Gdy rano się obudziłam Dracona nie było w pokoju. Nie wiem czy w ogóle spał w nocy, w każdym bądź razie to raczej nie ze mną w łóżku, bo przestrzeń jest tak mała, że na pewno by mnie obudził, gdyby się kładł.
Zasłony były zaciągnięte na okna, musiał to poprawić, bo wczoraj były odsłonione. Męczył mnie mrok, który panował w pomieszczeniu (był całkiem trafną analogią mojego serca), ale z drugiej strony mógł to być celowy zabieg, więc nie odsłoniłam ich. Podeszłam do okna i jedynie zerknęłam przez niewielką lukę przez które przedostawało się nieśmiało światło.
Musiało być bardzo wcześniej, bo ulice pokrywała poranna mgła. Ludzi też nie było widać, ale zapewne dopiero dzisiaj trafi, lub już trafiła, informacja o śmierci Dumbledore'a.
Może specjalnie uczczą ten dzień narodową żałobą, oficjalnie lub nie.Chciałam się odświeżyć w łazience, która znajdowała się na korytarzu, ale nie bardzo miałam się w co przebrać. Walizka Dracona została przemieszczona koło szafy. Chciałam poszukać w niej czegoś co by ułatwiło mi ewentualną poranną rutynę. Nie była zabezpieczona w żaden sposób, więc z łatwością ją otworzyłam. W środku nie było dużo rzeczy, parę koszul i koszulek, dwie pary spodni, buty na zmianę. Zainteresowała mnie koperta, która zaadresowana była do moich rodziców. Nie była zaklejona, więc zaczęłam bić się z myślami czy powinnam ją przeczytać. Ciekawość jednak była silniejsza. Bez problemu rozpoznałam styl pisma Dracona.
„Drodzy Państwo Watson,
Wiem, że na początku może Państwo tego nie zrozumieją i będziecie na mnie wściekli, macie do tego prawo. Jessica nie może dłużej zostać w Londynie, grozi jej tutaj wielkie niebezpieczeństwo, częściowo z mojej winy, dlatego zrobię wszystko, żeby była bezpieczna. Hogwart stracił już swoją jedyną ochronę, dlatego zabiorę ją tam, gdzie nie znajdzie nas nikt. Z tego też powodu nie mogę Wam podać dokładnej lokalizacji, ale nie martwcie się, nie jest to ostatni raz kiedy ją widzieliście. Wróci cała i zdrowa, kiedy wszystko już ucichnie. Obiecuję, że zrobię wszystko, żeby była szczęśliwa i bezpieczna. Za jakiś czas do Państwa się znowu odezwie."
Poczułam ogromną falę smutku na myśl, że muszę ich zostawić. Wcześniej nie zdawałam sobie z tego sprawy, bo nie widuję ich na co dzień, ale jednak nie jest dokładnie określone kiedy wrócimy, jeśli w ogóle...
Draco wszedł do pokoju, prawie że na palcach, myśląc zapewne, że jeszcze śpię. Zastał mnie zamyśloną na łóżku z kartką w ręce.
- Pomyślałem, że ty też możesz do nich napisać - powiedział Draco zamykając za sobą drzwi.
- Tak, to dobry pomysł - stwierdziłam, ale nastrój i tak miałam mocno nostalgiczny.
- Przyniosłem ci śniadanie, jesteś głodna? - zapytał wyciągając z papierowej torby bajgla wypełnionego po brzegi sałatą i białym serem.Kiwnęłam przecząco głową.
- Mamy jakiś ręcznik? - chciałam zakończyć mój pierwotny zamysł związany z umyciem się.
- Nie, przykro mi, nic nie mam.
- No dobrze, a mogę wziąć koszulkę?
- Co moje, to twoje - powiedział podając mi czystą, zwykłą, czarną koszulkę.Łazienka znajdowała się na tym samym piętrze korytarza. Była dosyć ciasna, cała obłożona szarymi kafelkami, jedno malutkie okno widniało smutno nad toaletą. Prysznic był bardzo podstawowy - mały brodzik ze słuchawką, przegrodzony od reszty pomieszczenia plastikową, białą zasłonką.
Nie było to spa, ale biorąc pod uwagę, że nie miałam nawet żelu do mycia, nie oczekiwałam też żadnych luksusów.
Opłukałam się z wierzchu, przemyłam włosy. Wszystko robione w ekspresowym tempie, gdyż nie było ciepłej wody, a nienawidziłam kąpać się w zimnej.
Po wyjściu szybko ubrałam się, trzęsąc się przy tym jak osika. Zaczęłam żałować decyzji o umyciu głowy w momencie, gdy zimne krople ściekające z moich włosów kapały na gęsią skórkę powstałą na moich rękach.
- Jezu, usta masz całe sine - Draco rzucił się na mnie z kołdrą opatulając mnie w nią. Ja byłam tak zesztywniała z zimna, że pozwoliłam się tylko sobą zająć.
Rozgrzewał mi buzię swoimi dłońmi, co jakiś czas przykładając do ust moje palce i chuchając na nie i na przemian całując.- Słuchaj, nie możemy więcej pokazywać się w mundurach szkolnych, za bardzo zwracają na siebie uwagę. Spodnie masz, założysz moją koszulę i płaszcz, tak?
Pokiwałam głową na znak, że zrozumiałam. Szczęka za bardzo mi dygotała, żeby coś powiedzieć.
Chłopak poszedł zrobić mi ciepłą herbatkę, był już po paru minutach, a ja czując ciepły napój od razu się rozgrzałam.- Spałeś coś? - spytałam.
- Ciężko zasnąć po takim dniu, nie sądzisz? - zaśmiał się sztucznie.
- Może jeszcze spróbujesz?
- Niedługo wychodzimy.
- Dokąd?
- Dowiesz się.
- W liście było, że wyjeżdżamy z Londynu, to prawda? - dociekiwałam.
- Prawda.
- Ale zostajemy w Anglii?
- Im mniej wiesz, tym lepiej - odparł zagadkowo.Ciepły napój rozgrzał mnie znacząco, ale moje ubrania przesiąkły wilgocią, więc nie zrzuciłam z siebie kołdry. Usiadłam na krześle przy biurku. Draco rozumiejąc moje zamiary, bez słowa podał mi pergamin, pióro i atrament.
Długo rozmyślałam co mam napisać. Zobaczyłam w koszu na śmieci parę zgniecionych kartek, które za pewne były prototypem listu mojego ukochanego. Czułam, że na mnie patrzy, mimo, że byłam odwrócona tyłem, sama świadomość tego mnie dekoncentrowała.- Ehem - chrząknęłam nieco zawstydzona. - Draco mógłbyś...
- Aa, tak, pewnie. Przejdę się.Drodzy rodzice...
Nie, to trochę za bardzo oficjalne...
Kochani rodzice,
Wiem, że możecie się o mnie martwić, ale niepotrzebnie. Nie jestem sama. Nigdy nie chciałam was na nic na rażać, wiem, że teraz możecie się bać. Ja też się boję, ale jestem bezpieczna... Draco o to zadba. Ufam mu i wy też się postarajcie.
Proszę was bardzo, żebyście uważali na siebie, a ja wrócę najszybciej jak to tylko możliwe.
Kocham Was,
Wasza córka, JessSchowałam list i zakleiłam kopertę. Podpisałam imionami moich rodziców, ale tak jak Draco, nie napisałam adresu. Łezka, która kapęła rozmazała częściowo tusz w imieniu mojej mamy. Wyczułam w tym analogię, która sprawiła, że jeszcze bardziej posmutniałam.
Usiadłam na łóżku zdejmując z siebie pościel. Wzięłam gryza bajgla i poszukałam w walizce koszuli, którą mogłabym na siebie zarzucić. Związałam włosy w kok i starannie poukładałam szkolną szatę, którą wsadziłam do kufra.
Jednym zaklęciem spaliłam wszystkie nieudane listy Dracona. Jeśli mamy być incognito to dobrze jest robić to porządnie.
Zaczęłam ogarniać pokój, a gdy skończyłam, wrócił Draco.- Widzę, że jesteś już gotowa. Możemy już iść?
Kiwnęłam twierdząco głową.
- Załóż na siebie płaszcz.
Wykonałam polecenie. Draco nałożył na siebie tylko koszulę, bo nie miał już przy sobie żadnego grubszego wierzchniego odzienia, mimo, że poranek nadal był bardzo chłodny. Ja za to wciąż miałam wilgotne włosy, więc czułam, że dla nas obu przeziębienie jest murowane, ale w kontekście naszych ostatnich przeżyć, to nasz najmniejszy problem.
Wyszliśmy z motelu, zostawiając jedynie kluczyki w recepcji. Draco trzymał mnie mocno za rękę i ciągnął za sobą, ja poruszałam się bardzo niepewnie, tym bardziej, że ulice powoli zaczęły się zaludniać. Szliśmy z dala od głównej drogi, ale te ulice wciąż były zamieszkiwane przez czarodziejów różnych kategorii z wyraźną dominacją tych najbardziej szemranych.
Minęliśmy starszą, zaniedbaną kobietę, która śmiała się sama do siebie szyderczo. Wydawała się być szalona, dlatego robiłam wszystko, żeby nie złapać z nią kontaktu wzrokowego, mimo, że ona go u nas natarczywie szukała. Jeszcze bardziej wystraszył mnie postawny, barczysty mężczyzna, który szczerzył się do mnie ukazując szereg żółtych, wyostrzonych kłów.