Babu zostały dwa – może trzy – dni pracy, żeby ten droid bojowy z powrotem działał. Jednak będzie inny niż te stare, z czasów wojen z Separatystami.
Będzie bardziej samodzielny, będzie miał możliwość wykonania poleceń na wyższym poziomie i oczywiście nie będzie całkowicie legalny.
Jednak jego klient zaproponował bardzo wysoką zapłatę, a Babu jej potrzebował, jeśli chciał wylecieć poza planetę.
Ekipa Szmuglerów zniknęła. Wszyscy, których znał, zniknęli. Ci, którzy mieli szczęście.
Reszta została zbita przez Rycerzy Ren, którzy przeszukiwali miasto w poszukiwaniu sprzymierzeńców Ruchu Oporu.
- Jeszcze, przyjacielu. – powiedział do droida.
Droid siedział na stole. Jedne z jego ramion było pozbawione części od łokcia w dół. Okazjonalnie się ruszał, kiedy Babu majstrował coś przy kablach.
Wolał pracować na ,,żywych'' obiektach, bo wtedy mógł zauważyć i poprawić pomyłki, zanim zrobi jakąś większą, lub taką, która całkowicie zniszczy droida.
- Nieruchomy, bądź nieruchomy! – rozkazał droidowi.
- Rozkaz, rozkaz. – powiedział droid, od razu nieruchomiejąc i obracając głowę w stronę okna.
Receptory droida były lepsze niż jego własne uszy, więc zszedł ze stołu i poszedł do okna.
Była noc i niebo było jasno obsydianowe, jak zawsze przed burzą śnieżną. Nie widział nic dziwnego.
Kiedy miał odchodzić od okna zauważył to. Czerwony promień, niewiele większy od kropki, nadchodził od północnego wschodu.
Kropka rosła i robiła się jaśniejsza. Wkrótce ciemna noc była rozjaśniona, lodowe ulice Kijimi były otoczone krwistoczerwoną poświatą.
Babu mruczał pod nosem modlitwę, zamykając oczy przed bolesnym błyskiem, akceptując swój los.
- Babu, pośpiesz się! Mamy tylko kilka sekund! – usłyszał głos.
Głos osoby, o której myślał, że już dawno uciekła.
*****
Planeta tak jakby zassała samą siebie, tylko po to, żeby po chwili eksplodować w kosmiczne bryły lodu, skały i magmę.
Kapitan chciała krzyczeć z triumfu, jednak to byłoby nieprofesjonalne.
- Skontaktować się z dowództwem Imperialnym. Powiedzcie, że planeta Kijimi przestała istnieć. Następnie nastawcie kurs na Exegol. – rozkazała zamiast tego.
*****
Kiedy ludzie dookoła zauważyli Huxa, wiele osób go nie rozpoznało, ale ci którzy go znali, wyciągnęli blastery i wycelowali w byłego generała.
Finn jednak stanął przed nim, zasłaniając rudzielca. To był powód, dlaczego rozpoczęła się kłótnia.
Po kilkudziesięciu minutach dyskusji, padła decyzja, że, Hux zostanie wtrącony do celi i będzie tam przebywał, dopóki nie zostanie zadecydowane, co się z nim dalej stanie.
Kotka trafiła tam razem z byłym generałem, jako że ten odmówił zabrania jej od siebie.
Beaumont niechętnie pomógł rudzielcowi zmienić opatrunek, bo jego stary zaczął przeciekać.
- Poe. Musisz to zobaczyć. – powiedziała komandor D'Acy, która właśnie wróciła.
Poe patrzył raz na nią, raz na Beaumonta. Jak oni jeszcze pracowali? Robili cokolwiek? Jak mogli? Leia umarła, a Ruch Oporu razem z nią.
Pozwolił jednak zaprowadzić się do centrum dowodzenia.
D'Acy pokazała na jakąś wiadomość.
- Kijimi zostało zniszczone. – powiedziała. – Strzał z Gwiezdnego Niszczyciela.
- Kijimi...
Agonia rozprzestrzeniła się po jego ciele ponownie. Zorii.
– Ale jak? – wykrztusił.
- To była nowa flota Sithów. Wylecieli z Nieznanych Regionów.
Beaumont otworzył usta.
- Okręty Imperatora z Exegol? Z tego wynika, że wszystkie są wyposażone w...
- Broń do niszczenia planet. – dokończył Poe. – Tak, oczywiście. Co do jednego... To tak chce nas wykończyć.
- Słyszycie? – zapytała Rose.
Wtedy wszyscy usłyszeli, że sprzęt zaczyna fałszować.
- Nadają na wszystkich częstotliwościach. – powiedziała Rose.
Wszyscy się zebrali dookoła urządzenia. Konsola zapiszczała, a chwilę potem rozległ się głos.
Poe nie rozumiał co mówił ani nie rozpoznawał języka, ale Beaumont musiał go rozumieć, bo otworzył szerzej oczy.
- Ruch Oporu przestał istnieć. – zaczął tłumaczyć. – Ogień Sithów znowu zapłonie. Wszystkie światy, poddajcie się albo zginiecie. Nadchodzi Ostateczny Porządek.
Wiadomość powtarzała się w pętli. Wszyscy obrócili się do Poe.
- Leia mianowała cię dowódcą. – powiedziała Rose. – Jakie rozkazy?
Komandor D'Acy położyła mu dłoń na ramieniu i spojrzała prosto w oczy.
- Czekamy na rozkazy. – powiedziała.
Pierwsze co chciał zrobić to zaprotestować.
Nigdy w życiu nie uciekał przed niczym, ale teraz chciał po prostu uciec.
Nie mógł zaakceptować tego, że Leia nie żyje, a jeszcze mniej, że to on miał przejąć jej stanowisko.
Nie był gotowy. Nigdy nie będzie. Popełnił tyle błędów, przez co zginęło tyle ludzi.
Myślał, że będzie miał więcej czasu na nauczenie się tego wszystkiego.
Co sobie myślała, mianując go na generała?
Myślał, że to już za nim. Wiele go nauczyła. Ale wybaczenie samemu sobie, trwało dłużej i było trudniejsze, niż się wydaje.
Nagle wspomnienie Lei mignęło mu przed oczami. Jej spokojny, pouczający głos, prawie jakby stała obok niego. Porażka jest najlepszym nauczycielem, powiedziała.
*****
Finn siedział na koi Rey.
Nie mógł uwierzyć, że Leia nie żyje. Zaakceptowała go i nawet nie mrugnęła, kiedy dowiedziała się, że jest dezerterem Najwyższego Porządku.
Tak naprawdę, to nazwała go odważnym.
Nie spędzała z nim tak dużo czasu, ile spędzała z Poe lub Rey, ale wiedział, że również od niego oczekuje wielkich rzeczy.
Znaleziony droid grzebał w rzeczach Rey. Zauważył skończony w połowie miecz świetlny Rey i zbliżającą się do niego stożkowatą główkę.
- Ej. Nie ruszaj. To mojej przyjaciółki. – powiedział Finn.