Rozdział 8. Piąty turnus

19 2 0
                                    

W czerwcu życie postanowiło sobie okrutnie ze mnie zadrwić

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

W czerwcu życie postanowiło sobie okrutnie ze mnie zadrwić. Kiedy przyjechałam na Tulipnówek, zrobiono mi zdjęcie rentgenowskie, ale radiolog zwlekał z przesłaniem pomiarów do ordynatorki. Tym sposobem moja lekarka prowadząca nie miała bladego pojęcia, jakie zalecenia wyznaczyć mi na ten turnus.

W końcu pan Piotr, po uprzednim uzyskaniu pozwolenia doktor Jakubiec pofatygował się na radiologię i na drugi dzień rano, po porozumieniu z panią Krysią, obwieścił mi:

— Widziałem twoje zdjęcie.

Milczał dość długą chwilę i wpatrywał się we mnie intensywnie, co mnie zaniepokoiło.

— I jak?

— Pytaliśmy się pani ordynator — westchnęła Krysia. — Możemy ci powiedzieć.

— Masz czterdzieści sześć stopni na górze i trzydzieści sześć na dole — rzekł zupełnie spokojnie Piotr.

— Co? — Znieruchomiałam na chwilę, po czym i usiadłam pod ścianą. — Co? — powtórzyłam piskliwie.

— Czekaj, nie skończyłem — zirytował się lekko Milewski. — Dwa poprzednie zdjęcia miałaś źle zmierzone.

Najpierw mnie zemdliło, potem zrobiło mi się gorąco. Potem zimno. A po chwili na przemian gorąco i zimno. Poczułam, jak coś dławi mnie w gardle. Dopadła mnie chęć wyjścia z salki i rozpłakania się, którą z trudem pohamowałam.

— Wikuś, posłuchaj mnie teraz, dobra? — poprosił pan Piotr, siadając na kozetce. — Odkopałem wszystkie twoje zdjęcia, zmierzyłem jeszcze raz i porównałem je z tym. Posłuchaj! Te parametry niczym się nie różnią. Ty zawsze miałaś taką skoliozę.

Pani Krysia, nie chcąc tracić czasu, podała mi kamizelkę i wzrokiem nakazała wejść do maszyny. Chciałam coś powiedzieć, protestować, krzyczeć, płakać, byłam wściekła. Miałam żal do siebie, do lekarzy, do radiologów, do całego świata w ogóle. Nie potrafiłam tego znieść.

— To jest moja wina — odezwałam się, stojąc w maszynie.

— Nie. — zaprzeczyła pani Krysia. — Fakt, nie ćwiczyłaś przez cały rok. Ale skrzywienie ci się przez ten rok nie zwiększyło. To jest właściwie połowa sukcesu.

— Moje skrzywienie przekracza wartość kwalifikującą mnie do operacji...

— Wiktoria, nie każdy, kto przekroczył magiczną granicę czterdziestu stopni idzie od razu pod nóż — rzekł spokojnie pan Piotr. — Rozumiesz?

— Powinnam więcej ćwiczyć, to jest moja wina! — jęknęłam histerycznie.

— Błagam cię, przestań z tym samobiczowaniem się, bo to niczego nie zmieni. To ani nie zmniejszy twojego skrzywienia, ani nie sprawi, że będziemy ci bardziej współczuć.

Pozwolili mi posiedzieć z nimi jeszcze przez kilkanaście minut, dopóki nie doprowadziłam się do jako takiego porządku.

— Powiedz mi, kiedy ty miałaś pierwszą miesiączkę? — zapytała mnie pani Krysia. — W jakim wieku?

Krzywa rzeczywistość [15+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz