Gabriel
Wcale nie miałem wyrzutów sumienia. Żałowałem jedynie, że nie zrobiłem tego wcześniej. W momencie gdy Michelle wybiegła z biurowca, mój telefon zawibrował. Spojrzałem w górę, wzdychając i wyciągając urządzenie. Imię na wyświetlaczu zmusiło mnie by odebrać połączenie.
– Obyś miał coś ważnego do powiedzenia – warknąłem. Wolną ręką przejechałem po lekko zmierzwionych włosach. Korytarz stał się nagle dziwnie opustoszały i nijaki. Byłem pewien, że to za sprawą zniewalającej blondynki a właściwie jej nieobecności.
– Czy Louis dobrze mi powiedział? Rozmawiałeś z Michelle?
– Oczywiście, że tak. I żeby to raz. Ale skąd ten idiota to wie?
– Sam go zapytaj. Gabrielu, doskonale wiesz, że nie wolno ci nic powiedzieć. – Przypomniał ojcowskim tonem.
Powiedzieć nie mogę. Pokazać już tak.
Przewróciłem oczami, zaciskając palce na telefonie. Miałem dość jego i jego pouczania. Najlepiej by było gdyby dał mi święty spokój.
– Przecież znam umowę. Za kogo ty mnie masz Williams?
– Nie po to powstała żebyś ją łamał. Pamiętaj – rzucił i się rozłączył. Jęknąłem zdenerwowany. Pierwszy raz od bardzo dawna czułem się zrelaksowany to i tak pieprzony Williams musiał to zepsuć.
Nie sądziłem, że Henry jest taki sprytny. Zabrał prawdziwą umowę i podrzucił jakąś nic nie znaczącą. Zupełnie jakby przypuszczał, co zrobię. Musiałem obmyślić nową strategię. Taką, którą nikt prócz mnie nie będzie znać.
Moim oczom rzucił się laptop Andersa. Uśmiechnąłem się zwycięsko i zabrałem ze sobą. Być może miał w niej kopię umowy i dzięki temu będę mógł dopełnić jej warunki. Następnie opuściłem biuro a potem budynek.
Dojechałem do domu widząc samochód mojej żony. Resztki dobrego humoru natychmiast mnie opuściły. Wziąłem ze sobą laptopa i pewnym krokiem wszedłem do rezydencji. Pomimo późnej godziny, po domu wciąż kręcili się ludzie. Nie witając się z nikim od razu pokierowałem się do swojej sypialni. Moja samotność nie trwała długo gdyż pukanie do drzwi rozległo się po pokoju.
– Czego?
– Tak witasz swojego jedynego, najlepszego i niezastąpionego przyjaciela? – zapytał Louis z cwanym uśmieszkiem na twarzy.
– Czemu się tak szczerzysz?
– Wszystko widziałem Gabrielu. Naprawdę nie mogłeś się powstrzymać, co?
– Ty przebiegły skurwysynie. Jak? – zmrużyłem oczy i wstałem, wsuwając dłonie do kieszeni. Tak naprawdę miałem w dupie to czy nas widział czy nie. Jak mówiłem, niczego nie żałowałem. Byłbym nawet szczęśliwy gdyby Isabella to widziała. Może dzięki temu dotarłoby do niej, że to koniec.
– Kamery. Kazałeś je zainstalować zaraz po tym jak udało ci się zdobyć udziały w W&W zapomniałeś?
– Nie – odparłem choć prawda była inna. Oczywiście, że zapomniałem o tych kamerach, ale w życiu nie przyznam mu racji.
– Isabella nie była zadowolona.
– Widziała to?
– Ależ oczywiście. Wyobraź sobie, siedziałem na kamerach i nagle widzę, że z biura wchodzisz ty razem z blondyneczką. Nie dało się nie patrzeć. Jest naprawdę gorąca. – Posłałem mu ostrzegawcze spojrzenie a on odchrząknął. – Akurat podczas tego niefortunnego wydarzenia, znudzona Isabella przyszła sprawdzić co robię i puf. – Pstryknął palcami dla urozmaicenia swojej opowieści. – Była wściekła, stary – dodał. Kiwnąłem lekko głową i przejechałem dłonią po twarzy. Odszedłem w stronę okna a potem ponownie zwróciłem się do przyjaciela.
– To dlatego nie rzuciła się na mnie od samego progu.
– Masz odpowiedź. A jak było?
– Hm? – zapytałem nie rozumiejąc o co mu chodzi. Dopiero kiedy głupkowato poruszał brwiami, domyśliłem się, że chodzi mu o pocałunek. – Ode mnie niczego się nie dowiesz.
– Serio zachowasz to dla siebie jak w zasadzie wszystko?
– Tak.
– Okej, czaję. No nic, wracam do siebie – poinformował, wychodząc.
Zszedłem na dół, napotykając siedzącego na sofie starszego ode mnie mężczyznę. Spojrzał na mnie spode łba a ja niewzruszony stanąłem przed nim, zaplatając ręce.
– To już czas Williams.
– Bo co? Bo ty tak uważasz?
– Bo Henry zaczął coś podejrzewać. Zabrał umowę z twojego biura. Michelle nie jest bezpieczna – oznajmiłem. Wiedziałem, że argument o tej niewinnej blondynce da mu do myślenia.
– Nie możesz jej powiedzieć.
– Wiem. Dlatego wpadłem na inny pomysł. Przygotuj się na to, bo błąd z przeszłości wreszcie się urzeczywistni.
Facet zacisnął szczękę i popatrzył na mnie "groźnie". Ignorując jego dalsze próby kontynuowania rozmowy wróciłem do swojego biura na piętrze. Zamknąłem za sobą drzwi i usiadłem na fotelu, otwierając jedną z wielu szuflad. Wyciągnąłem czarną teczkę i zawahałem się czy aby na pewno chcę ją otworzyć. Moim oczom ukazała się umowa, dokładnie ta, którą chciałem pokazać Michelle. Zobowiązanie dotyczące mojego jak i jej życia. Doskonale znałem zawartość dokumentu, ponieważ ojciec przypilnował abym zapamiętał ją od deski do deski. Z treści umowy wynikało, że z moich ust nie może wypłynąć choćby słowo o pakcie między naszymi rodzinami, dopóki sama nie odnajdzie tego jebanego papierka. W mojej głowie narodził się nowy plan dzięki któremu na moją twarz wpłynął lekki uśmiech.
Już niedługo będziesz moja, Michelle.

YOU ARE READING
Wbrew woli
ChickLitŚmierć bliskiej osoby bez wątpienia jest najcięższym przeżyciem z jakim kiedykolwiek dane jest nam się zmierzyć. Niektórzy zatracają się w alkoholu, inni wpadają w wir pracy a jeszcze inni zamykają się w sobie. Michelle nie można dopasować do żadnej...