Rozdział 13

429 42 4
                                    

Juan

Doktor zaczął delikatnie odkażać rany Melanie, a ja czułem, jak przy każdym najmniejszym zatchnięciu gazy z jej skórą, dziewczyna drży. Ciche sapnięcia opuszczały jej spierzchnięte usta raz po raz. Czułem, jak zaciskała swoje drobne dłonie na moich, gdy miała nakładaną maść.

– Moja droga...– lekarz starał się zwrócić uwagę Shelton– Czy bierzesz jakieś leki?

Melanie momentalnie otworzyła oczy, jej wzrok co prawda nadal był nieco zamglony i niezbyt obecny, jednak zdawała się słyszeć i rozumieć zadane jej pytanie. Odniosłem wrażenie, że odpowiedź, jaka padnie z jej ust, nie spodoba się ani mnie, ani lekarzowi.

– Torba– głos Shelton był cichy i zachrypnięty, przez co oboje musieliśmy się nad nią jeszcze bardziej pochylić.

– Powiedziała torba?– lekarz nie był pewien, czy dobrze usłyszał, jednak ja przytaknąłem, rozwiewając jego wątpliwości.

– Powinna być w rogu pokoju– głową pachnąłem w odpowiednim kierunku.

Kazałem przynieść jej rzeczy do sypialni już po tym jak straciła kontakt z rzeczywistością po podaniu narkotyku. Pokojówka miała ją rozpakować, lecz jak widać, nadal tego nie zrobiła. Przeniosłem wzrok na leżącą w moich ramionach kobietę, jej stan martwił mnie coraz bardziej, nie powinna mieć aż tak silnej reakcji na podane jej narkotyki, chyba że rzeczywiście na coś się leczy. Zaczesałem jej włosy za ucho i pogładziłem po wilgotnym policzku.

– Mel...– jej zielone oczy straciły swój niepowtarzalny blask, gdy patrzyła na mnie przez łzy.– Wszystko będzie dobrze, dopilnuję tego.

Chociaż wiedziałem, że nie mogę jej obiecywać wiele, tego starałem się przestrzegać za cenę własnego życia. Nie spadnie tej dziewczynie więcej włos z głowy, po moim trupie.

A jeśli o trupach mowa, chyba jednak zbyt łagodnie potraktowałem Shane'a...

– Znalazłeś?– coś zbyt długo doktorek grzebał w jej torbie.

– Oczywiście... teraz wszystko nabiera sensu– mruczał pod nosem.

– Co nabiera sensu, mówże jaśniej!

– Panna Shelton zażywa bardzo silne leki, patrząc po składzie... To one musiały wejść w reakcje z którymś ze składników podanego jej narkotyku i wywołać oparzenia. Na ten moment to jedyna opcja...

– Melanie– dotknąłem delikatnie policzka dziewczyny– Serduszko, leczysz się na coś?

Dziewczyna nie otwierając tym razem oczu, skinęła tylko głową, lecz to mi nie wystarczyło. Pragnąłem w tej chwili wiedzieć, na co jest chora, czy to coś poważnego, jak długo się leczy...

– Panno Shelton, czy leczy się Pani na serce?– kolejne pytanie, tym razem od doktorka i kolejne skinięcie głową.

– Od dawna? Te leki są bardzo silne i dostępne tylko na receptę...

– Od dziecka– wychrypiała– Wada wrodzona.

– No i mamy rozwiązanie zagadki– zacisnąłem szczękę, nie wiedząc, co mam dalej zrobić– chcę, żeby zbadał ją specjalista. Załatw, kogo trzeba, aby przyjechał do domu. Ma być pod najlepszą opieką, inaczej stracisz głowę.

Wygoniłem lekarza z sypialni, a za nim wyleciała jego pielęgniarka. Gdy drzwi za nimi zamknęły się z cichym kliknięciem, owinąłem ciaśniej ramionami ledwo kontaktująca Melanie i ułożyłem w wygodniejszej dla naszej dwójki pozycji. Poprawiłem nakrycie, aby nie zsuwało się z jej ciała, jednocześnie uważając na założone przed chwilą opatrunki.

Koniec końców Melanie praktycznie w całości opierała się plecami na mojej piersi, na wpół leżąc mi między nogami. Nadal jej oddechy był ciężki i nieco świszczący, jednak już na tyle się uspokoiła, że nie rzuca się po łóżku i nie robi sobie więcej ran.

Melanie

Świadomość powróciła mi tylko na chwilę, ale to wystarczyło, bym zdążyła zauważyć, że Juan został razem ze mną po wyjściu lekarza. Czułam go za sobą, czułam jego równomierny oddech na swoim karku, czułam, jak jego klatka miarowo się unosi... I czułam jego dłonie na swoim brzuchu.

Dlaczego został? Caballero jest jak jedna wielka zagadka. Najpierw traktuje mnie gorzej niż gówno, a potem przychodzi i udaje, że się przejmuje moim stanem zdrowia. Przecież gdyby nie jego cholerny narkotyk, nie byłoby tej całej sytuacji. Ba! Gdyby nie jego pomysł, nie byłoby mnie tutaj i wszystko byłoby w porządku!

– Obudziłaś się– jego cichy głos rozbrzmiał mi tuż przy uchu, a klatka przyjemnie pode mną zawibrowała.

Nawet jakbym chciała mu odpowiedzieć, nie byłoby to możliwe. Moje gardło było wysuszone na wiór, a usta tak spierzchnięte, że na pewno już popękały. Juan poprawił się nieco na łóżku i delikatnie podciągnął mnie do góry.

– Jak się czujesz?– zadał pytanie, przechylając się nieco na bok– Zaraz dam ci trochę wody, tylko pij powoli, byłaś nieprzytomna przez prawie trzy dni.

Przed moim nosem pojawiła się smukła szklanka do połowy zapełniona wodą. Chociaż nie byłam w stanie jej utrzymać we własnych dłoniach i musiałam przy tym polegać na Caballero, złapałam palcami prawej ręki za jej spód i powoli łyk po łyku, poróżniłam ją do cna.

Juan odstawił puste naczynie na szafkę nocną i na nowo oplótł mnie swoimi ramionami. Zrobił to na tyle delikatnie, że o dziwo nie podrażnił mi skóry, a nadal każdy najmniejszy ruch sprawia mi niesamowity ból.

– Lepiej?– w tamtej chwili nie poznawałam Juana, zniknął gdzieś ten jego władczy ton, mocny głos i postawa świadcząca o sprawowaniu władzy, a pojawiło się coś w rodzaju zmartwienia.

Czyżby czuł się winny? Nie...

– Trochę– wychrypiałam, jak widać, potrzebowałam znacznie więcej niż tych kilka łyczków wody.

– Odpocznij, najgorsze już za tobą– poczułam, jak opiera swoją brodę o czubek mojej głowy– zostanę z tobą przez pewien czas, potem zmieni mnie pielęgniarka. Jutro odwiedzi cię kardiolog, muszę mieć pewność, czy narkotyk nie osłabił twojego serca, Melanie.

– Nie udawaj, że się tym przejmujesz– nie mogłam się powstrzymać od komentarza, słowa Juana nijak mi pasowały do jego wcześniejszego podejścia do mojej osoby.

– Zależy mi na twoim zdrowiu...

– Żebyś dalej mógł mnie wykorzystywać i szantażować– wiedziałam, że stąpam po cienkim lodzie, jednak w tej chwili nie miałam nic do stracenia.

– Do tego tematu wrócimy, jak już w pełni staniesz na nogi, ażeby do tego doszło, musisz odpoczywać– czułam, jak jego głos zmienia się z każdym kolejnym słowem. 

Czekam na Wasze komentarze 🥰

Czy tylko u mnie do tej pory nie ma ani grama śniegu na chodniku?

Uczucia KobietyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz