Rozdział 11

42 6 4
                                    

Zamknęła za sobą drzwi. Znajdowała się z powrotem w miejscu swojej pracy. Czuła się trochę nieswojo, ale nie poddała się. Jej zadaniem na dziś była konfrontacja ze Springtrapem. Musi się dowiedzieć czy to on za tym wszystkim stoi. Musi znać prawdę.

Szła okropnie cichymi korytarzami. Wyglądały na bardziej rozwalone niż poprzedniego dnia. Możliwe, że jej się to tylko wydawało, ale było o wiele więcej dziur oraz pęknięć w ścianach. Większość kartek z rysunkami leżała na ziemi porwana. Czy ktoś się tutaj włamał? Ale po co niszczyłby to miejsce? Może Spingtrapowi coś odwaliło? Kto wie.

Weszła do biura I otworzyła wisząca na ścianie skrzynkę. Przełączając przycisk, zapaliła światła w całym budynku. Westchnęła. Najłatwiej jej będzie odnaleźć robota na kamerach, a potem do niego pójść. Wiedziała, że to, co planuje zrobić, jest ryzykowne, ale nie zastanawiała się nad tym. Albo to zrobi, albo sobie nie daruje. Usiadła na fotelu i podniosła tablet. Przeglądała każdą z kamer, ale nigdzie nie mogła znaleźć robotycznego królika. Zresztą jak zawsze. Potrafił się bardzo dobrze ukrywać. Nie jest to dziwne, przecież spędził tutaj dekadę. Jest. Zobaczyła fragment jego ucha znikającego w rogu ekranu. Kamera 3 znajdowała się przed ukrytym pokojem. Nie zastanawiając się długo, Natallie wstała I pobiegła w korytarz prowadzący do robota.

Wchodząc w zagajnik dojrzała odsunięta kotarę udającą ścianę oraz uchylone drzwi. Zza nich dobiegał dźwięk rwanych pudeł I gniecionego plastiku. Nat podeszła po cichu i zajrzała przez szparę do środka. W świetle mrugającej żarówki stał Springtrap, zrzucając pudełka z półek i rozwalając ich zawartość na kawałki. Z najwyższej półki spadła siatka, a będący w niej pluszak poturlał się aż pod drzwi. Springtrap z niezwykłą agresją obrócił się w stronę drzwi. Dopiero sięgając po pluszową wersję siebie, zauważył Nat przyglądającą mu się z zaciekawieniem. Podniósł pluszaka I oderwał mu głowę na oczach dziewczyny. Na jej twarzy pojawił się grymas, po czym odważyła się odezwać.

-Po co to robisz?

W odpowiedzi Springtrap tylko prychnął I rzucił resztki pluszanki na podłogę.

-Słuchaj. Wiem, kim jesteś. Wiem, co się stało w Freddy's. - Na te słowa robot zamarł w miejscu. Stał odwrócony do niej plecami, ale zdawał się jej słuchać. - Wiem o dzieciach, wiem o tym kostiumie, wiem-

-Gówno wiesz. - Prychnął, spoglądając w jej stronę przez ramię. Pomimo iż jego oczy były w całości plastikowe, Nat mogła wręcz odczytać w nich jego zdenerwowanie. Oddychał bardzo głośno, jakby sprawiało mu to problem. - Ty nic nie wiesz dzieciaku.

-Słuchaj, kimkolwiek jesteś zatrzaśnięty w tym kostiumie, mogę ci pomóc. Cała ta sprawa nasłała na mnie wizje, widzę w snach wydarzenia z przeszłości. Przekazują mi, że muszę pomóc tym dzieciom. Muszę pomóc ci i wszystkim zamieszanym w to ludziom.

Robot obrócił się w jej stronę. W jego oku pojawił się dziwny blask.

-Naprawdę chcesz mi pomóc? Nawet niewiedząc kim jestem?

-Tak. Jeżeli powiesz mi to, może uda mi się znaleźć coś, co pomoże ci uwolnić się z tego kostiumu. - uśmiechała się do niego zachęcająco. - Wszystko to strasznie miesza w moim życiu, chce jak najszybciej to zakończyć tak, aby wszyscy byli zadowoleni.

-Wiesz kto zabił te wszystkie dzieci? - zapytał robot. Widząc zaskoczenie w jej oczach kontynuował. - William Afton. Mój ojciec.

-Czekaj co? - Tego się nie spodziewała. - Ale-

-Był chory psychicznie. Nie mógł z tym przestać, a ja o tym wiedziałem I nie potrafiłem go zatrzymać. Przerażał mnie. Przebierał się w ten cholerny kostium i zgarniał dzieciaki z imprez urodzinowych. Nikt nigdy go na tym nie złapał. Raz był podejrzanym, ale nie mieli na niego dowodów. Pewnego dnia zachorował. Pamiętam jak krzyczał na mnie, że jeżeli nie ubiorę tego kostiumu I nie przyniosę mu dzieci do jego chorych eksperymentów to mnie zabije. Własnego syna. Nie miałem wyboru. Przebrałem się w to cholerne dziadoctwo. Nie miałem jednak odwagi, aby zabić jakiekolwiek dziecko. Nie mogłem. Chodziłem po pizzeri kilka godzin, po czym wróciłem do pokoju z kostiumami. Nikogo tam nie było. Nie chciałem wołać o pomoc, aby nie zwrócić na siebie uwagi. Zdejmowanie I zakładanie tego stroju jest bowiem cholernie niebezpieczne. Wiedziałem o tym. Byłem zbyt nieostrożny. Kostium zaczął po kolei otwierać się i wbijać w moje ciało rozrywając każdy mięsień, każdą żyłę. Fragmenty robota wciskały się w moje wnętrzności, sprężyny I druty przebijały mi się w struny głosowe I oczy. Umierałem kawałek po kawałku. Wykrwawiałem się na podłodze godzinami. Sam. Nikt po mnie nie przyszedł. Nikt mnie nie znalazł. Gniłem w tym jebanym schowku 20 lat. Dwadzieścia jebanych lat.- uderzył pięścią o ścianę robiąc w niej uszczerbek. - Nawet nie wiesz jak to jest. Cierpieć za błędy swojego ojca.

Nastąpiła chwila ciszy. Żadne z nich nie wiedziało co ma mówić. Nat była zszokowana tą informacją, ale nie zaskoczona. Była to jedna z najbardziej możliwych opcji. Teraz jej głównym celem jest pomoc temu biedakowi. Cierpieć za nie swoje błędy? To musi być przeżycie... Zasługuje na wolność.

-Dziękuję, że mi o tym powiedziałeś. - uśmiechnęła się pocieszająco. - Mogę ci pomóc. Nie wiem jeszcze jak, ale zrobię to dla ciebie przysięgam.

-Jest jeden sposób... - Mruknął nieśmiało. - Ale jest to bardzo trudne i ryzykowne... Wręcz niebezpieczne. Nie zdziwi mnie, jeżeli nie będziesz chciała.

-Cokolwiek to jest jestem pewna, że temu podołam.

-No okej, jak chcesz... Pamiętam, że ojciec chcąc pozbyć się nieudanych eksperymentów zawsze je palił. Myślę, że mogłoby to zadziałać. Ryzykiem jest, że trzeba by było spalić cały ten budynek. Nic powiązanego z tym miejscem nie może zostać. Dusze przywiązują się do wielu rzeczy naraz. Największym problemem będzie benzyna. Nie wiem skąd wytrzaśniesz tyle benzyny...

-Nie martw się. Pomogę ci tak jak obiecywałam, przysięgam. Wydaje mi się, że wiem skąd wezmę potrzebne rzeczy. Nie musisz się o to martwić. Nie zawiodę cię Springtrap.

Free soul (Pl) [Fnaf 3 Story]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz