– Lucas, Lucas słyszysz mnie?
W głowie Lucas'a rozległ się nieznany mu dotąd głos, tak naprawdę to pierwszy w jego "drugim" życiu. Chwilę po tym jak dopiero co poznany głos przestał mówić, bursztynowe oczy chłopaka otworzyły się. Drażniąco jasne światło od razu oślepiło oczy Avatara, na co ten zmrużył powieki a jego uszy cofnęły się do tyłu.
– Żrenice reagują poprawnie - powiedział jeden z medyków, który to właśnie przed chwilą świecił Lucasowi po oczach.
Gdy tylko chłopak zorientował się co się dzieje, natychmiast zerwał się z stołu wymachując w panice ogonem.
– Ja..Ja umarłem - wydusił w przerażeniu patrząc na drżące, niebieskie dłonie.– Tylko na chwilę, powiedzmy - odezwał się głos zza szyby pomieszczenia, w którym znajdował się Lucas. Quaritch.
Nos Lucasa od razu zmarszczył się na skutek skoku ciśnienia a ogon jego Avatara instynktownie zaczął przecinać powietrze. Nie wierzył w to, nie chciał, nie wiedział ile czasu minęło, ale miał nadzieję, że po pierwszej bitwie na Pandorze RDA odpuści. Jego nadzieje zostały jednak zniszczone w obecnej chwili, Quaritch nie odpuścił, nawet po śmierci. Do tego wszystkiego Lucas nie wiedział do czego był mu potrzebny, przecież stanął po stronie Na'vi w pierwszej bitwie.– Pewnie masz teraz w głowie mnóstwo pytań, w końcu nas zdradziłeś. Ale wiesz co? Dam ci drugą szansę. Te stwory zaufały ci bardziej, niż nie jednemu ze swoich. Pomożesz mi, czy tego chcesz czy nie. Masz ostatnią szansę i ostatnie życie, kolejnego nie będzie - warknął Quaritch, jego ton podnosił się z każdym słowem co mocno ścisnęło serce Lucasa.
Chłopak wiedział, że nie ma wyboru, przynajmniej na obecną chwilę musi chociaż udawać, że jest z nimi. A z drugiej strony musiał wymyślić plan, Quaritch był teraz o wiele potężniejszy niż najprawdopodobniej lata temu.
Drzwi do pomieszczenia, w której stał Lucas i kilkoro jego żołnierzy otworzyły się a do środa osobiście wszedł Quartich, ogon Lucasa od razu zaczął nerwowo wymachiwać w powietrzu.
– Spokojnie tygrysie - zaśmiał się zauważając jak ogon chłopaka mało co nie uderza żołnierzy za nim, gdy wrócił zaś wzrokiem na Lucasa zmarszczył brwi a jego usta chyliły się na tyle, że Lucas mógł dojrzeć jego kły - Wszyscy wyglądamy tak samo, a ty jak zwykle inaczej - zaśmiał się
Uszy Lucasa cofnęły się do tyłu za to jego nos zmarszczył się w grymasie podenerwowania, najchętniej uderzyłby go teraz z całej siły ale... no właśnie dla niego nie było tego "ale".
Lucas z całej siły zacisnął pięść, która uderzyła prosto w szczękę Quaritcha odpychając go o krok. Ludzie Pułkownika oczywiście od razu rzucili się na chłopaka jednak Quartich gestem ręki kazał im przestać.
– Spokojnie panowie.. i panie - uśmiechnął się do swojej koleżanki z boku po czym kontynuował.
– Należało mi się - powiedział po czym uśmiech skierował tym razem w stronę Lucasa, jak szło się domyślić bez wzajemności.
– Istotnie - warknął Lucas po czym mijając Quarticha barkiem wyszedł z pomieszczenia, Quartich nie kazał mu się wracać a jedynie odprowadził go wzrokiem.
Gdy tylko Lucas znalazł się na tyle daleko by nie słyszyć tego co mówi Pułkownik, ten zaczął mówić do swoich ludzi.– Uważajcie na niego, Na'vi nauczyli go kilku sztuczek, do tego zna teren lepiej od nas. Ma mi nie łazić samopas po wyjściu w teren rozumiemy się? - zapytał załogi, patrząc w szczególności na Lyle'a.
Wszyscy, niemal że równo odpowiedzieli "Tak jest, sir" po czym po pozwoleniu Quarticha rozeszli się w swoją stronę.
~– Twoje ubrania - odezwał się jeden z żołnierzy podając Lucasowi typowo zieloną podkoszulkę, moro spodnie i oficerki.
Wszyscy tam byli ubrani tak samo, a jedyne co wyróżniało Lucasa były dłuższe włosy a nie tak jak u żołnierzy ścięte prawie, że na zero. Chłopak niechętnie je przyjął.
– Nie prosiłem o to - powiedział pod nosem na co mężczyzna podający mu wcześniej ubranie przewrócił oczami.
– A wolałbyś gnić jako trup wśród szczątków i popiołu?
– Poświęciłem się dla Pandory, dla Na'vi i wszystkich żyjących tam stworzeń. Taki był mój los, a wy zmarnowaliście moją ofiarę. Ślepo podążacie za tym psycholem byle by więcej naliczyło się na waszym koncie bankowym, więc masz już odpowiedź - warknął po czym nie czekając na odpowiedź poszedł do oznaczonej swoim nazwiskiem kwatery. Czekał tam na niego posiłek i cały sprzęt. Lucas usiadł na łóżku po czym zaczął wspominać czas pierwszej bitwy.
Gdy zginął miał zaledwie 19 lat, teraz pewnie byłby po trzydziestce patrząc na datę i nie licząc nawet dokładnie. Minęło 15 lat, przez tak długi okres czasu pewnie wiele się na Pandorze zmieniło, szczególnie wśród Na'vi, którzy musieli się przystosować do walki i zagrożenia ze strony RDA. Oni też się zmienili, ze złego na jeszcze gorsze.
~Gdy Lucas przebrał się i zjadł to co mu zostawiono w kwaterze wyszedł na apel, o którym dzwoniono na całą bazę od dobrych 2 minut. Przyszedł jako ostatni rzecz jasna, nie śpieszyło mu się, tym bardziej do pustej paplaniny Quaritcha.
– Pandora to nie przelewki, może i w swoich oddziałach byliście najlepsi ale tutaj każdy jest sprowadzony do poziomu rekruta. Postać Avatara ma was zakamuflować. - mówiąc to uśmiechnął się do wszystkich, a zauważając Lucasa uśmiechnął się jeszcze mocniej.
– Pewnie nie tylko ja zadaje sobie to pytanie.. Dlaczego ten niebieski? - zaśmiał się unosząc wcześniej brwi przy zadanym pytaniu. Wszyscy zaśmiali się razem z Pułkownikiem oczywiście prócz Lucasa.
Właśnie, "dlaczego ten niebieski?"- pomyślał Lucas, patrząc na Pandorę w oddali..

CZYTASZ
~Why so blue? | Miles Quaritch
FanfictionQuaritch, zniszczył wszystko - w tym moją ofiarę. Historia o wskrzeszonym żołnierzu, który brał udział w pierwszej bitwie RDA z Na'vi na Pandorze. Młody buntownik oddał życie za jednego z Na'vi, zabijając wcześniej wielu żołnierzy RDA - jednak jego...