Wpatrywałam się w szoku w oddalające się plecy Aresa. Po całym moim ciele przebiegały nieprzyjemne dreszcze, których nie potrafiłam opanować. Gula stanęła w moim gardle, nie pozwalając przełknąć mi śliny i go zwilżyć. Oddychałam płytko, nerwowo mrugając oczami. Z całych sił powstrzymywałam się przed wybuchem, który czaił się już na granicy mojej wytrzymałości. Moje paznokcie boleśnie wbijały się w skórę nadgarstka i chyba tylko to chroniło mnie przed ponownym upadkiem.
- Czyżby mój ojciec postanowił Cię napastować? – za moimi plecami znikąd pojawiła się Clarisse. Drgnęłam gwałtownie, odwracając się do niej twarzą. Chyba musiała być cała blada, bo mina dziewczyny z wesołej zmieniła się na zaniepokojoną. – Co on Ci naopowiadał?
- Uświadomił mi jedną, bardzo ważną rzecz – wychrypiałam.
Na tę czynność moje suche gardło zareagowało głośnym atakiem kaszlu. Clarisse złapała za pierwszą, lepszą szklankę z brzegu i przyłożyła mi do ust. Zaczęłam łapczywie pić, mając gdzieś, że woda spływa mi strugami po brodzie i moczy sukienkę.
- Co masz na myśli? – spytała panna młoda.
Odstawiłam pustą szklankę, otarłam dłonią mokry podbródek i odchrząknęłam. Byłam już całkowicie opanowana i nie zamierzałam wracać do stanu sprzed chwili. A mogłam tego dokonać tylko przez wyrzucenie z głowy informacji, którą przekazał mi Ares.
- To nie jest teraz ważne – odmruknęłam, odwracając wzrok. Było mi wstyd, że ukrywam coś przed Clarisse, którą zaczęłam traktować jak przyjaciółkę, której nigdy nie miałam. Jednak jej bezpieczeństwo było teraz najważniejsze.
Dziewczyna zrobiła nietęgą minę i chyba chciała mi coś odpowiedzieć, ale w tym samym momencie toczące się wokół nas rozmowy przycichły, a oczy wszystkich zwróciły się w stronę podwyższenia dla zespołu muzycznego. Razem z Clarisse zmarszczyłyśmy brwi i podążyłyśmy wzrokiem za resztą. Ukazał nam się chłopak z domu Apollina, który stał przed mikrofonem i uśmiechał się szeroko.
- Moi drodzy, czas rozpocząć oczepiny! – krzyknął, na co goście zareagowali głośnym aplauzem. – Zapraszam parę młodą na środek parkietu. Pani młoda siada na krzesełku, zdejmuje swój welon i kładzie na kolana, a pan młody zasłania jej oczy. Zapraszam do utworzenia kółeczka wszystkie młode panienki!
Słysząc jego słowa, wybałuszyłam oczy i od razu zaczęłam się wycofywać. Clarisse widząc moją postawę, zacisnęła swoje palce na moim nadgarstku jak imadło, a w jej oczach zobaczyłam zjadliwy błysk. Stanowczo pokręciłam głową.
- Nie ma nawet takiej opcji... - zaczęłam ostrzegawczo, ale dziewczyna nie słuchała. Pociągnęła mnie na środek Sali, na którym powoli zbierały się młode dziewczyny.
- Wrzuć na luz, to tylko zabawa – odparła Clarisse, szeroko się uśmiechając. Wywróciłam oczami, wzdychając głośno. Stanęłam pomiędzy dwiema, nieznanymi mi heroskami, decydując, że wezmę udział w tej głupiej zabawie tylko ze względu na córkę Aresa. Kiedyś mi za to zapłaci.
Clarisse usiadła na krzesełku, za którym stał już Chris. Jej świeżo upieczony mąż pomógł jej zdjąć welon, który mocno ujęła w obie dłonie. Chris szepnął jej coś do ucha, na co tamta zareagowała śmiechem. Zakrył jej oczy dłońmi i uniósł wzrok, napotykając moje niezadowolone spojrzenie. Wyszczerzył do mnie zęby, co ani trochę mi się nie spodobało. Wiedziałam, że para młoda coś kombinuje.
Zaczęła grać muzyka, a w raz z nią wszystkie panny złapały się za ręce i zaczęły tańczyć wokół młodej pary. Clarisse trzymała w dłoni wysoko uniesiony welon i pomachiwała nim w takt melodii. Nie skupiałam się szczególnie na zabawie. Chciałam to tylko przetańczyć i iść coś zjeść.
Mój organizm miał jednak inne plany. W momencie, w którym muzyka ucichła, Clarisse wyrzuciła welon wysoko w górę. Widziałam, jak wszystkie dziewczyny się po niego rzucają. Ja jednak byłam szybsza. Coś dziwnego kazało mi nagle skupić na niego uwagę i błyskawicznie po niego wyskoczyć. Złapałam welon całą dłonią, od razu przyciskając go do piersi. Uniosłam brwi w zaskoczeniu i posłałam pannom przepraszające spojrzenie. Tamte zaczęły wyrażać swoje niezadowolenie, ale nie dbałam o to. Właśnie zostałam nową, pieprzoną panną młodą.
Chris zdjął dłonie z oczu Clarisse, która zaczęła rozglądać się za zwycięzcą. Gdy jej wzrok padł na moją nieszczęśliwą osobę, klasnęła w dłonie i głośno się zaśmiała. Zerwała się z krzesełka, prawie je przewracając i odebrała welon z moich bezwładnych rąk, aby upiąć go na czubku mojej głowy. Minutę później biały materiał okalał moje ramiona, nieprzyjemnie dając znak o swojej obecności.
Odrzuciłam welon do tyłu i odsunęłam się ze środka parkietu. Chris już siedział na krzesełku, w dłoni trzymając swoją czarną muszkę. Ktoś trącił mnie ramieniem, wywołując moje gniewne fuknięcie. Po uniesieniu oczu zobaczyłam, że był to złośliwie uśmiechający się Mark. Dołączył do grona młodych panów, gotowy walczyć o muchę nowego szwagra. Mimo iż byłam na niego cholernie zła, chciałam, żeby wygrał. Wiedziałam, że nowa młoda para musi ze sobą zatańczyć i wolałam, żeby był to mój chłopak, a nie jakaś randomowa osoba.
Muzyka huknęła w moich uszach. Z głośno bijącym sercem obserwowałam kręcących się w koło panów. Widziałam, jak mocno napinali ramiona, gotowi w każdej chwili do wyskoku po nagrodę. Szczególnie mocno odznaczali się synowie Aresa/Marsa. Clarisse bujała się w takt melodii, szczelnie zasłaniając Chris'owi oczy. Tamten machał muszką, sprawiając wrażenie, jakby chciał ją wyrzucić jeszcze przed ucichnięciem muzyki.
Melodia ledwo zaczęła zanikać, jak wszyscy mężczyźni rzucili się przed siebie. Usłyszałam huk zderzających się ze sobą ciał i czyjś tryumfalny okrzyk. Po nim nastąpiło kilka warknięć i parę słów uspokojenia. Słyszałam zaniepokojony głos Clarisse, ale nie mogłam dostrzec, do kogo się zwracała. Ślina zaschła w moim gardle, gdy zobaczyłam Shermana i jeszcze jakiegoś chłopaka odciągających Marka ze zbiegowiska. Nogi prawie się pode mną ugięły, kiedy zobaczyłam, kto został nowym panem młodym.
Oczywiście, nie mógł być nim nikt inny niż Leo.
Zamarłam, wpatrując się w syna Hefajstosa nic niewidzącym wzrokiem. Tamten rozmawiał z parą młodą, kompletnie mnie ignorując. Sukinsyn doskonale wiedział, z kim będzie musiał zatańczyć, a mimo tego zachowywał się całkowicie normalnie. Tak, jakby przez ostatnie parę dni wcale nie schodził mi z drogi i usilnie nie starał się mi pokazywać. Złość zawrzała w moich żyłach, bo czułam, że robił to wszystko specjalnie. Tak jakby chciał mnie sprowokować...
- Nie musisz z nim tańczyć – przy moim boku znikąd pojawił się Mark. Pomrugałam gwałtownie, przenosząc na niego obojętny wzrok. Widziałam, że był mocno zdenerwowany, bo dłonie którymi przeczesywał swoje brązowe włosy, trzęsły się niemiłosiernie.
- Dam sobie radę – odmruknęłam. Chłopak oblizał spierzchnięte wargi, wcale na mnie nie patrząc. Złapałam za jego trzęsące się dłonie i mocno je ucisnęłam. – Jestem dużą dziewczynką.
Dopiero te słowa kazały mu na mnie spojrzeć. W jego brązowych oczach zobaczyłam wątpliwość pomieszaną ze strachem. Wystające jabłko Adama poruszyło się, gdy przełknął ślinę. Nieznacznie kiwnął głową, wypuszczając spomiędzy ust drżący oddech. Czyżby Mark się... bał?
Czyżby wiedział o mnie i Leo?
Nie, to było niemożliwe.
- Zapraszam na środek nową parę młodą! Czas na wasz pierwszy taniec! – z głośników popłynął głos prowadzącego zespołu muzycznego. Przymknęłam na chwilę oczy, zbierając się w garść. Gdy je otworzyłam, na moich ustach zabłysnął zjadliwy uśmieszek.