spokojnie, Alice. Nic Ashowi nie będzie. Zresztą nikomu nic nie będzie. Jedynie ci, którzy go zabrali, zapłacą za to. Zobaczysz – powiedziała Ellie, głaszcząc mnie po ramieniu.

Od jakichś trzech godzin czekałam na jakąś informację. Siedziałam jak na szpilkach. Nawet herbaty ziołowe na uspokojenie nie działały. Po dwóch takich naparach Ellie dała sobie dość. Obawiam się, że pomóc mi mogła tylko butelka wina. Nie mogłam jednak się upić. Musiałam być świadoma, gdy moi mężczyźni wrócą do domu.

Miałam nadzieję, że będą cali i zdrowi.

Przetarłam twarz dłońmi.

– Przepraszam, że musicie się mną zajmować. Pewnie mieliście inne plany. Gdzie jest właściwie Natalie? – zapytałam. Powinna być już w domu. Tak samo jak Ash... Zagryzłam policzek, by się nie rozpłakać.

– Mama Casha ją odebrała. Poszły na lody. Nie przejmuj się i przesłań nas przepraszać. Jesteś moją przyjaciółką. Potrzebujesz mnie, więc tu jestem.

I że niby to było takie proste? Gdyby wszystko takie było.

Do salonu wszedł zdenerwowany Cash z telefonem przy uchu.

– Dobra, ale nic im nie jest? – westchnął, słuchając odpowiedzi. – Okej, zaraz tam będziemy.

Mężczyzna rozłączył się i spojrzał na mnie ze współczuciem.

Cholera, Ashowi coś się stało. Na sto procent. Boże, moje dziecko jest ranne. Lub, co gorsza, nie żyje... Nie. Nie. Nie. To nie może być prawda. Mój syneczek żyje. To, do kurwy, nie może się tak skończyć. Przetrwałam tyle lat, chroniąc go. Cholera, na sześć lat opuściłam swój dom, by mógł dorastać w bezpiecznym otoczeniu.

Nie potrzebnie tu przyjeżdżałam. Mogłam siedzieć na dupie u ciotki i się nie wychylać. Co mnie podkusiło, by słuchać ojca?

Kurwa, co ja zrobię bez niego.

– Alice, musimy iść. Alice! – słowa Casha dochodziły do mnie jak za jakiejś mgły. Zlewały się w biały szum razem z tętnem, które słyszałam w swoich uszach.

– To chyba atak paniki. Może trzeba ją uderzyć w twarz? – powiedziała Ellie.

– Kochanie, wiesz, że kocham twoje głupie pomysły, ale nie będę jej bił po twarzy!

– Czeeekaj...ja to zrobię!

Nie zdążyłam zareagować. Trzasnęła mnie w policzek z liścia. To mnie otrzeźwiło z chwilowego otępienia. Zdecydowanie. Nawet nie wiedziałam, że wpadłam w mały szok. Spojrzałam na Ellie, która trzymała się za dłoń.

– Elie! – wykrzyknął jej mąż.

– Cholera, za co to było? – potarłam się po policzku.

– Przepraszam, nie miało być tak mocno! Aż czuję mrowienie w palcach. Ale przynajmniej wróciłaś do siebie. Aż cała się trzęsłaś. Co miałam zrobić? – patrzyła na mnie, jakbym to ja była głupia. Zdecydowanie nie byłam.

– Alice – Cash zwrócił moją uwagę – musimy jechać do szpitala. Czekają tam na ciebie.

Wróciłam myślami na właściwy tor.

– Coś z Asherem, prawda? – zapytałam szybko.

– Nie. Ona ma się dobrze – powiedział.

Wypuściłam powietrze, które nawet nie wiedziałam, że wstrzymywałam. Nic mu nie jest. Moje dziecko jest bezpieczne. Wszystko było dobrze. Ale zaraz, zaraz... powiedział „on". „On ma się dobrze". To kto się nie ma?

Spark - Angels of death MC / Tom 1 ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz