ROZDZIAŁ PIĘTNASTY

5.1K 284 24
                                    

Leanna

Jestem lekko skołowana i przytłoczona słowami Coltona. Wiem, że nie miał na myśli niczego złego, lecz temat odnośnie do zakochania odrobinę mnie przestraszył. Staram się tego nie ukazywać, lecz nie sądzę, aby Devan był nieświadomy wagi słów jakie wypowiedział jego syn. Świadomie weszłam w ten romans. Chciała go i wciąż czuję to magnetyczne przyciąganie do tego mężczyzny, lecz moje własne odczucia w tym momencie są dalekie od miłości. Nie sądzę, abym się zauroczyła, więc o zakochaniu nie ma nawet mowy.

Jednakże, gdyby dano nam więcej czasu myślę, że poczułabym coś więcej niż sympatię. Devan jest enigmatyczny, co czyni go interesującym. Jego dystyngowany i zapobiegawczy styl bycia jest pociągający. Pomimo swojej urody i świadomości swojego ciała nie ukazuje wygórowanego ego, tak jak to było w przypadku mojego byłego męża. Jack był narcystyczną osobą. Spędzał przed lustrem więcej czasu niż ja, pomimo tego, że potrafię spędzać w łazience godzinę i to tylko dlatego, aby okiełznać swoje kręcone włosy. Są moją zmorą, choć je uwielbiam.

Devan reprezentuje zupełnie inny typ mężczyzny od tego, którego znam. Jakbym miała rozdawać punkty za poszczególne cechy, myślę, że w końcowym starciu wygrałby Devan. Jack zdobył moje serce poprzez swoją charyzmę, urodę, wdzięk i zaradność, lecz nie zdołał utrzymać tego uczucia. W krótkim odstępie czasu od ślubu zorientowałam się, że to co początkowo uznałam za miłość, okazało się być jedynie zauroczeniem. Między nami nie było przyciągania. Kiedy wszelkie uczucia wyparowały, zaczęłam traktować Jacka jak brata. Nasze życie intymne przestało istnieć, a jego ciągłe docinki odnośnie do mojego wyglądu i dodatkowego kilograma na wadze szybko spowodowały moje wyobcowanie. Mąż stał się dla mnie obcą osobą. Dokładnie po półtora roku małżeństwa otrzymaliśmy rozwód. Wychodząc z sądu odczułam ulgę, lecz Jack wyglądał na niezadowolonego. Do tej pory nie wiem, czym był wywołany ten kaprys. Niemniej jednak cieszę się, że ten okres swojego życia już się zakończył.

Spoglądając na Devana wiem, że przyznałabym mu punkty za opiekuńczość, poczucie bezpieczeństwa, jakie od niego emanuje, dojrzałość i za ten nieziemski uśmiech, który ukazuje jego jeden głęboki dołeczek w policzku. Poza tym jest atrakcyjny, choć nie sądzę, aby był w typie każdej kobiety. Można kolokwialnie powiedzieć, że typ jego urody nie jest uniwersalny. Albo komuś się podoba albo wręcz przeciwnie. W mojej subiektywnej opinii uważam, że mam przed sobą ciekawą osobę, zapakowaną w bardzo ładne opakowanie.

Wprawdzie słowa Coltona utkwiły mi w pamięci, a umysł od razu wysyła sygnały ostrzegawcze, mówiące o tym, że powinnam się wycofać, lecz jakaś część mnie chce wykorzystać ten dzień do końca. Jutro już ich tutaj nie będzie. Wracają do domu, gdziekolwiek on jest. Z premedytacją nie zadałam pytania odnośnie ich miejsca zamieszkania. Nie chcę ich szukać, pomimo tego, że mam do tego wiele możliwości. Planuję usunąć z kontaktów w telefonie numer Devana, gdy ten tylko wyjdzie na lotnisko. Powiedziałam sobie, że łączy nas tylko wakacyjna przygoda, a kiedy ona dobiegnie końca, każde z nas pójdzie w swoją stronę. Mam nadzieję, że uda mi się o nim zapomnieć. Złudna nadzieja, marzycielko. Takich ludzi się nie da wypisać z pamięci. To jest tak jak ze zmarłymi, pamięć o nich jest wieczna.

Moja podświadomość zapewne ma rację, lecz zrobię wszystko, aby nie myśleć o Devanie. Ten romans jutro już będzie przeszłością, dlatego zaproszenie na ślub od Coltona i Diany jest dla mnie kłopotliwe. Odmówię, jeśli takie zaproszenie pojawi się w skrzynce na listy mojej babci. Z tego wszystkiego cieszę się, że nie zdradziłam skąd tak naprawdę pochodzę. Jako że odziedziczyłam znaczną część genów mojej mamy, większość ludzi zakłada, że mieszkam na Kubie.

- Pamiętam, jak byliśmy z tatą w Aspen w Kolorado na nartach. – wypowiada entuzjastycznie Colton. Od dobrej godziny zaszczyca nas różnymi anegdotami związanymi ze swoim życiem. Jest tak, jakby zmiana etapu związku wywoła w nim czas na refleksje i powrót do wspomnień z dzieciństwa. – To w sumie była moja pierwsza przygoda z nartami, więc możecie się domyślić, jak mocno poobijałem sobie tyłek.

W rytmie weselnych dzwonówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz